Pokora

 

  Życie bywa przewrotne.

Bywają chwile, że latasz pięć centymetrów nad ziemią, ale i takie, gdzie masz ochotę schować się do najgłębszej dziury jaką znajdziesz. Są dni, kiedy masz ochotę krzyczeć do świata o swoim szczęściu i takie, gdy chcesz, by  po prostu ktoś z Tobą pomilczał. Nikt nie jest chyba tak bardzo naiwny i nie karmi się wiarą, że zawsze wszystko będzie dobrze. Z drugiej strony, negatywne nastawienie, nie wyjdzie nikomu na dobre. 

Zawsze powtarzam, że nic się nie dzieje bez przyczyny. Wina zawsze leży po środku. Jest czarne i białe i nie ma nic pomiędzy, bo albo się czegoś chce, albo nie. Zawsze widzę szklankę do połowy pełną, albo lubię, albo nie. I staram się być w tym wszystkim realistką. Przeżywam każdą porażkę, z pokorą wytykając sobie swoje błędy, ale i dostrzegając swoje osobiste sukcesy. To buduje, choć nie zawsze chroni przed popełnieniem kolejnych błędów. Jednak uważam, że kto ich nie popełnia, ten nic nie robi.

I chyba, jak większość kobiet, potrzebuję czasu, by sobie popłakać, by poużalać się nad sobą, by zakląć pod nosem…tylko ponoć za krótko to robię. Nie wiem, czy to z racji mojego racjonalizmu, czy z pokładów ukrytej siły, czy tak po prostu mam. Potrzeba mi kilku dni, by odchorować porażkę, jednak zaraz potem biorę się za znajdowanie w sobie siły by się z niej podnieść. Nie ma dla mnie sytuacji bez wyjścia, choć nieraz wymaga to zdwojonej siły na realizację, choć często wydaje się niewykonalne.  I choć gdzieś tam w środku coś mnie jeszcze ściska za żołądek, to staram się, by każdy kolejny dzień, był dniem dobrym. Staram się otrzeźwieć z urazy i niepowodzenia, potrafię powiedzieć : dość. Koniec. Teraz weź się w garść i zacznij dalej realizować swoje założenia.

Życie nauczyło mnie jednego. Nic nie jest na zawsze, wszystko jest na chwilę, to co ważne dzieje się teraz. Nie planuję, nie wybiegam w przyszłość, cieszę się tym co mam. Staram się. W obliczu porażki jest mi wtedy łatwiej się z nią pogodzić. Podać jej rękę, powiedzieć, że – miło było poznać, rozumiem, że odchodzisz, nie potrafię zatrzymać cię na siłę. To wiele upraszcza. Nie bywamy przecież tam gdzie nas nie chcą.  Rozumiem słowo NIE.

Ponad wszystko cenię sobie proste komunikaty, bo ja jestem prosty człowiek, nie dla mnie domyślanie się i czytanie między wersami życia, To się dzieje, to się czuje, to jest… w przeciwnym razie nie gdybam i to nie z braku chęci, nie z lenistwa, ale z najbardziej prozaicznego powodu – nie chcę tego źle odczytać.

Pokornie więc cieszę się z tego co mam, z tego co mnie otacza, z ludzi, którzy mnie otaczają i świętują ze mną sukcesy, a opłakują porażki. 

Porażkę dobrze jest przeanalizować…

…albo opić.

Winem, wódką…słonymi łzami.

 

Komentarze

9 thoughts on “Pokora

  1. Porażkę powinno się traktować jako coś, co nie jest w tym momencie częścią życiowego planu. Z kolei nie każdy sukces okazuje się tym, czego chcieliśmy.

  2. Uwielbiam to w Tobie, że potrafisz cieszyć się z drobiazgów i małych rzeczy, doceniać to, co masz i po prostu patrzeć z optymizmem na życie, jakie by ono nie było – od razu mnie tym ujęłaś, gdy Cię tylko poznałam!:)

  3. Podziwiam, ja się zamykam w kokonie, paraliżuje mnie każda zmiana w życiu, przez którą tracę poczucie stabilizacji.

  4. Czas leczy rany, tak to chyba działa, a im dłużej się nad sobą użalamy, tym dłużej boli.
    Mądre rzeczy prawisz i widać od początku bloga, że rzeczywiście potrafisz radzić sobie z sytuacjami, gdzie ktoś inny już dawno załamał by ręce…ja wiem, tylko jakim kosztem.
    Ściskam :*

Dodaj komentarz