Karmienie dzieci- droga przez mękę, czy cudowne doświadczenie?

Malec najbardziej lubi słodkie mleko mamy

Co nie jest żadnym odkryciem. Dla mnie natomiast dużym zaskoczeniem, po urodzeniu juniora, był fakt, iż w Polsce jest coś takiego, jak dieta matki karmiącej. Po urodzeniu starszaka, w Uk, nikt mi nie mówił, że nie wolno mi czegoś jeść, bo może to zaszkodzić dziecku…kazali jeść wszystko, z umiarem, aby wraz z mlekiem matki, dziecko przyzwyczajało się do smaków, a tym samym by niwelować wystąpienie alergii pokarmowych. Niestety, starszak moim mlekiem gardził…nie najadał się i wybawienie znalazłam w mleku modyfikowanym, które zaspokajało spory głód starszaka, a mnie pozbawiło nerwów i stresu. Z juniorem było zupełnie inaczej…moje dziecko, przez tydzień po porodzie walczyło o życie, ja bardziej niż przy starszaku, chciałam karmić naturalnie. Skoro świt wybywałam z domu, by po 50 min podróży tramwajem, móc nakarmić dziecko piersią. 

Starszak, do dziesiątego miesiąca życia, w nocy pił mleko modyfikowane, w zależności od potrzeb, ni jak nie wpisując się w schematy, że powinien wypijać tyle i tyle, co określony czas. Junior niezależnie od tego, czy był na piersi, czy na mleku następnym, do pół roku, budził się na jedzenie w nocy, z dokładnością co do minuty, równo co 4h…potem z jedzenia w nocy po prostu zrezygnował.

Kiedy pierś, to za mało

Przychodzi jednak czas, gdy samo mleko, nie zaspokaja już wszystkich potrzeb dziecka i należy zacząć rozszerzać dietę. WHO, AAP i inne organizacje badające wpływ mleka mamy na organizm dziecka zalecają, żeby zdrowe dzieci były karmione wyłączenie mlekiem matki do 6 miesiąca życia. Oznacza to że przez ten okres mleko mam stanowi dla dziecka zarówno pokarm jak i płyn bez potrzeby wzbogacania diety. Dzieci karmione mlekiem modyfikowanym mogą wcześniej rozpocząć przygodę z próbowaniem nowych pokarmów, czyli już po ukończeniu 4 miesiąca. W przypadku obu chłopców, było to ok 5 miesiąca.

Jednak należy pamiętać, że przy rozszerzaniu diety, nie należy patrzeć sztywno na kalendarz, wyliczający wiek dziecka, ale przede wszystkim obserwować, jakie znaki daje nam dziecko i czy rzeczywiście jest gotowe na rozpoczęcie rozszerzania diety. Warto także, w tej kwestii zasięgnąć rady fachowca.

W obu przypadkach, wraz z rozszerzaniem diety, nie rezygnujemy jednak z mleka, niezależnie, czy nadal jest to pierś, czy mleko następne. Jeśli dziecko siedzi, interesuje się jedzeniem, domaga się go i posiada rozwinięty chwyt, możemy przystąpić, do właściwego rozszerzenia diety.

Jedzenie- dramat czy radość?

W tym momencie, dzieci, jak za dotknięciem magicznej różdżki, dzielą się na dwa typy… Typ pierwszy je wszystko co mu się podsunie, chętnie poznając nowe smaki. Typ drugi, który nie chętny jest do wszelkich serwowanych mu nowości i jest klasycznym przykładem Tadka niejadka. Posiadam oba 🙂

W obu przypadkach, rozszerzanie diety rozpoczynałam, wedle ścisłych wskazań, wprowadzając tylko zalecane produkty, w odpowiednim czasie i ilości. Chłopcy nigdy nie byli karmieni przemielonymi papkami, od początku ich potrawy posiadały niewielki grudki, z którymi bez najmniejszego problemu, radziły sobie twarde dziąsła. Sporadycznie dostawali obiad czy deser ze słoiczka, zazwyczaj podczas wyjazdów, czy lotu samolotem, gotowałam sama. W późniejszym okresie jedli sami, rękoma. Przy starszaku nie miałam pojęcia, że jest coś takiego jak BLW, z juniorem byłam już pewna, że to jedyna słuszna droga. 

Różne dzieci, różne podniebienia

Do pewnego momentu starszak jadł “wszystko”, jednak infekcja jamy ustnej, która najpierw spowodowała odmowę jedzenia, a później picia, bardzo radykalnie zmieniła jego dietę. “Jadł” rzeczy płynne, nie wymagające wysiłku przeżuwania, przelatujące z ust do żołądka…jego rekonwalescencja, trwała niemal 6 tygodni…po tym czasie karmienie go, było koszmarem i wieczna walką o to, by jego dieta była zbilansowana i zachęcała go do jedzenia. Do trzeciego roku życia, jego ulubionym jedzeniem było mleko, jogurty, budynie, duszone ziemniaki, zupy z drobno pokrojonymi, czy nawet rozduszonymi warzywami. Z czasem udawało się zmobilizować go to gryzienia, ale tylko rzeczy miękkich i gotowanych. Ta walka trwała 6 lat. Jabłko tylko starte, banan, chleb tylko z pasztetem, czy rozsmarowanym serem…

W przypadku juniora, podczas jedzenia serce mi się radowało! Niczym odkurzacz pochłaniał każdy nowy smak, każdą nową fakturę jedzenia, każdy nowy kolor 🙂 Zawsze się śmiałam, że o takim dziecku marzy każda matka, zje wszystko to, co dostanie do ręki. Długo nie jadł tylko buraków, a teraz są jego ulubionym dodatkiem do obiadu. Już podczas pierwszych kroków w BLW, w pierwszej kolejności wybierał warzywa, później ryby, owoce, na końcu mięso. Jeśli coś było zielone- brokuły, szpinak…było wiadome, że poprosi o więcej. Zupy bez pietruszki i selera nie ruszył, to je zjadał przed słodką marchewką. Lubi smaki wyraziste, do dziś. Dzięki niemu, w wieku 7 lat, starszak zaczął otwierać się na nowe smaki, jedzenie brata stało się dla niego atrakcyjniejsze wizualnie, a towarzystwo młodszego brata, jedzącego wszystko, zmobilizowało go, by i on zaczął próbować i znajdować dla siebie nowe, ciekawe smaki. 

Apetyt rośnie w miarę “rośnienia”

Tak jak w okresie niemowlęcym, dziecko zna tylko smak mleka matki, lub mleka modyfikowanego, tak wraz z wiekiem, gdy jego dieta jest coraz bogatsza, tak jego zmysł smaku, dysponuje coraz większym wachlarzem smaków ulubionych i tych, które do niego nie przemawiają. Oczywiście, nie zawsze jest to takie proste, bo osobiście znam dziecko, które zajada się ketchupem, a nie tknie zupy czy nawet sosu pomidorowego. Podniebienia chłopaków udało się zsynchronizować na tyle, ze nie muszę jak niegdyś gotować na dwa garnki. Ich dieta jest zbilansowana i różnorodna, zachowując jednocześnie ich ulubione smaki i przyzwyczajenia żywieniowe. Junior jest dzieckiem zdecydowanie rybno-warzywnym, starszak mięsno-serowym.  Jak by podać starszakowi czerninę i powiedzieć, ze to zupa z nuttelii- to zje! Jak zapewni się juniora, że w świeżej surówce, na pewno są buraki, to chętnie po nią sięgnie. O ile w domu nie ruszą zupy ogórkowej, o tyle już w gościach bardzo chętnie, wystarczy powiedzieć, że to po prostu inny sposób podania rosołu. 

Karmić z sercem i z głową

Niezależnie od tego, czy karmienie dziecka zaczynami od podania piersi, czy mleka modyfikowanego, czy znajdujemy w sobie siłę do walki o naturalne karmienie, czy wybieramy butelkę- karmimy i cieszymy się z prawidłowego rozwoju naszego dziecka. Ważne, by robić to z sercem i głową, dokształcając się, zasięgając rad fachowców i wsłuchując się w potrzeby naszego dziecka, które ono samo nam komunikuje.

Wychowanie dziecka, to droga pełna zaskakujących nas sytuacji, wielu znaków zapytania, podejmowania wielu prób, popełniania błędów, sytuacji mniej i bardziej radosnych, chwil zwątpienia, chwil, które zapamiętamy do końca życia. Celebrowanie wspólnych chwil, w tym także posiłków, to coś co cementuje nas jako rodzinę. Wszak żadna z nas mam, nie chce źle dla swojego dziecka.

 

Komentarze