Każdy ma swoje piekło.

Zaryzykuję stwierdzeniem, że chyba absolutnie każda rodzina skrywa jakieś mniej, lub bardziej pochlebne tajemnice sięgające niedalekiej, lub też bardzo odległej przeszłości. Zawsze mnie to pociągało. Odkrywanie tego, co nieznane, tego co powoduje gęsią skórkę na ciele, wprowadza w stan zamyślenia i to dziwne wewnętrzne drżenie.

W mojej rodzinie, w pokoleniu pra dziadków też są takie historie i niestety nie wszystkie udało się rozwikłać. Jednak są dwie rzeczy, które (jednych to ciekawi, a drugich śmieszy) łączą pokoleniowo wszystkie kobiety od strony mojej mamy. Pierwszą z nich są niezwykłe przeczucia i wyczucie chwili śmierci bliskiego członka rodziny. Druga to predyspozycja do raka narządów rodnych.I choć wielu z Was czytając o raku, powie w myślach “o matko”, to z ręką na sercu powiem Wam, że  nas, kobiety bardziej przeraża to drugie. Opowiem Wam jedną z takich historii, która mocno utkwiła mi w pamięci, tylko dlatego, że będzie ona dobrym wstępem do powieści, którą chcę Wam polecić.

Kiedy moja babcia leżała w szpitalu, ja miałam 9 lat. Pamiętam jak dziś, że w tv leciał Tęczowy Music Box, a mama myła naczynia w kuchni. Zwykły poranek. W pewnym momencie suszarka do naczyń spadła, co dziwne haczyki na których wisiała pozostały na swoim miejscu. Spadła tak, jakby ją ktoś wyhaczył. Uniósł i zrzucił na podłogę. Powinna spaść na ręce mojej mamy, do zlewu, ale nie upadła w sposób dla nas niezrozumiały. Potłukły się tylko szklanki.

Mama, ze stoickim spokojem weszła do pokoju, usiadła i oznajmiła, że zaraz będzie telefon i że ma dla nas przykrą wiadomość,  bo babcia nie żyje. Nie mieliśmy telefonu, telefon był u sąsiadów piętro niżej. Korzystaliśmy z niego grzecznościowo. Po chwili słychać było, że telefon rzeczywiście dzwoni. Rozpłakałam się. Czułam, że muszę się rozpłakać i choć przecież to były słowa mamy, to jednak jak by nie było- nikt ich nie potwierdził. Mama nawet nie czekała, aż przyjdzie po nią sąsiadka, tylko przeszła korytarzem, by wyjść jej na przeciw. 

Wróciła po chwili. Blada, ale spokojna. To był telefon ze szpitala. Babcia odeszła. Pamiętam, jak opowiadała tacie, że gdy myła naczynia czuła na ramieniu czyjąś dłoń i słyszała jak ktoś szepcze jej imię kilkakrotnie. Wiedziała, że coś się stało, że zaraz przyjdzie wiadomość. Była pewna, że woła ją mama. 

Takich sytuacji w naszej rodzinie było całe mnóstwo. Mama była i jest nieomylna. Kiedy umarł jej brat, byłyśmy na zakupach w biedronce. Umarł niespodziewanie. Pamiętam, że kazała odłożyć mi koszyk przy kasie i wyszłyśmy na zewnątrz, zanim powiedziała mi o co chodzi, zadzwonił telefon. Nie lubię tych chwil. Przerażają mnie. Rodzą we mnie mnóstwo pytań, bo nawet dla mnie zahaczają o absurd, ale akceptuję je i mam przed nimi ogromny respekt.

Mam podobne doświadczenia, tyle że dotyczą one raczej sytuacji zagrożenia moich dzieci. Wiecie, siedzę sobie w domu, chłopcy są u babci i nagle widzę, dokładnie tak jakby to leciało w tv, że jeden z chłopców spada…spada, a ja go nie mogę chwycić. Dzwonię wtedy do mamy i słyszę jak mówi do któregoś z chłopaków, żeby nie wychylał się przez okno…a potem opowiadam jej po co dzwoniłam. 

Ja wiem, że w wielu z Was wywoła to dziki śmiech, ale zbyt wiele razy te sytuacje uchroniły moją rodzinę, by je bagatelizować i nie traktować ich poważnie. Nie wiem, czy to przeczucie, czy coś nad nami czuwa, ale to jedna z takich przypadłości kobiet w mojej rodzinie, że potrafią wyprzedzać fakty. Szkoda, że nie wszystkie. Szkoda,  że tak paraliżujące. Dar? Przekleństwo? A może zwykły zbieg okoliczności?

Norma, to mistrzowskie połączenie realizmu magicznego, feministycznego manifestu i mrożącego krew w żyłach thrillera. Z powieści wyłania się obraz rzeczywistości pozornie odległej, ale i bardzo znajomej. Takim dziwnie niepokojącym motywem w powieści są włosy. Włosy Normy, które dla jej matki są, a raczej były niezwykle cenne. Były ponieważ matka Normy ginie pod kołami pociągu, co w pierwszej ocenie wygląda na samobójstwo. Norma przeczuwa jednak, że nie był to zwykły wypadek i próbuje dociec jaki był motyw czynu, do którego dopuściła się jej matka.

Wplątuje się w ryzykowną rozgrywkę z grupą przestępczą, zajmującą się m.in. handlem dziećmi. Dotychczasowe życie Normy było nacechowane traumą i wyobcowaniem, wynikającymi z anomalii genetycznej dotyczącej właśnie jej włosów. Włosy Normy, nie dość, że rosną w zadziwiającym tempie, to jeszcze reagują na otoczenie jak wariograf. To niezwykły zabieg, gdy autor powieści udowadnia, że wokół jednej nietuzinkowej cechy głównego bohatera, można zbudować bardzo interesującą, zdumiewającą i strasznie tajemniczą fabułę.

Autorka poruszyła trudne tematy jakimi są przemyt naturalnych włosów i co może Was zdziwić- surogatki. Wydawać by się mogło, że to dwa, zupełnie różne, odrębne i niespokrewnione z sobą tematy, ale dowiecie się dlaczego można je uznać, za jedną spójną całość.

Książka jest dziwna, dziwna, bo trudna do zdefiniowania. Zasiewa niepokój, pokazuje jak można zdemaskować mroczną stronę rzeczywistości. To bardzo klimatyczna powieść, która z pewnością w dużej mierze jest thrillerem. Z pewnością wciąga. Z pewnością niesie za sobą wiele pytań. Tajemnicza i mroczna. Zdumiewająca i zachwycająca zarazem. Bardzo w moim klimacie. Bardzo polecam.

 

 

W księgarni taniaksiazka.pl znajdziesz również inne ciekawe propozycje w dziale  bestsellery.

 

 

 

 

 

Komentarze