Zrobiłam tę cholerną masę solną tak jak podałyście,
na 1 szklankę soli, 1 szklanka mąki i pół szklanki wody.
Wyszła plastelina…ale ni cholery nie dało się z niej lepić.
Jakaś “za ciężka” była,wszystko się rozpływało…czyli Matka masę sknociła na amen.
Nie mniej jednak,trzeba było wykorzystać okazję,
pobawić się manualnie i kreatywnie z dziećmi.
Poszły w ruch foremki,ręce,słomki,którymi świetnie robi się dziurki,a nawet kapsel od piwa.
Na dywanie armagedon,ale nie klęłam (nawet pod nosem).
Dzieci szczęśliwe,twory wypieczone i pomalowane,
będą prezentem dla dziadków,jak zażyczył sobie syn starszy.
Poniżej nasze wypociny + oczywiście konsumujący masę solną syn młodszy.
Enjoy.
To tyle jeśli chodzi o świąteczne <— ozdoby 🙂
Komentarze
Ostatnio bawiłam się masą solną, kiedy synek spał… Ale miałam frajdę i jakiegoś takiego potworzastego aniołka stworzyłam. Podkradnę od Ciebie pomysł z odciskiem rączki. Cudo!
Pomysł z łapkami rewelacyjny 🙂 A i zabawa jak widzę przednia 🙂
prace cudowne <3 uwielbiam taką zabawę z córcią .
My mamy stópkę z masy solnej 🙂
No Młody to wszamia ta masę jak najlepsze jadło 😀 😛
bo ponoć nie tuczy 😛
Świetny pomysł z tymi rękoma odbitymi w masie solnej! Ja robiłam dla dziadków na prezent same odbijane w farbie na kartce. Ale te są bardziej efektowne!
Na kartce też mamy i ręce i stopy 🙂