Czekam na rok szkolny z upragnieniem!

Od dnia zakończenia roku szkolnego, jestem gotowa na jego rozpoczęcie. Z utęsknieniem czekam, aż wreszcie moje życie wróci do swojego ustalonego rytmu. Wakacje są cudowne, wakacje to fantastyczny czas budowania wspomnień i dużo wspólnego czasu, ale to kombinowanie w pojedynkę przez dwa miesiące, by zapewnić dzieciom opiekę, pogodzić pracę z przyjemnościami i jeszcze dotrwać do końca wakacji z taką samą liczbą dzieci- wykańcza!

Rok szkolny, to poukładany według planu rytm dnia, podzielony na obowiązki i przyjemności, wyznaczony konkretnymi godzinami. Dopóki pracowałam tylko w domu, było to dla mnie mało ważne, ale od kiedy pracuję także na etacie, jest to dla mnie zbawienie. Szczególnie, że jestem zdana sama na siebie i tak nie bardzo mogę zrzucić na kogoś, że zapomniał odebrać juniora z przedszkola.

Podczas urlopu wiadomo- no problem. Wstawaliśmy kiedy chcieliśmy ( kiedy dzieci zdecydowały, czyli zawsze za wcześnie), wyjeżdżaliśmy, zwiedzaliśmy, bawiliśmy się i znieśliśmy limity na przyjmowane kalorie. Słowem- rozpusta dla ducha i katorga dla portfela. Katorga, bo wiadomo gofry i lody w lecie smakują bardziej, a i matka po całym dniu musi się znieczulić, przed kolejny, dniem świra.  Jednak moment mojego powrotu do pracy okazał się logistycznie problematyczny. Kilka tygodni okłamywania Juniora, że starszak CHODZI do szkoły, tylko na późniejszą godzinę i wraca wcześniej niż on z przedszkola- nie do końca zdało egzamin, bo przecież TO NIESPRAWIEDLIWE. Tłumaczenie, że “mama need make money” też nie, bo był gotowy oddać mi wszystkie drobne ze skarbonki, żebym została w domu. Zostawienie juniora pod opieką brata- nie tyle, że nie legalne- oj nie!!! Ja po prostu nie byłabym w stanie przyjąć takiej dawki prozaku, żeby potem mieć odwagę wrócić do domu!

Kombinowałam z pomocą dziadków ( biorąc urlopy na zmianę) i z przedszkolnym dyżurem (dzięki Ci borze zielony za fantastyczny program przedszkolny i pedagogów). Udało się przetrwaliśmy, ale kluczowe okazało się zaangażowanie gnomów w planowanie nowego roku szkolnego, do którego mieliśmy zupełnie inne podejście. Oni chcieli odwlec ten moment w nieskończoność i skupić się na Minecraft’cie, kąpielach w jeziorze i wieczornym poszukiwaniu glizd na rybne wyprawy z dziadkiem, ja pragnęłam go przyśpieszyć, kłaść ich znowu spać o 20:00 ( latem o tej godzinie…mamo, przecież świeci słońce!), nie być kuszoną apetycznymi, ociekającymi dobrocią goframi i nie martwić się, co ja mam z nimi zrobić jutro o 7 rano.

Pewnie, że matką jestem egoistką i myślę też o sobie. Trudno, ich szczęście to powiedzmy sobie szczerze, jest zależne od mojego zdrowia psychicznego, a że nie mogę chodzić do pracy naćpana prozakiem i z butelką whiskacza pod pachą, to muszę uwzględnić nie tylko wymęczenie dzieci za dnia (żeby błagały o wcześniejsze pójście spać), ale także względny spokój dla siebie na chociażby przeczytanie książki czy upojny wieczór z Netfix’em.

Nowe biurka, nowa aranżacja pokoju i wreszcie wybór zeszytów, poszukiwania piórników i najdziwniejszych długopisów, które w obecnych czasach nie mogą tylko pisać! one muszą strzelać, świecić i grać marsz pogrzebowy podczas pisania sprawdzianów z ortografii. To wszystko razy dwa, bo jednak dwunastolatek chce przybory i zeszyty z emotką kupy (to chyba odzwierciedla jego radość z powodu powrotu do szkoły ???), a przejęty zerówką junior postawił na motywy militarne moro (jako chęć walki z nowymi wyzwaniami).

Pewnie, że zaciskałam zęby na kruchej krawędzi kieliszka z winem, kiedy okazywało się, że gumka musi mieć kształt czołgu, a piórnik ma przypominać gameboy’a, ale jakoś w komplecie przetrwaliśmy przez te poszukiwania i wreszcie nadszedł upragniony moment zakupów. Znaczy ich upragniony, mój mniej…bo się zaczęły letnie wyprzedaże i zamiast kupować plastelinę w neonowych kolorach, wolała bym kupić setną czarną bluzkę, no ale wiadomo, dzieci- obowiązki najpierw, przyjemności będą jak mi coś z budżetu skapnie.

Z pomocą  jak zawsze przyszła moja ukochana księgarnia internetowa taniaksiazka.pl., która przygotowała (jak zawsze w czas) promocję właśnie na artykuły szkolne, podręczniki i pomoce naukowe.

Pobuszowaliśmy więc pośród dużego wyboru artykułów papierniczych [ TUTAJ], a przy okazji skorzystaliśmy z wyszukiwarki podręczników, która bardzo ułatwiła nam wybranie odpowiednich brakujących książek. Na szczęście niewielu, bo jako rodzic ucznia szkoły podstawowej  musiałam zakupić tylko książki do religii (lub etyki) i do nauki drugiego języka obcego (starszak ma angielski i niemiecki)

Wszystko w jednym miejscu, duży wybór, dobre ceny i szybka wysyłka, pozwoli także Wam zdążyć na rozpoczęcie, tego jakże wyczekiwanego przeze mnie początku roku szkolnego.

Zatem namawiam  Was na skorzystanie z oferty rabatowej taniaksiazka.pl., a za zaoszczędzone pieniądze kupcie sobie więcej książek…i dobre wino, bo przecież powrót dzieci do szkoły wymaga odpowiedniego świętowania.

If you know what i mean 🙂

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze