Jak nie robić nic?

Nastały czasy, gdzie nasze życie toczy się w dużej mierze w mediach społecznościowych. Nawet to rzeczywiste, codzienne, przenosimy tam w coraz większym wymiarze. Otaczają cię rzeczy nierzeczywiste, kreowane przez  wizualizacje produktów, idealne zdjęcia w mediach społecznościowych, zbawienne aplikacje, dzięki którym zaoszczędzamy mnóstwo czasu. To one dbają o to, byśmy w odpowiedni i oczekiwany przez odbiorców sposób pokazali to, co akurat robimy. Otaczamy się całą masą narzędzi, które dostosowują nasz przekaz do odbiorców. Odbiorców, nie przyjaciół czy znajomych- to dość kuriozalne, prawda?

Przy tym wszystkim żyjemy w przeświadczeniu, że musimy pokazywać innym, że coś robimy. Dzisiaj czas to pieniądz, a jest jeszcze tyle do zrobienia! Już kładąc się do snu, w głowie pojawia się myśl: “Jutro muszę…”. Jeśli nie wykażesz się produktywnością, to… świat się nie zawali. Wręcz przeciwnie – zrobimy mu przysługę.

W intrenecie krążą list “TO DO”, kalendarze planujące dzień za dniem, planery pomagające panować nad ładem każdego dnia. Rozpoczynając tydzień myślimy nad tym, co zrobimy w weekend, zaczynając weekend planujemy już poniedziałkowy poranek. Presja produktywności jest ogromna. Rozmowy sprowadzają się do list rzeczy, zrobionych każdego dnia: dzisiaj byłam u fryzjera, zrobiłam pranie, zawiozłam dziecko na zajęcia, wypisałam dokumenty bla bla bla. Rzadko zdarza się nam usłyszeć: obejrzałam dwa odcinki serialu, pospałam trochę, poczytałam, poszłam na spacer…w sumie, to nic dzisiaj nie zrobiłam.

Nic nie robienie, nie czyni z nas ludzi pozbawionych ambicji, leniwych, czy nieatrakcyjnych. Nic nie robienie czyni nas ludźmi wolnymi od oczekiwań, reakcji, ocen. Nic nie robienie, to robienie wszystkiego tego, czego nie pokazujemy, by zyskać poklask, uznanie, gratulacje. Nic nie robienie, to wszystko to co robimy, bo wynika z naszych potrzeb, kaprysów, ochoty, czy przypływu chwili. I nawet jeśli pokazujemy to innym, to widać różnicę, gdy kadry naszego życia nie są ułożone, przez co są prawdziwe i pokazują, że potrafimy jeszcze cieszyć się ze wszystkiego. Że pierdoły sprawiają większą radość, niż wszystko to co planujemy od linijki w tym zabieganym świecie.

I to NIC jest kluczowe, bo okazuje się, że w tym kontekście to COŚ.

Nic nie robienie, nie oznacza wcale porzucenia wykonywania wszelkich aktywności, nic nie robienie, to robienie wszystkiego tego, co nam osobiście sprawia przyjemność, bez oczekiwania, że zostanie zauważone przez innych. Tu wcale nie chodzi o bycie produktywnym, tu chodzi o to by robić rzeczy, które dla nas są ważne, które nam sprawiają przyjemność, które nie znajdują się na liście wtorkowego TO DO, lecz są spontaniczne, lub wynikają z naszej chwilowej potrzeby i chęci zaspokojenia tylko i wyłącznie naszych potrzeb. 

W czasach, kiedy tracenie czasu jest powszechnie potępiane i uznawane za najgorsze z możliwych marnotrawstw, Jenny Odell w książce Jak robić nic? Manifest przeciw kultowi produktywności, zachęca, aby swoją uwagę skierować na świat rzeczywisty – pełen różnorodności i inspiracji. Przekonuje, że tylko zmniejszając lawinę wymagań i rozpraszaczy, możesz dostrzec jego prawdziwe piękno, a także problemy i realne rozwiązania. Jenny Odell pokaże ci, że czasem warto nic nie robić i skupić się na sobie i swoich potrzebach. Książka ma na celu zaprezentowanie czytelnikom nowej perspektywy i zerwania z mitem produktywności. Krytykuje kapitalistyczne postawy, w których o wartości człowieka decyduje jego wydajność i przydatność dla systemu.

Rozpraszacze to te nasze ukochane social media, telewizja, telefony, wszystko to, co nieświadomie wymusza na nas pewne zachowania oraz czynności, którymi mamy potrzebę pochwalić się przed innymi, aby nie być posądzonym o nic nie robienie. To stygmatyzowane nic nie robienie, które zaburza w ich oczach naszą produktywność. Coraz częściej robimy coś z myślą o innych, zupełnie zapominając, że robimy to tylko dla siebie.

Ta książka jest tak dobra i prawdziwa. Idealna dla tych, którzy złapali się na tym, że ich jedynym życiowym planem, jest okazanie się posprzątanym domem, czy zaprezentowanie wyjścia do spa, tylko po to, by otrzymać satysfakcjonującą ilość reakcji pod postami na fb. Nie zrozumcie mnie opatrzenie, mówię o ludziach którzy robią te rzeczy po to, żeby mieć o czym mówić, ale przede wszystkim po to, żeby inni mieli o czym mówić. Nie posiadają hobby, nie potrafią odłożyć komórki, denerwują się na zbyć opieszałą reakcję znajomych, gdy wrzucają coś w social media.  Każdy ich ruch przemyślany jest pod kątem odbiorcy (niezależnie od tego, czy jest to reakcja w social mediach, czy w realnym życiu), pozbawiając się jakiejkolwiek przestrzeni na naturalność, spontaniczność, improwizację…oni nawet grzywkę podcinają tak, żeby to się dobrze prezentowało na zdjęciach, a nie żeby pokazać jaki to fun, czy wręcz przyjemność z tej sytuacji.

Zapominają o fundamentalnej podstawie, aby robić coś dla siebie, dla przyjemności, dla zabawy, tylko dlatego, że maja na to ochotę. Przykładem mogą być zarówno media, jak i rzeczy zupełnie prozaiczne. Tym samym sami napędzamy kult produktywności, bo nie pozostawiamy sobie przestrzeni na pomyłki, spontaniczność, własne przyjemności. Sami poddajemy się ocenie innych i jak idzie zaobserwować, bardzo przeżywamy, jeżeli reakcja otoczenia nie jest taka, jakiej się spodziewaliśmy. Zapędzamy się w kozi róg. Każdy nasz ruch jest zaplanowany, a to z kolei powoduje, że coraz częściej nie potrafimy sobie poradzić z porażką, jeżeli w ogóle można użyć tego słowa w tym kontekście. Bądźcie spontaniczni, nie prasujcie prześcieradła, gdy chcecie wrzucić zdjęcie z oglądania serialu na Netflix, nie chowajcie kromki ze smalcem, eksponując na zdjęciu prosecco, nie martwcie się, że w kadr wdarła Wam się suszarka z praniem, wszak wszyscy pierzemy, wszyscy mamy apetyty i zdarza nam się wyjść w domu w pogniecionej bluzce.

Przestań się zamartwiać i zacznij cieszyć się życiem. Wyłącz Facebooka i spotkaj się z przyjaciółmi w parku; obejrzyjcie razem film, odwiedźcie muzeum. Życie jest za krótkie, żeby spędzić je w pracy lub w Internecie! Spróbuj na nowo nauczyć się czerpać radość z niedzielnego spaceru, niezakłóconego myślami o obowiązkach. Skończ co kilka minut sprawdzać, ile polubień i komentarzy pojawiło się pod twoim najnowszym zdjęciem na portalu społecznościowym. Nie zawsze musisz być produktywny, by twoje życie miało wartość! Pozbąć się nadmiaru obowiązków i wymagań wobec samego siebie, aby móc dostrzec otaczające nas piękno i wejść w kojący dialog z samym sobą. To się nazywa życie, nie ma sensu go ciągle idealizować 🙂

W księgarni taniaksiazka.pl znajdziecie również inne poradniki w dziale literatura faktu

Tania książka - Tanie Książki i podręczniki

Komentarze