Bycie wygodnym ma też jakieś granice.

…czyli jak zachować przytomność we wszechobecnej gadżetomani

Mam nadzieję że tekst zabrzmi wiarygodnie,bo uważam się za matkę wygodną. Jednak wygodność w moim przypadku też ma swoje granice.Przeglądając zarówno polskie jak i zagraniczne strony oraz fora natrafiam na coraz to dziwniejsze wynalazki,które matkom mają ułatwiać życie.

Moim zdaniem nie jako zwalniają one potencjalną matkę z myślenia,mając wykonywać wskazane czynności za nią.

Żeby nie było mówimy o zdrowej w pełni sił matce i zdrowym,dobrze rozwijającym się dziecku,bez żadnych chorób,niewymagającym nadzwyczajnej uwagi.

Monitor oddechu.
Jak byłam z najmłodszym w szpitalu tuż po porodzie był podłączony  
do monitora oddechu i akcji serca.
Zeszła bym na zawał gdy nagle taki monitor zaczął piszczeć na
cały oddział.Panika,serce nie bije,dzieciak nie oddycha.
– Pani kochana (mówię do pielęgniarki) co się dzieję ?
– Ach,proszę się nie martwić,mały mocno śpi,przez co zwolniła się
akcja serca i oddech zrobił się bardzo płytki.
– (ło matko – pomyślałam) To jak ja go mam zabrać do domu ?
Jak ja takiego monitora nie mam ?
Pani mnie zrugała,że po co,że w domu  to głupota,
bo może uśpić czujność rodziców (przy zdrowym dziecku).

Dziecko moje nie było konające,miało paciorkowca,monitor do niczego potrzebny mi nie był.
Faktycznie poleganie na urządzeniu,w którym mogą skończyć się baterie/brak prądu/spięcie,
nie wydaje mi się najlepszym pomysłem. Wystarczy podejść do łóżeczka,sprawdzić i po sprawie,
maszyna nie musi wyręczać matki.

Elektryczna niania z monitorem.
Elektrycznej niani nie krytykuję,                                                                
miała gdy mieszkałam na wyspach i przy dużym domu
była niezastąpiona,dziecko w kojcu na pietrze,
ja oglądająca seriale na parterze.Bez niani płacz było słychać
gdy przechodził już we wrzask…ale czy te monitory są na prawdę niezbędne,czy nasze niemowlę musi być inwigilowane od samych narodzin ? Jak długo da się gapić w monitor ? sporadycznie …
sporadycznie też się do niemowlęcia zagląda – monitor wydaje się być
zbędny.

Pozytywki z nagraną kołysanką,śpiewaną przez mamę.
Usypianie dziecka to jakiś tam rytuał w planie dnia.
Kołysankę śpiewa się 3 minuty…to chyba najdłuższa jaką znam.
Na prawdę musi to za nas robić maszyna ?
Nawet jak nas nie ma to jest ojciec dziecka/babcia/ciocia/opiekunka.
 Już największy fałsz wydaje mi się lepszy od takiego maszynowego śpiewania.
Dla mnie klapa…a przynajmniej strata pieniędzy przy tańszych dyktafonach.

Analizator płaczu dziecka.
To jedna z głupszych rzeczy jakie wymyślono chyba.                                
Jak można nie kierować się matczynym instynktem,
tylko zaufać elektrycznemu robocikowi,
który ma przetłumaczyć dlaczegóż to nasze dziecko wyje.
Kupa?Głodne?Zmęczone?Cierpiące? czy po prostu wredne.
Swoją drogą ciekawe jak często się takie urządzenie myli,
karząc matce nakarmić dziecko gdy w rzeczywistości
chce się ono tylko poprzytulać.


Elektroniczny zegar pielęgnacji dziecka.                                                         
Czyli notuj sobie elektrycznie matka,którym cyckiem mnie karmiłaś,
o które zmieniałaś pieluchę czy o której puściłem bąka.
zamiast wsłuchiwać się w moje potrzeby jak karmienie na żądanie
czy pofatygowanie się o sprawdzenie pieluchy.

HIT dla matki karmiące cyckiem – alkomat .                                             
Bo przecież każda karmiąca cyckiem matka po kilku głębszych
powinna sprawdzić zawartość alkoholu we krwi
nim przystawi swe dziecko do piersi.


Zamiast bliskości lub zwiniętego koca.                                             
Pewnie już to cudo widziałyście,po co podłożyć zwinięty koc,
jak można zakupić takie łapy,ani to ładne ani praktyczne.
A kaska leci…

Zamiast asekuracji kup dziecku kask.
Ja nie wiem,starszy non stop miał guzy,lała się krew czasami,
ale w życiu do głowy by mi nie przyszło żeby mu kask na głowę zakładać.Na prawdę asekuracja dziecko nie jest wysiłkiem,a jak              
się kilka razy przewróci nic nu nie będzie…
całe życie w kasku chodzić nie będzie,
a jak wreszcie się przewróci i nie da Bóg skaleczy będzie tragedia,
bo mama do szkoły kasku nie zapakowała.

Dlaczego akurat taki artykuł dzisiaj…przypadkiem.
Byłam w pewnej drogerii,znalazłam pieluchy dla 4-7 latków (na wyspach to sprzedawały się jak świeże bułeczki),obiadki w słoiczkach o konsystencji papki dla 3 latków oraz witaminy,które uzupełnią całodzienne zapotrzebowanie każdego dziecka na nie (pewnie już owoców i warzyw jeść nie trzeba po nich).
Zastanawiam się ile w tym wszystkim jest lenistwa a ile wygody ?
Ile matek kompletując wyprawkę,daje się nabrać na niezbędniki,kosztujące zazwyczaj kupę kasy,
a w rzeczywistości zbędne. Potem słyszę że na dziecko kogoś nie stać bo wyprawka to minimum 6000 tysięcy,ja wydałam dużo ! mniej..nie ze skąpstwa,kalkulując…bo naprawdę blender z korzyścią dla dziecka można zamienić na widelec,bo nie potrzeba tych wszystkich w/w udziwnień by nasze dziecko było bezpieczne i szczęśliwe.Bo wreszcie nie we wszystkim muszą nas wyręczać urządzenia,czasami warto postawić na przyjemność czerpaną z opieki nad dzieckiem zamiast siedzieć i czekać aż któreś z urządzeń wyda z siebie głośne “pippp” by oznajmić że oto nadszedł czas zmiany pieluchy,mimo iż ta wcale tego nie wymaga.Suplementy nie zastąpią poczciwej marchewki,siedmioletnie dziecko sikające w pieluchy to niemal kaleka,a trzylatek karmiony papkami ze słoiczka,woła o pomstę do nieba,bo gdzie tu frajda z jedzenia,
przy wciąganiu makaronu czy nawet jedzeniu rękami.

Jak ktoś ma chęć posiadać takie gadżety,niech kupuję,pewnie znajdzie coś pożytecznego dla siebie,
pewnie jakieś urządzenie się sprawdzi,ułatwi,będzie uwielbiane.
Bądźmy wygodne,pozwólmy sobie na lenistwo,ale polegajmy na sobie a nie automatach i przede wszystkim nie wyrządzamy krzywdy naszym dzieciom pozbawiając ich dobrych nawyków czy samodzielności.
I niech nas rodziców nie zwalniają te wszystkie fajne gadżety z myślenia.

pozdrawiam
L.

* zdjęcia urządzeń przypadkowe

Komentarze

8 thoughts on “Bycie wygodnym ma też jakieś granice.

  1. Mleczny alkomat po prostu wymiata:O Miałam monitor oddechu dla dziecka- wygrałam w konkursie zanim dziecko się nie urodziło. Fakt, mieliśmy chwile jak każdy rodzic- O Boże moje dziecko nie oddycha! Ale nic z tych rzeczy, przy monitorze jeszcze gorzej panikowaliśmy, oddałam go/wysłałam dla chorej dziewczynki, która ma problem z bezdechem nocnym. Przynajmniej wiem, że spełni swoją funkcję, a mi korona z głowy nie spadnie jak zajrzę do łóżeczka w środku nocy:)

Dodaj komentarz