W sumie uważam,iż moje dzieci maja Dzień Dziecka dość często.
Matka (jeszcze) nie stawia w kącie,nie posypuje ran solą,karmi,myje i ubiera.Nie krzyczy (zdarza jej się podnieść głos),nie bije…nie znęca się fizycznie,ani psychicznie (chyba że zakaz oglądania bajek,albo jedzenia słodyczy się kwalifikuje,to wtedy tak,znęcam się psychicznie – czasami).
Mata służy zawsze dobrą radą,wysłucha,nawet jak siedzi przy komputerze,ma podzielną uwagę i przecież kiwa głową,że rejestruje to,co dziecko do niej mówić (ale o co chodzi ? serio,pozwoliła Ci zjeść całą tabliczkę czekolady i wysłać smsa za 25 zł – zdarza się rzadko !).
Matka jest raczej z tych mniej konsekwentnych jeśli chodzi o nową zabawkę,która znudzi się jeszcze tego samego dnia,ale ładnie wyglądała na ryneczkowym czy odpustowym straganie,czy o kolejna gazetę,którą po godzinie zawiąże sznureczkiem na stosie makulatury.To dlatego,że sama lubi shoping.
Matka pozwala by syn starszy nie jadł…bo wie,że potem zje wszystko.Nie lubi jaj,więc matka potrafi przemycić cztery w naleśnikach (mam cię),przemyca też warzywa,zioła i owoce,oraz wieczorową porą ciastka…ale to dla siebie ;P
Więc tegoroczny Dzień Dziecka upłynął nam na szwędaniu się i samodzielnym szukaniu atrakcji,na drodze spaceru. Udało się,poniżej kilka fotek 🙂 Były upominki,malowanie twarzy,gry i zabawy,a to wszystko rozłożone na dwa dni 🙂
I właśnie o to chodzi, żeby Dzień Dziecka był dla dziecka! Super dzień (czyt. dwa dni 😉 ) zaserwowałaś dzieciakom 🙂
superowo i mieliście w dodatku ładną pogodę
zapraszam do mnie na konkurs, do wygrania fotoksiązka, niezwykła pamiątka
no fajnie fajnie 🙂 fajny dzień dziecka