Masz w domu książkożercę, czy raczej niejadka?

Często mówiąc o poczynaniach, pasjach czy zdolnościach dzieci, mówimy kolokwialnie, że wyssały to z mlekiem matki. Ja co prawda (jakkolwiek to nie zabrzmi) wyssałam raczej z ojca, ale już moje dzieci zdecydowanie ze mnie. W moim rodzinnym domu książki były zawsze za sprawą taty. Pamiętam pierwsze serie małych książeczek z “Tygrysem”, które podczytywałam po kryjomu, bo przecież były to książki dla dorosłych. Spacery z tatą do biblioteki, patrzenie na tatę, który zawsze coś czytał, nawet kosztem zarwanych nocek- to obraz mojego dzieciństwa. Mama nie czytała wcale. No więc odziedziczyłam to po nim i starałam się zaszczepić tą miłość we własnych dzieciach.

Książki dostają od zawsze, po książki sięgają często, ale nigdy z przymusu. Zawsze starałam się, by były tematycznie odpowiednie, nie tylko dla ich wieku, ale zdecydowanie dla ich zainteresowań. Na półce starszaka znajdziecie więc mnóstwo! horrorów, książek o Lego, poradników do Minecraft’a, opowieści Fnaf’a, czy poczciwego Hickoka. Junior znudził się całkiem niedawno Brzechwą, Andersenem czy braćmi Grimm, na rzecz Mikołajka czy Lessi’ego i Mai. Z tą różnicą, że starszak zaczytuje się sam, a juniorowi zawsze muszę towarzyszyć ja. I nastała ten moment, gdy z racji gotowości emocjonalnej i goniącej nas pierwszej klasy, junior zaczął czytać sam. Sam!

Ja wiem, że to są pojedyncze słowa, że czasami tylko sylaby, ale czyta i napawa mnie ogromna dumą ze swojej determinacji. To jeszcze nie są zdania. To jeszcze jest gubienie kontekstu wypowiedzi, ale próbuje i zdaje się być w tym niezłomny. Uwielbiam, gdy jego pulchny paluch śledzi litery na papierze, a jego głowa paruje od wysiłku by literując nie pominąć żadnej literki przy składaniu słowa. To takie emocjonujące. Gdybym miała wybierać, to wolałabym, żeby moje dzieci nie znały tabliczki mnożenia, ale nie wyobrażam sobie, żeby nie czytały papierowych książek.

Piszę Wam o tym, bo wiem że wiele z Was jest na podobnym etapie wychowywania dzieci co ja i jestem pewna, że ucieszycie się z możliwości, która pojawiła się na naszym rynku wydawniczym za sprawą Wydawnictwa Wilga. Wydawnictwo przygotowało trzy poziomową serię książek dla dzieci uczących się czytać, która jest ciekawym wsparciem w stawianiu pierwszych czytelniczych kroków. “Książkożercy” pomagają wejść małemu czytelnikowi w świat liter, słów i zdań, zgodnie z poziomem zaawansowania. Książeczki to zabawne i wciągające historie bohaterów, pełne zagadek, przygód i tajemnic. Naprawdę się je pożera! Książki oznaczone są stopniami zaawansowania, dzięki czemu rodzic z łatwością wybierze taką książkę, którą dziecko jest w stanie przeczytać samo.

Zatem, poziom A odpowiedni jest dla maluchów, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z literami. To duża czcionka, proste słowa z jak najmniejszą liczbą dwuznaków i liter ze znakami diakrytycznymi, oraz pojedyncze zdania na stronie, w towarzystwie pięknych ilustracji. Poziom B to wprowadzenie w słowach wieloznaków i znaków diakrytycznych, pojawiają się zdania zarówno pojedyncze, jak i złożone. Mamy także większą liczbę zdań na stronie, oraz słownik trudnych wyrazów. Finalnie docieramy do poziomu C, czyli poziomu zaawansowanych książkożerców. Tutaj nie ma już żadnej taryfy ulgowej, pojawia się także ortografia i długie zdania. 

Na końcu każdej książki znajdują się pytania, dzięki którym łatwo możemy zweryfikować ile dziecko zrozumiało z czytanego tekstu. Jest też zestaw nagrodo-naklejek, które nasz mały czytelnik może zdobywać podczas szlifowania czytania. książki maja ciekawą treść, ładną szatę graficzną i zdecydowanie uczą przez zabawę. Polecam bardzo.

 

 

Książki możecie nabyć min. w mojej ulubionej księgarni taniaksiazka.pl KLIK 

 

 

 

Komentarze