Akceptując siebie

 

Nie mam kompleksów.

Mam za to fałd skórny, który przypomina mi, że urodziłam dwójkę dzieci, nos daleki od ideału i okrągłą twarz. Nad brzuchem pracuję, bo to też wina lenistwa, nosa nie zmienię, twarz wyszczuplę dietą zmieniającą rysy twarzy, o ile zdołam poznać jej sekret. Jestem jaka jestem. Może i trochę za niska, może i mam trochę płaski tyłek, ale taka jestem. Biorę siebie taką jaką jestem.  Tobie nie muszę się podobać. Nie musisz wytykać mi piegów, które pojawią się z pierwszym słońcem, bo ja je lubię.  I to niektórych dziwi.

Jak to nie masz kompleksów, każdy ma ! A no nie każdy. Kluczem do sukcesu jest zaakceptowanie samego siebie. To wymaga  samokrytyki, ale też tego by siebie lubić. Ja lubię.  Nie widzę powodów, by chować się za włosami, by ubierać się tak, by maskować niedoskonałości figury…jakie niedoskonałości…taka jestem, nie mam zamiaru się tego wstydzić.

A ludzie się wstydzą. Pal licho, jeśli jest to coś, nad czym można popracować, co jest wynikiem zaniedbań…ale wygląda ? Tacy się urodziliśmy, tacy jesteśmy, to nas określa. Każda rzecz jest dla nas charakterystyczna. Każda inność ( która nam się nie podoba ) może spodobać się komuś innemu. Burza rudych loków, zadarty nos, wąskie usta, umięśnione łydki, mały biust, tusza. To nie są mankamenty, powody do wstydu – to ja, ty i ty. To wszystko nie dyskwalifikuje nas w oczach ludzi, normalnych ludzi. Często jest tak, że oni te pierdoły zauważają tylko dlatego, że my sami zwracamy na nie uwagę i określamy je mianem problemu. Inaczej przeszły by niezauważone, albo zostały by potraktowane jako nic nadzwyczajnego, albo wręcz atut.

Jasne, jako kobiety ( nie tylko ) mamy w naturze narzekanie, na brak płaskiego brzucha, małe piersi, liche włosy…ale nie traktujmy tego jako zła koniecznego ! Po co ? Mało nam codziennych problemów. Po co obarczać się czymś, na co nie mamy wpływu ( okey, operacje są jakimś rozwiązaniem na stworzenie nowego siebie i czasami są ostatecznością ), ale czy nie lepiej pogodzić się z samym sobą i skupić się na atutach ? Co z tego, że mam wąskie usta, skoro moje wielkie oczy potrafi ą zahipnotyzować spojrzeniem ? ( to akurat nie o mnie :)))))

Media zewsząd bombardują nas idealnymi ciałami, włosami, gęstymi rzęsami i ponętnymi ustami. Push upy powinno się spalić demonstracyjnie na stosie, a ściągające gacie wywiesić niczym flagi w oknach na znak manifestu. Taka jestem – taką się lubię – nad resztą można popracować. Diety, ćwiczenia i chęci. Jeśli można. Jeśli nie można czegoś poprawić, to nie dramatyzujmy, polubmy krzywy nos i zacznijmy podkreślać wąską talię.

Wszyscy jesteśmy piękni na swój własny sposób. Każdy z nas jest wyjątkowy. Każdy z nas, ma w sobie coś wyjątkowego.

Zmieniajmy to, na co mamy wpływ, z resztą żyjmy w symbiozie. To co nie podoba się tobie, może podobać się mi i odwrotnie.

Nie stygmatyzujmy się, bo w ten sposób, często wpajamy złe wzorce swoim dzieciom, które chcą być jak mama czy tata. Siedmioletnie bulimiczki, operacje uszu w prezencie pierwszo-komunijnym, anorektyczne nastolatki…różne sposoby postrzegania piękna, różne metody na dążenie do niego…tylko dlatego, że nikt nam nie powiedział, że trzeba najpierw polubić samego siebie, by mógł nas polubić ktoś…takimi jakimi jesteśmy.

 

5157_4dd8_520

Komentarze

14 thoughts on “Akceptując siebie

  1. Bardzo ciężko zaakceptować siebie kiedy dookoła ludzie wytykają Ci błędy, niedoskonałości. Można nie słuchać, ale jednak coś tam zostaje i niska samoocena gotowa.

    1. Tylko po co słuchać innych ? Oni za nas życia nie przeżyją. Dlatego moim zdaniem, tak ważne jest by najpierw samej zaakceptować siebie, wtedy łatwiej ignorować uszczypliwość innych :))

  2. Święte słowa. Takiego dystansu do samej siebie czy też zaakceptowania kompleksów nabiera się chyba z wiekiem i to jest chyba wiek świadczący o dojrzałości kobiety. Kiedyś też miałam stan nie akceptowania swojego ciała i wiecznego wyrzucania sobie czegoś. W końcu zrobiłam sobie fajny prezent, zmysłową sesję zdjęciową, retusz minimalny, bez żadnego odchudzania, jedynie wyrównywanie kolorytu. Dzięki temu akceptacja przyszła szybciej a i zobaczyłam że wcale nie mam mega wielkich ud, a brzuch no fałkę ma ale to nie jest jakieś obwisłe brzuszysko. Oczywiście pracuje nad sobą bo uwielbiam się ruszać, ale nie katuje się dietą, ani nie szaleje jak przybędzie mi jakiś kilogram. Trzeba kochać samą siebie, akceptować każdą niedoskonałość, nie dać się zwariować i nie gonić za sylwetkami z okładek czasopism.

      1. Zgadza się, tylko że takimi zdjęciami robią młodym dziewczynom wodę z mózgu, a one gonią za ideałem który nie istnieje i wpędzają się w kompleksy i choroby.

  3. A ja nie potrafię niestety. Wolę nad sobą pracować, jeśli miałoby to nawet trwać całą wieczność, niż chociażby pomyśleć przez chwilę że ma być tak jak jest. Nie wiem, może media zrobiły mi z mózgu papkę, a może po prostu jestem cholernie wrażliwa. :<

    1. Ale jeśli można coś zmienić, to dlaczego by nie ? Przecież to poprawia samopoczucie, prawda.
      Ja ćwiczę, mam misję płaski brzuch lato, ale nie mam jakieś presji nad sobą, ot tak, sprawdzam dokąd sięga moje lenistwo :)))) Wrażliwym ludziom jest zdecydowanie trudniej, ale zawsze warto nad sobą pracować, jeśli tylko nas to uszczęśliwia.

  4. Że tak pozwole sobie podrzucić tekst z przed tygodnia 😀 Odpowiedz dlaczego nie akceptujemy siebie;)
    http://szalonooka.pl/kanon-piekna/

    Ale u mnie na przykłąd po za tym co w tekscie, bardzo duży wpływ, przez wiele lat mieli otaczajacy mnie ludzie. Wszyscy tak bardzo pewni siebie, idealni do granic możliwosci (tiaaa), widzieli i wtykali wady wszytskich , nie widzac siebie i swoich. Przez kompleksy z przeszlosci, jak ta kretynka słuchałam tych bzdur i oczywiscie za bardzo sie przejmowałam.
    Dzisiaj coraz cześciej siebie lubię. Coraz częściej słyszę, że ludzie mówią że jest we mnie coś fajnego i sama zaczynam to zauważać. Ale to chyba dlatego że przecież dobijam trzydziestki 😉

Dodaj komentarz