Błędy rodzicielstwa

Stereotyp

Od Matki wymaga się, by była idealna. Bez odrostów, z nienagannym makijażem (także o 6 rano). Najlepiej w jakiejś idealnie skrojonej garsonce, podczas lepienia pierogów.
Poprzeczka zawieszona jest wysoko. Przez partnerów, rodzinę, koleżanki i inne matki.
Pęd ku doskonałości, często zaciera pospolite radości macierzyństwa.
Nie musisz dogadzać innym. Dogódź samej sobie.
Jeśli więc w swoim fioletowym dresie i upiętych  w kucyk włosach, czujesz się swobodnie i dobrze, to niechaj tak będzie. Nie musisz przywdziewać szpilek na dziesięciocentymetrowym obcasie, by udowodnić, że jesteś nowoczesną mamą. Chyba, że lubisz 🙂

Jeśli cieszysz się, że udało Ci się ugotować zupę na dwa dni, nie przypalając przy tym makaronu, wspaniale. Niechaj brak obiadu z dwóch dań i własnoręcznie upieczonym ciastem, nie będzie Twoim wyrzutem sumienia. Nie ważne czego oczekują od nas inni, nie oni przeżyją za nas życie.
Macierzyństwo nie oznacza rezygnacji z siebie.

Aspiracje

Jak wiele z nas, już od narodzin dziecka wie, jak będzie wyglądała jego przyszłość ?
Całe mnóstwo. Nie mówię tu o marzeniach, trosce, a o planowaniu co do dnia życia naszej pociechy.
Planując kolejno, konkretne przedszkole, zajęcia dodatkowe, szkołę, naukę minimum pięciu języków, wreszcie studia i staż, w jednej z prestiżowych firm. Zrozumiała jest troska o byt dziecka i jego przyszłość, tylko czy na prawdę jest sens wybiegać aż tak daleko ?
Dziecko  nie ” ma być dumą ” rodziców. Ono już nią jest w chwili narodzin.
Czy przestaniemy je kochać i doceniać, gdy nie opanuje tych pięciu języków, nie dostanie się na studia, mimo naszego wsparcia i wysiłku.
Jeśli nie zostanie sławnym chirurgiem plastycznym, wożącym się najnowszym modelem be-em-ki, czy to będzie miało wpływ na naszą miłość do niego  ?
Przecież możemy obserwować, cieszyć się dzieciństwem syna czy córki i podsuwać pomysły, albo pokazywać nowe horyzonty, bez presji, że coś jest konieczne, byśmy byli z niego dumni. Jesteśmy.

Izolacja

Obawa o zdrowie dziecka, jest rzeczą naturalną. Jednak wychowywanie dziecka w sterylności, bez możliwości kontaktu z innym człowiekiem, z innymi dziećmi, ze zwierzętami, tylko w czterech ścianach idealnie wysprzątanego domu – zahacza o przetrzymywanie.
Strach przed możliwością załapania kataru, zarazków przy głaskaniem psa, czy kontaktem z innym dzieckiem w piaskownicy jest fobią wielu z nas.
Tradycyjne formy dbania o higienę, nie wydają się wystarczające.
Dziecko zostaje pozbawione kontaktu z rówieśnikami, możliwości poznawania otoczenia, na swój dziecięcy sposób ( czyli, głównie organoleptycznie ), staje się dzieckiem wyobcowanym, któremu trudno będzie się odnaleźć w przyszłości. A przecież nie da się go izolować w nieskończoność, czy więc nie lepiej jest pozwolić mu, by poznawał świat tak, jak to mają w zwyczaju robić dzieci ?
Całym sobą, dając mu poczucie bezpieczeństwa.

Technika

Technika jest dobra, pod warunkiem, że nie zastępuje rodzica. Niestety w dzisiejszych czasach zastępuje go ona zbyt często. Już od narodzin, nasze dzieci otoczone są elektrycznymi nianiami, monitorami oddechu, kamerami. Później już tylko gadżetów przybywa. Telefony, tablety, komputery.
I wszystko jest okey, gdy wykorzystujemy te narzędzia by ułatwić sobie życie/dla bezpieczeństwa/w celu nauki czy kontrolowanej zabawy (*niepotrzebne skreślić). Gorzej, gdy ta cała technika ma zastąpić nas. Tłumaczenie, że to dla dobra dziecka ( bo inne dzieci mają, korzystają, nie mam czasu się z nim bawić/uczyć ) jest dość pospolite. Zaraz przychodzi mi na myśl grafika, gdzie czteroosobowa rodzina siedzi na kanapie z laptopem, notebookiem, tabletem i telefonem w ręce, a obrazek podpisany jest ” nasze rodzinne popołudnie i zabawa z dziećmi”. Idealnie.
Najnowsza generacja nigdy nie zastąpi dziecku nas.

Posiadanie

Nasze dzieci zasypywane są ogromną ilością zabawek. Grających, śpiewających, uczących języków, a nawet takich, które już niemowlęta “mają” nauczyć alfabetu czy matematyki.
To już nie są przedmioty, na które dziecko czeka z utęsknieniem, dostawane na urodziny, imieniny czy przeróżne święta. Dziś kupowane są tak jak codzienny chleb.
Często nieprzemyślane, niedostosowane do wieku dziecka. Ładne. Hit goni hit.
Nie wiem, jak Wy, ale ja już dostrzegam ogromny postęp na rynku zabawek i mnóstwo takich, które jak by wróciły z niepamięci i ponownie mogą gościć w naszych domach. Drewniane klocki, kolejki, szmaciane lalki. Nikt mnie nie przekona, że cymbałki czy bębenek na baterie, są lepsze od takich  tradycyjnych, grających dzięki sile, ruchowi dziecięcych rąk. Piszę to mając w domu, dwie gitary. Jedną typowo na baterię, drugą ze strunami – zgadnijcie, po którą sięga Junior ?

Bezstresowe wychowanie

Niestety wielu z nas myli bezstresowe wychowanie, z wychowaniem pozbawionym konkretnych zachowań, zasad, czy obowiązków. Dzieciom wolno wszystko.
Wolno bić, pluć, rzucać się na podłogę w sklepie ( niemal każdy rodzic to przerabia ), wolno nie szanować innych, wolno im wrzeszczeć, by pokazać, że się na coś nie godzą.
Bez wyjaśnienia im pojęcia, dobra i zła.
Takie dziecko pozostawione jest samo sobie.
Nikt mu nie tłumaczy co jest dobre,a co złe. Nie szuka się źródła zachowań, leków, agresji ( poradzi sobie samo ? ). Nie wprowadza się zasad, systemu kar czy też nagradzania. Nie próbuje się okiełznać, małego buntownika ( wyrośnie ? ).
I tak żyjemy sobie razem, a jednak obok siebie. Dziecku wolno. Tylko czy w przyszłości otoczenie, będzie dla niego równie wyrozumiałe my ?

Instynkt

A raczej jego brak. Oczywiście dobre jest to, że w dzisiejszych czasach mamy dostęp do wiedzy, zarówno książkowej, jak i tej w internecie. Jednak mam wrażenie, że często tak bardzo zatracamy się w radach innych, że zatracamy instynkt nasz własny.
Jedna książka każe nosić dziecko tak długo, jak jego ciężar nam na to pozwoli. Inna zaleca, by jak najczęściej izolować dziecko od mamy, by nauczyło się samodzielności (?)
Niedoświadczeni rodzice pozostają w konsternacji, bo czasami informacji z kilku źródeł, nie da się wypośrodkować. Wychowują więc dziecko z przytłaczającą ich codziennie myślą.” czy oby na pewno robią to dobrze ? “. A przecież warto zaufać samemu sobie. Nie książka, nie internet, lecz my najlepiej znamy swoje dziecko. Polegając na sobie, własnych obserwacjach i odrobinie zdrowego rozsądku, wychowamy dziecko tak, jak nie zrobi tego za nas żaden rodzicielski poradnik.

Jestem ciekawa waszego zdania na ten temat.
Jakie jeszcze błędy rodzicielstwa, warto wymienić i spróbować wyeliminować z naszego codziennego życia ?

Komentarze

28 thoughts on “Błędy rodzicielstwa

  1. Wpadłam przypadkiem i się zaczytałam. Blog bardzo fajny i wracam do poprzednich postów 🙂

    A jeśli chodzi o temat to krzyk. Spotkałam się z osobami (moi znajomi) gdy ich dziecko przyjdzie i o coś poprosi to jest krzyk na maleństwo. Bo przeszkadza. Najczęściej spotykane “czego ty kur** znowu ode mnie chcesz” dzieci później rodziców naśladują i znowu przekleństwo w stronę trzy latka bo ono użyło wulgaryzmu

  2. Zmuszanie dziecka do jedzenie,latanie za nim z talerzem robienie mase glupich min i samolociki;) Przyznam sie bez bicia że tego błedu nie udało mi się uniknąć,troszke mi zajęło zanim zrozumiałam że w ten sposób powoduje u syna jeszcze większą niechęć do jedzenia(synek jest niejadkiem). Na swoje usprawiedliwienie powiem tylko tyle ze chciałam dobrze,bałam sie o niego stąd te cyrki.

    1. Z talerzem nigdy nie biegałam, ale samolociki i inne cuda, by go przekabacić, też mi się zdarzały. Przy starszaku, bo tez był totalnym niejadkiem.
      Ale zmuszanie do jedzenia, dla samego jedzenia już nie.
      Przy Juniorze już nie miałam takich zapędów :))

    1. Ja też pozwalam się rzucić na ziemię i ograniczam się do zabezpieczenia terenu, żeby było bezpiecznie. Dopiero jak się dziecko uspokoi ( mówię o Juniorze, bo starszak bardzo szybko wyzbył się takiego zachowania ) tłumaczę, że tak nie wolno i nic na mnie nie wymusi takim zachowaniem.

  3. No to Matka dałaś 🙂 Idealna mama- wkurza mnie ostatnio reklama leku na przeziebienie i mowa o tym, że mama nie może brać zwolnienia- a niby dlaczego? Nie ma prawa chorować jak każdy inny człowiek tylko dlatego, ze jest matką…ale nie będę się tu rozwodzić. Chciałabym, żeby moja córka była chirurgiem plastycznym- miałabym darmowe zabiegi 🙂 żartuję. Nie mam póki co takich zapędów żeby ją do czegośzmuszać. Bedzie robiła to na co będzie miała ochotę…a jak moje podejście się zmieni proszę o porządnego kopa w dupsko 🙂 Izolacja…nie izoluję jej za bardzo ale jeśli ktoś jest chory wolę żeby nie miała za dużego kontaktu- ostatnio miała z osobą “lekko” przeziębioną skończyło się 3 tygodniowym siedzeniem w domu i masakrą przy podawaniu leków i czyszczeniu nosa…może gdyby PT mniej pracował i był ze mną w dzień w domu inaczej bym podchodziła- sama momentami nie daję rady. Zasypywanie zabawkami- meczy mnie to, osobiście wolę książeczki, cymbałki, bębenki i tego typu wynalzaki- niech dziecko trochę użyje wyobraźni a nie ma wszystko podane na tacy- najlepszy laptop Mlodej- kartka z napisanymi literkami 🙂 Ze zwierzętami to też różnie bywa- póki co Młoda lubi wszystkie stworzenia na odległość, ma dystans nie chcę jej zmuszać na siłę do kontaktu. Miałam sytuację gdzie kazano jej głaskać psa, którego dzien wcześniej widziałam tarzającego się w kupie i dawano od razu bez mycia rąk ciastko…komentarza chyba to nie wymaga. Bezstresowe wychowanie- co to jest? Uczę Młodą podstawowych zasad- nie zawsze się do nich stosuje ale powtarzam jak mantrę i po jakimś czasie jest ok.
    Rodzicowi jest ciężko, jeśli popełni błąd od razu jest mu to wytykane. Nie ma ludzi nieomylnych, nie myli się jedynie ten, który nic nie robi 🙂

    1. Ja myślę, że nie ma nic złego w popełnianiu błędów, bo tak jak mówisz, nie popełnia ich ten, który nic nie robi. Ważne, żeby nikt na tym nie cierpiał. Nie ma ludzi nieomylnych, nie ma rodziców idealnych. Chodzi mi bardziej o pewne natręctwa rodzicielstwa, z którymi można sobie poradzić i które wychodzą na dobre i dzieciom i rodzicom.

  4. Jak dla mnie zaprzeczanie- niekonsekwencja. Dziecko z jednej strony uczone jest samodzielności, by za chwilę było we wszystkim wyręczane. Uczymy je szacunku do siebie i własnych rzeczy by potem przymuszać je do dzielenia się ( Podpatrzone w piaskownicy- mama: Adasiu daj chłopcu pobawić się samochodem, bo inaczej pójdziemy do domu!). Dajemy kary, by za chwilę o nich zapomnieć, w ten sposób dziecko głupieje i samo nie wie co jest dobre a co złe. No i jeszcze wyśmiewanie problemów, wysługiwanie i straszenie i popisuwanie się…. o tym pisałam na blogu. ( http://dzieciowakraina.blogspot.com/2014/04/to-tylko-dziecko.html). Niby nowocześni rodzice nie powielają schematów naszych rodziców, ale niestety widać, że nie wszyscy biorą sobie do serca własne doświadczenie z takimi sytuacjami, bo ja spotykam się z nimi bardzo często.

    1. Z brakiem konsekwencji się zgadzam. Sama z tym walczę, bo mam z tym problem.
      Szczególnie w kwestii zakazów i wyegzekwowania np. sprzątania pokoju.
      Nie rozumiem tylko ( albo źle odczytuję ), dlaczego szacunek do siebie i własnych rzeczy, nie może współgrać z dzieleniem się nimi z innymi ? ( chodzi o to, że inne dziecko może popsuć zabawkę ? )

  5. Zrzekanie się dziecka na czas wakacji/ będąc w gościach / na placach zabaw itp…
    Są rodzice którzy myślą że jak mają urlop to tyczy się on również urlopu od dzieci i tak np na plaży dzieci robią co chcą rodzice mają ich gdzieś i tyle, to samo jak przychodzi się do kogoś w gości to o własnym dziecku zapominamy niech inni się nim zajmują no i na placach zabaw po co pilnować dziecka skoro ktoś inny może to robić ??

    1. Moje dziecko ma silną potrzebę “adoracji” jak mówi moja mama. Ona sama wybiera sobie ofiarę i z nią spędza czas. Po prostu z matka 24 na dobę i ma jej dość ja na prawdę nie robię tego celowo idąc gdzieś. Ona sama to robi 🙂 Na placu zabaw nie raz słyszałam żebym jej dała spokój i nie ganiała za nią. Weź nie ganiaj jak leci pod huśtawki na których dość mocno bujaja się starsze dzieci, wchodzi na barierki i próbuje skakać. No nie da się 🙂

    2. Mi się wydaje, że Anonimowi chodziło bardziej o to, że ktoś idzie do znajomych, dziecko np. rozrabia, niszczy, a opiekun zamiast zareagować, czeka na reakcję ze strony gospodarza.
      Tak ja to to zrozumiałam 🙂

      Ale z Tobą się Antyterrorystko zgadzam, tylko nazwała bym to samodzielnością i takim stwierdzeniem mojego syna “mamo ja sam, nie rób mi obciachu” :))

  6. To ja jestem ta izolująca. Może nie do przesady ale nie odwiedzamy znajomych jak są jakieś katary w powietrzu a i z piaskownicy ostatnio wyszłam w trybie pilnym bo przyszły dzieciaki z zielonymi katarami 🙂 więcej wymienionych błędów nie popełniam- mam swoje własne dobrze wytrenowane 😛

  7. Zjedz jeszcze trochę. ..musisz dokończyć. …nie odnajdziesz od stołu aż wszystko będzie zjedzone. …
    Na pewno część dzieci jest przekarmiana . Potem często jako nastolatki i dorośli zostają z problemem nadwagi 😒

Dodaj komentarz