Jesień nam nie straszna

Nie lubię jesieni. Nie lubię, ale ją toleruję. Kojarzy mi się z zimnem, wilgocią i przygnębieniem z racji braku słońca. Z taką typową jesienną deprechą. Nie mówię oczywiście o pięknej złotej jesieni, gdzie od kolorowych liści drzew odbijają się ciepłe promienie słońca. Gdzie podczas spacerów zbiera się kasztany, kolorowe liście, a świat nabiera wyjątkowych barw. Jesienna pogoda od zawsze jest dla mnie trudna do zniesienia fizycznie i psychicznie. Jestem wtedy typową larwą, zawijającą się w koc i szukającą sobie ciepłego i bezpiecznego miejsca.

Nie oszukujmy się, gdy pogoda nie sprzyja nasze dzieci zamieniają się w płaczliwe, niewspółpracujące i śmierdzące nudą potwory, które snuja się z kąta w kąt jak przysłowiowy smród po gaciach. Siedzę sobie na kanapie, popijam herbatkę i obserwuję kątem oka delikwenta i czekam co za chwilę odpierdzieli. To, że za chwilę nastąpi chwila, w której przetestuje moją cierpliwość jest niemal pewne. I tu pojawia się nieoceniona kreatywność każdej matki, która działa szybciej niż Kubica na torze i już wcześniej przygotowuje dla dzieci propozycję na te ciężkie dni. Wtedy ciepło domu, gorąca herbatka i pomysły na wspólne spędzanie czasu rekompensują mi to, co za oknem.

U nas w domu, w tygodniu nie ma telewizji, nie ma komputera, ani żadnej elektroniki z małymi wyjątkami, jak bajka juniora, czy starszak rozmawiający ze znajomymi na komórce. Dlatego też staramy się wymyślać coś, co nie tylko jest kreatywne, ale przede wszystkim pozwala chłopakom spędzać wspólnie czas. Nie oszukujmy się, duża różnica wieku jest coraz bardziej problematyczna i naprawdę trzeba się nagłowić, żeby chcieli usiąść do stołu razem, inne zainteresowania, inne zabawki. Jedyne co ich łączy, to Minecraft, Lego i planszówki. Tu wybór pozostawiam chłopakom, bo jednak chodzi o to, żeby im się podobało. Zanim jednak o planszówkach mowa, pokażę Wam puzzle, których złożenie zajęło nam dobre 1,5h, za to był to czas w którym chłopcy dowiedzieli się wielu ciekawych informacji o układzie słonecznym.

Mamy tu nie tylko układ planet, znaki zodiaku, czy piękną mapę nieba, ale przede wszystkim nazwiska ludzi, którzy związani byli z astronautyką,podbojem kosmosu, pierwszymi odkryciami, pojazdy które brały i borą udział w badaniu kosmosu, a także mnóstwo ciekawych informacji o tym, co tak naprawdę znajduje się nad naszymi głowami. Fantastyczna przygoda, gdzie zabawa połączona jest z nauką i z pewnością odpowiada, na mnóstwo nurtujących pytań, o to, co wciąż nie znane.

Roboty nie są już domeną zainteresowań wyłącznie dla chłopaków, więc myślę, że wizyta w fabryce robotów będzie dla Was kolejną ciekawą propozycją na jesienną nudę. To gra, która wymaga sprytu, śmieszy, ale także jest wspaniałą alternatywą do wykonywania logopedycznych ćwiczeń jamy ustnej i to wcale nie jest celem gry, ale zamierzonym zabiegiem. Cel gdy jest jeden: zbudować swojego robota, ale zanim się to zrobi należy wziąć element z taśmy produkcyjnej, przeszukać kosz na śmieci lub… ukraść innemu graczowi fragment jego robota. Zanim jednak zbierze się wszystkie potrzebne elementy trzeba nadmuchć policzki jak balony, kląskać językiem i na koniec wysłać całusy wszystkim graczom.

 

 

Na koniec nasz faworyt. Dzieci są przekorne- jeśli zakazujemy im słodyczy, podjadają słodycze, jeśli zabronimy im jedzenia lodów- lody są jedynym czego akurat pragną, a co jeśli zabronimy im się śmiać? Ta gra to nie tylko kalambury, to przede wszystkim konieczność rozśmieszenia graczy, których celem powinno być zachowanie powagi. Wszystko to pod presją czasu. Ciężko jest pokazać wirująca pralkę, ale jeszcze trudniej jest o niej zaśpiewać. Poprzeczka jest jeszcze wyżej, gdy to wszystko musisz zrobić obierając nos klowna.  Do gry można pobrać bezpłatną aplikację na smartfona i grać w każdym miejscu w którym jesteś.

 

Niebawem pokażę Wam nasze kolejne propozycje na jesienna niepogodę. Tym czasem pamiętajcie, że jako matki macie magiczna moc poskramiania wszelkiej maści potworów i jeśli czasami w siebie wątpicie, to może po prostu nie macie pod ręką odpowiedniego rekwizytu, który to dziecko poskromi. Oczywiście może się zdarzyć, że potwora nie da się poskromić, bo z nieznanych nikomu powód przybrał na sile i nie ma innego wyjścia niż wziąć na przetrzymanie. Wtedy warto zaopatrzyć się w zatyczki do uszów, przybrać formę koco-larwy i przeczekać, powtarzając w myślach, że przecież kochamy je najbardziej na świcie, tylko chwilowo coś nie styka. A wtedy tylko peace & LOVE może nas uratować.

Komentarze