Dzień Dziecka spędziliśmy na ulicy

Większość Matek stara się, by każdy dzień był dla jej dziecka wyjątkowy i niezapomniany.
( np.dla urozmaicenia w dni parzyste każe sprzątać dzieciom ubrania,w dni nieparzyste zabawki. Albo serwuje na obiad raz ziemniaki z marchewką,raz marchewkową z ziemniakami 🙂

Jednak każda chyba Matka, pierwszego czerwca, stara się by był to dzień wybitnie wyjątkowy (Matka Wyrodna, dorzuci do zabawek i ubrań groch,a Matka Wspaniałomyślna,poda do ziemniaków i marchewki kawałek mięsa).
Większość rodziców jednak chce sprawić, by dzień ten był dniem od świtu do zmierzchu po dziecięcemu.
Tak, też było i u nas, dnia dzisiejszego.
Hasło dnia było jedno.

Dzieci,mimo swych protestów, zostały wyciągnięta z łóżek skoro świt o 9 rano ! Barbarzyństwo – w pełni się z nimi zgadzałam. Jednak by plan mógł wypalić, czyn ten był konieczny. Dostali też wybór co do menu na śniadanie. Starszak zjadł (jakże nieświąteczne) płatki z mlekiem, Junior pomemłał banana i tost.
Tańcząc najbardziej durny taniec w moim życiu (zrobiłam to !) odśpiewałam wedle życzeń dzieci 
– życzenia dla nich.
Wyruszyliśmy na starocie.

Tam, ku rozpaczy nas niemal całej rodziny,na jednym ze stoisk czekał ON.
Zmora moja sprzed lat niemal siedmiu. Nazywany przeze mnie Lalą, okazał się Po.
Punkt drugi programu stary rynek. 
Na starym rynku mieliśmy popatrzeć na koziołki, punkt dwunasta.
Niestety zjawiliśmy się dziesięć minut później i pozostało nam tylko popatrzenie na zmianę warty.
Kolejny punkt programu – Stary Browar i sklep znienawidzony przez portfele rodziców – Smyk.
W drodze do niego, Matce zachciało się dorównać niejakiemu Wolińskiemu.
Tym sposobem powstało najbardziej nieudane selfie w sieci.
Kolejny przystanek – park. Miało być siedzenie na trawie, było bieganie za Juniorem.
Myślę, że jego miny nie wymagają zbyt rozbudowanego komentarza 🙂
  Tak, Ci ludzie czekają,aż on przejdzie,swym tanecznym krokiem 🙂
Następnie udaliśmy się na obiad.
Nazwy knajpy nie zdradzę, bo w zamyśle mieliśmy iść zjeść do baru “U dziadka”,ale ponieważ było zamknięte – zjedliśmy w tej – średnie jedzenie. Oczywiście starszak dostał taki obiad, jaki dzień.
Radosny 🙂
Po posiłku,udaliśmy się na warsztaty. Pierwsze z nich – bębniarskie  (?) wciągnęły starszaka i dały upust jego energii.

Matka też się nie nudziła. Był Lil Wayne, Kanye West, 50 Cent, MobbyDeep i Talib Kweli. Kurde, no nie rozdawali autografów,ale grali i tańczyli 🙂
Były też warsztaty rysunku

No i były fury !

Warsztaty florystyczne…

… i chemiczne o_O
I starszak w tv…o tam, za tymi pasami czarnymi (Matka foto spierniczyła)
Z Elmerem pogadaliśmy trochę.
Popatrzyliśmy jak młodzież tańczy.
 A potem czekaliśmy czekaliśmy czekaliśmy,aż Juniorowi minie bunt. 
Matka mu nie chciała kupić damskich perfum.
 Ech, co za Matka.

Sobie zażyczyli i wybrali prezenty na przyszły rok już nawet ! ! !
A na końcu fotografowałam już tylko rozsypane cukierki …
Wpadek było kilka, ale gęby mieli zadowolone 🙂 Najważniejsze !
Prezenty ? Były, ale co tam prezenty !!! Liczy się nasz wspólny czas.
Po powrocie padli jak muchy,a mnie nogi do D wchodziły. Wspaniały dzień !
p.s  Dzieci też miały dla mnie prezent ! Po powrocie do domu podarowały mi aparat fotograficzny.
 Tak, ten który mi zaginął. Okazało się iż jakimś dziwnym,niewytłumaczalnym cudem był w tapczanie starszaka.
Tak więc karać już Was takimi brzydkimi fotkami nie będę 🙂
Komentarze

34 thoughts on “Dzień Dziecka spędziliśmy na ulicy

  1. Ja po prostu Olafa kocham jak dziecko własne! Jego słodycz mnie powala. Już nawet widzę jak on idzie i tą głowę tak charakterystycznie przekrzywia mówiąc słodko “nieee mama” 🙂

  2. Fajny mieliście dzień dziecka. U nas miało nie być prezentów, ale że w sobotę byliśmy na zakupach, a w empiku były książki dla dzieci 3 za 2, no to żal było nie skorzystać.
    A Po dobrze znamy- mam takiego samego- Pola przytargała od jakiejś kuzynki i jak już go schowam, to jakimś cudem ona go odnajdzie i lata z nim wołając, że to lala, ale w sensie lalka 😉 Bo teletuptusiów nie ogląda

  3. Koziołki zaliczyliśmy, ułanów widzieliśmy, na bębnach graliśmy, a Julek mój dodatkowo dał pokaz taneczny do Happy 🙂 Chyba się normalnie mijaliśmy. Niestety drugą połowę Dnia dziecka spędziłam ściskając muszlę klozetową bo się czymś zatrułam O! I do dziisaj mnie trzyma…. Ale Młody nasz zadowolony, to najważniejsze 🙂

  4. Hahah…najbardziej mi się podoba prezent dla najstarszej 😉 ChłopakY wiedziały jak wprawić w dobry nastrój rodziców, a później jeszcze ten prezent…dzieci to jednak największy skarb 🙂

  5. Pewnie najwazniejszy w tym dniu jest czas spedzony z dziecmi a nie ilosc zakupionych prezentow. super mieli dzien wspolczuje bolu nog i lacze sie w nim ja tez padlam jak kawka tak mnie moje pociechy zmordowaly ale najwazniejsze ze ona dnia dziecka dlugo nie zapomna 🙂

  6. A u nas nie było prezentów (nie licząc festynowych wiatraczków z 5 zeta). Był rodzinnie spędzony czas w plenerze 🙂 Była kiełbasa z grilla, Jazda na byku, strzelanie z łuku, dużo lodów i coca cola 🙂

  7. Ja myślę, że nie ważne gdzie się jest, najważniejsze żeby być Razem 🙂
    Bo tak naprawdę Dzień Dziecka powinien być każdego dnia i nie mówię tutaj o dawaniu prezentów. Mam na myśli to co dla dzieci się liczy, że MAMA JEST 🙂 No bo przecież żaden stos zabawek nie zastąpi bliskości, poczucia bezpieczeństwa i uśmiechu mamy 😉
    Pozdrawiam

  8. U nas miało być super, a szału nie było.
    Rano plażing, chwila zabawy w domu, a potem Kuba postanowił pójść spać, wstaliśmy to było zimno i pochmurno. :< Dupa, a nie Dzień Dziecka…

Dodaj komentarz