Jak zmieniła się matka na przestrzeni wieków?

Na początku był chaos, a później było już coraz piękniej…i dokładnie tak samo jest z macierzyństwem.

Najpierw jednak jest kobieta. Kobieta, która ma prawo zdecydować, czy widzi się w narzuconej jej przez społeczeństwo roli matki. Dziś kobiety coraz częściej mają odwagę, by jasno i głośno zadeklarować- że ta rola ich nie interesuje. Niestety nadal nie spotykają się ze zrozumieniem, postrzegane są jak wybryk natury, często poddawane są presji nie tylko obcych, ale i rodziny. Niemal od zawsze życie kobiety sprowadzało się do tego, by ją do roli matki sprowadzić, za wszelką cenę. Presja otoczenia, a także poczucie obowiązku, który trzeba wypełnić- nadal jest spotykane. Nadal się im ulega wbrew sobie.

Mam problem, by stwierdzić, czy na przestrzeni lat postrzeganie matek bardzo się zmieniło. Czy kiedyś były bardziej gloryfikowane, czy tylko dziś często są powodem kpin, docinek, stygmatyzacji i nieprzychylnych komentarzy. Jedno się nie zmieniło z pewnością. Od zawsze matki kontrolowane są przez społeczeństwo, śledzi się ich każdy ruch, wytyka błędy, wypłaszcza ich role, bagatelizuje potrzeby, zrzuca na nie balast odpowiedzialności całkowitej. Często w kontekście podejmowania decyzji, dokonywania wyborów słyszymy, że przecież dziecko ma matkę i ojca, jednak w przypadku złych incydentów, wypadków, to na matkę spadają wszystkie gromy świata.

Wiele kobiet zapytanych o macierzyństwo powie, że to cudowna życiowa przygoda, że nie wyobrażają sobie nie być matkami, że to czas wyjątkowy cudowny i wart każdego poświęcenia, że dopiero wtedy poczuły się spełnione. Inne, zdecydowanie oznajmią, że absolutnie nie widzą potrzeby przeżywania tej roli w swoim życiu. Będą też takie jak ja, które stwierdzą, że macierzyństwo wcale nie jest cukierkowe, ale to ciężka orka- często ponad siły- co nie zmienia faktu, że przynosi tyle samo radości co złości. Są też takie kobiety, które chcą i nie mogą mieć dzieci, albo tracą kolejne ciąże i nie mają ochoty odpowiadać na te pytania.  I wszystkie mamy rację i wszystkie mamy prawo tak się czuć! Każda z nas ma prawo postrzegać macierzyństwo na swój własny sposób i ważne jest by nie pozwolić nikomu by nam narzucał swoją wizję i jedyną słuszną rację postępowania. To, że dla Ciebie coś jest cudowne, nie oznacza że takie musi być dla mnie i fakt, iż mam inne zdanie, nie czyni ze mnie złej osoby! Nie czyni ze mnie złej matki! Nie czyni ze mnie przede wszystkim złej kobiety!

Począć, poronić, począć, poczuć pierwsze ruchy płodu, nosić pod sercem, urodzić, przeleżeć w połogu.

Przewijać, karmić, usypiać, nie dosypiać, dbać, wiedzieć, czuć, nie wiedzieć, dawać sobie radę, zapewnić utrzymanie, nie dawać sobie rady, próbować się dowiedzieć, mówić, milczeć, płakać, śmiać się.

One właśnie – te wszystkie czasowniki – najlepiej podsumowują macierzyństwo, szczególnie to wczesne.

Dziś, w dobie social mediów cały czas obserwujemy rywalizację między matkami. Obserwujemy batalie dorosłych kobiet, które prześcigają się w argumentach- która z nich zasługuje na miano prawdziwej matki. Od 14 lat dyskusje na forach internetowych, a teraz także na portalach, wyglądają dokładnie TAK SAMO! Absolutnie NIC się nie zmieniło. Zaczyna się od oceniania Twojego krocza. Nadal mamy rywalizację odnośnie porodu: naturalny czyni Cię matką, cesarka to tylko wydobęciny. Rodzisz bez znieczulenia, więc poświęcasz się dla dobra dziecka, bierzesz znieczulenie- jesteś zwykłą egoistką. Potem  wszyscy zaglądają Ci w piersi, żeby kontrolować twoją laktację, mimo iż dla Ciebie butelka jest idealnym rozwiązaniem, nie tylko z racji braku pokarmu, ale także dlatego że karmienie dziecka piersią jest dla Ciebie barykadą nie do przebicia! Żadna “prawdziwa” matka nie przyjmie do wiadomości, że ssanie przez dziecko piersi może być dla kobiety niekomfortowe! Karmisz 3 miesiące za krótko- minimum rok. Karmisz dwa lata?- pewnie czerpiesz z tego seksualna przyjemność.  Zbyt cienko ubierasz, za grubo ubierasz, nie takie mleko, nie taka dieta, za krótko karmisz, za długo karmisz, źle karmisz, nie taki wózek, brzydkie imię, nie takie przedszkole, za szybko chodzi, za późno mówi…cokolwiek zrobisz, jak bardzo byś się nie starała zrobić dobrze, jak bardzo ufasz sobie, własnemu instynktowi i dziecku, zawsze, absolutnie zawsze znajdzie się ktoś, kto Ci to wszystko zburzy. Ktoś kto napluje Ci w twarz, sprowadzi Cię do parteru, sprawi, że poczujesz się koszmarnie tylko dlatego, że masz odwagę robić po swojemu, a nie tak- jak oczekuje tego od Ciebie społeczeństwo. Wybierasz in vitro, leczysz bezpłodność, może z jakiegoś powodu nie możesz mieć dzieci, za słabo się starasz, skupiasz się na przyjemności, a nie na zapłodnieniu! Zaadoptuj, zaadoptowałaś- nadal nie jesteś matką, bo nie urodziłaś!  Nie masz dzieci? Jesteś egoistką, nie jesteś wartościową kobietą- nikogo nie interesuje jak długo starasz się o ciążę i ile razy poroniłaś- powinnaś urodzić, powinnaś! Generalnie większość życia kobiet, to obijanie się o jakieś “powinnaś”. Dość!

Co jeszcze się nie zmieniło, na przestrzeni lat? To, że rola matki jest niedoceniana, a kobiety nie mogą liczyć na wsparcie, bowiem z punktu widzenia społeczeństwa, powinny sobie poradzić z tym same. Nie ty pierwsza, nie ostatnia zostałaś sama z dzieckiem. Inne dają sobie radę, więc weź się w garść. Nie narzekaj, rób to co do Ciebie należy!  Powinnaś to wiedzieć, matki to wiedzą, matki to czują. Przytyłaś- zrób coś z sobą. Schudłaś- nie dbasz o siebie. Jak zadbasz o dziecko. W przeszłości takie sytuacje miały miejsce notorycznie. Kobiety zarówno kiedyś, jak i teraz  często w połogu zostawiane są same sobie. Z wychowywaniem, chorobą, depresją, stratą dziecka i natłokiem obowiązków bez wsparcia partnera czy najbliższych i nie mówię, że nic się nie zmieniło- mówię tylko, że zbyt wolno się to zmienia, że nadal obserwujemy to zbyt często!

Mimo tak częstego zmęczenia i poczucia zrezygnowania ta niewidzialna więź łącząca matkę z dzieckiem, daje jej niewyobrażalną siłę do pokonywania wszelkich przeciwności. To prawda, ale pamiętajmy o tym, że są kobiety, które tej siły nie czują! Są kobiety, których sam fakt urodzenia dziecka- nie czyni ich matkami, nie tylko dlatego, że nie czują instynktu macierzyńskiego, nie tylko dlatego, że nie chciały urodzić, ale także dlatego, że każda z nich potrzebuje czasu by matką się poczuć.  Nie wymagajmy od nich niemożliwego, nie sprowadzajmy ich życia do koszmaru, bo często dręczone poczuciem winy same sobie gotują piekło na ziemi. Wspierajmy, pomagajmy, pytajmy- nie narzucajmy, nie pouczajmy, nie wywyższajmy się! Nie obrażajmy!

Samodzielna matka- powinna wiedzieć przed kim rozkładała nogi. Samodzielny ojciec- bohater, tak świetnie sobie radzi. Samodzielna matka z dzieckiem i z nowym partnerem na spacerze- kolejny zrobi jej dziecko i zostawi. Były partner z nową rodziną na facebookowych zdjęciach- wreszcie mu się udało, dobrze że od niej odszedł. Stereotypy, niesprawiedliwości, krzywdzące oceny, to wszystko się nie zmienia. I choć dziś co któreś dziecko wychowuje się bez ojca, co któreś dziecko nosi inne nazwisko niż matka, coraz częściej słyszymy na placach zabaw zagraniczne imiona- nadal nie patrzymy na tych ludzi szerszym spojrzeniem, a jedyne co potrafimy to ocenianie ich za pomocą tych obrzydliwych stereotypów. Taka jednak bieda umysłowa.

Nadal w XXI wieku, gdy kobiety mają wreszcie siłę, by odejść z nieszczęśliwego związku, a nie tkwić w nim (jak mówi społeczeństwo) dla dobra dziecka, gdy ludziom odbiera się prawo, by założyć nową rodzinę, bo powinni już zawsze być samo i skupić się na wychowaniu dziecka. Gdy świadome samodzielne macierzyństwo postrzegane jest jako egoistyczna zachcianka. Gdy sami kilka razy w roku podróżujemy za granicę, jednocześnie wyśmiewamy obcobrzmiące imiona dzieci, nie zdając sobie sprawy, że nie koniecznie muszą być dziećmi nazwanymi tak przez fanaberię rodziców, może po prostu urodziły się w innym kraju. Czyż sami nie pragniemy być obywatelami świata? To, że dziecko ma inne nazwisko niż matka, nie znaczy, że jest dzieckiem z wpadki, może po prostu matka nie przyjęła nazwiska męża po ślubie, a może w ogóle nie mają ślubu, bo po co go brać tylko ze względu na ciążę? Także brak ojca, nie zawsze musi oznaczać wpadkę, patologiczny związek czy nieodpowiedzialność dorosłych; powodów może być więcej zaczynając od gwałtu, rozwodu, na śmierci ojca kończąc. I tych przykładów można by mnożyć i obalić nimi niemal każdy stygmatyzujący komentarz, tylko po co…upór w swoich przekonaniach, jedynych i słusznych- wielu ludziom przeszkadza po prostu myśleć, spojrzeć szerzej, wyjść poza stereotypy.

Bycie matką wymaga poświęceń, nikt mi nie wmówi, że jest inaczej

W obecnych czasach powinnyśmy wreszcie uświadomić sobie, jak wielkie szczęście mamy dzięki możliwości wyboru tego, czy chcemy być matkami, czy też nie. Dziękować za obecny stan ciągle postępującej medycyny i własnej świadomości, pozwalający zajść w ciąże inaczej niż naturalnie, bezpiecznie donosić ciążę, operować w łonie matki, zmniejszać śmiertelność matek i dzieci, wreszcie by bezpiecznie urodzić i zapewnić dziecku i matce należytą opiekę medyczną. To wszystko kosztuje wiele wyrzeczeń, poświęceń, konieczności podjęcia trudnych decyzji, nadludzkich często heroicznych czynów, często olbrzymich pieniędzy i ogromu siły. Czas najwyższy przestać postrzegać poczęcie dziecka jako zwieńczenie aktu seksualnego, dla niektórych wręcz mechanicznego, bo do takie stanu rzeczy sprowadziły go kolejne próby zajścia w ciążę, bo rodzina czeka, bo teściowa dopytuje, bo koleżanki, które są matkami się od Ciebie odwróciły…Jako zwieńczenie kolejnej powinności jaką dobra, uległa żona winna jest mężowi, zachodząc w kolejną, nieplanowaną ciążę.

Nieludzkie jest sprowadzanie kobiety do roli inkubatora, tylko dlatego że powinna donosić ciążę. Jest to winna społeczeństwu, które odwraca się do niej plecami w momencie gdy sprowadzi dziecko na świat. Wtedy jej już nikt nie jest nic winny, bo jak dziecko z gwałtu- to powinna nie prowokować- wtedy nic się by nie stało, albo niech odda. Jak dziecko jest ciężko chore- to przecież może oddać, choć tłum będzie wiwatował by była jeszcze większą bohaterką i wychowywała, przecież inne też nie mają lekko. Tłum wiwatuje, osiągając ekstazę, gdy taka matka stawia na szali własne życie- dziecko się rodzi, ona umiera. Tłum wiwatuje!

Urodzi, odda, co z niej za matka…wylewa się szambo epitetów…a przecież urodziła, jak chcieli…Ciążą budowana albo na pewności siebie, albo na wstydzie. Ignorowana, lub gloryfikowana. Każda inna, czas to uszanować. I wszystko było by dobrze, gdyby każda z powyższych decyzji sytuacji była decyzją kobiety, a nie wymuszonymi przez społeczeństwo zachowaniami, które z wielu powodów mogą być destrukcyjne, dla każdej ze stron, które wymuszone są przeklętym POWINNAŚ!

I mimo, że  sprawdzania prześcieradeł w noc poślubną (czy aby na pewno dziewica) minęły, to jestem pewna, że także dzisiaj miały by całe grono zwolenników, bo wtedy kobiety też powinny ofiarować się mężczyźnie, czekać na niego, tego od nich oczekiwało społeczeństwo. Tu tez niewiele się zmieniło. Kobieta, która ma odwagę przyznać się do kilku partnerów nadal postrzegana jest jako dziwka, mężczyzna jako bohater…własna matka poklepie go po ramieniu. Mamy dziwną przypadłość jako ludzkość, żyć  życiem seksualnym innych ludzi, żyć życiem zawodowym innych ludzi, żyć życiem innych ludzi…zauważyliście? Może to tak już jest, że jak się nie ma własnego, to się żyje cudzym?

Obecnie obserwujemy nowy trend sprowadzenia roli matki do pogardliwej madki, pod której określenie można dołączyć mnóstwo zachowań kobiet, które starają się z lepszym lub gorszym rezultatem wychować dzieci. Dochodzimy do absurdalnej sytuacji, gdy wiele kobiet wstydzi się przyznać w przestrzeni społecznościowej- że są matkami! A przecież każdy z nas ma matkę, kobietę której należy się bezwzględny szacunek za to, że podjęła się trudu wychowania małego człowieka.

Sarah Knott w swojej książce “Matki. Niezwykła historia macierzyństwa” podejmuje się opowieści o roli matki na przestrzeni wieków. To powieść o kobietach, jako dawczyniach i przewodniczkach życia. Sarah Knott, zadając różnorodne pytania i analizując doświadczenia, poszukuje uniwersalnej prawdy o byciu matką. Autorka wyciąga fakty z przeszłości, ożywia je i zestawia, kontrastując z teraźniejszością. W tym intymnym i dogłębnym obrazie macierzyństwa pokazuje, jak wiele poświęceń wymaga sam fakt bycia matką. To naprawdę ciekawa książka pod wieloma względami. Dla kobiet, o kobietach, bo przecież nie rodzimy się matkami, tylko kobietami. Do roli matki ewoluujemy, przeistaczamy się, dojrzewamy.

Ta książka to była dla mnie niesamowita odskocznia od typowej literatury. Znajdziecie tu przekrój tematów ciekawych, w postaci historii testu ciążowego, informacje o rozwoju płodu, o porodzie, o rewolucji seksualnej, o spełnianiu obowiązku wobec męża, o tym czy kiedyś kobiety czerpały przyjemność z seksu, po zabawne anegdoty i przerażające praktyki jakie stosowano. Przeczytacie mnóstwo ciekawych i zabawnych anegdot, jak np. to,że płaczące dzieci karmiono słodyczami, aby nie płakały (zupełnie jak teraz :)) z drastyczniejszych sposobów na uspokojenie dziecka stosowano min. odcinanie im na chwilę dopływu powietrza.

Wiele ciekawych faktów o tym jak próbowano wychowywać i kształtować dzieci w różnych częściach świata i w różnych epokach. Że postrzegano je jako puste białe kartki do zapisania, innym razem jako twarde i sztywne konstrukcje niczym grzbiet statku, a jeszcze innym razem jako myślące i emanujące uczuciami pędy- więc sposób wychowywania zależny był i od tego, gdzie i kiedy się owe dziecko urodziło. Indianie mieli nawet wyraz określający dziecko przedwcześnie odstawione od piersi. Jest też o roli babci, mamkach i nianiach. Przeczytacie o tym, że przed pampersami i tetrą niemowlęta załatwiały się na korę umieszczoną miedzy nogami, dowiecie się jaki był pierwowzór nosideł. Zaintryguje Was tez na pewno postrzeganie snu matki jest jak brudnej, podartej szmaty, oraz dowiecie się dlaczego kobiety przechowują rzeczy po pierwszym dziecku na strychu…brzmi ciekawie?

Książka ta jest dla kobiet! Dla tych które są matkami, które chcą nimi być, ale także dla tych, które nie mają takiego zamiaru. Dla wszystkich tych, którzy ciekawi są jak do tego tematu MATKI podchodzi się w różnych częściach świata i w różnych okresach rozwoju społeczno-politycznego na przestrzeni lat. Jak to całe macierzyństwo zmieniło się na przestrzeni lat i co nie zmieniło się wcale. Piękna ewolucja matki na przestrzeni od XVIII do XIX wieku. Niesamowicie wciągają, bardzo ciekawa, zaskakująca i refleksyjna. 

Polecam bardzo! Dawno nie byłam tak zaintrygowana!

   

 

W księgarni taniaksiazka.pl znajdziecie także inne ciekawe powieści w dziale literatura faktu.

 

 

Komentarze