Kłótnie i latające talerze

Zalała mnie fala maili po poprzednim poście o samodzielnym macierzyństwie KLIK

Piszecie też o kłótniach.
Osobiście uważam ,że dobra kłótnia nie jest zła.
Jestem zwolennikiem okazywania swoich emocji. Zarówno niezadowolenia,jak i wściekłości czy radości.
Uczę też dzieci nazywać emocje. To ważne.
Uważam,że kłótnia to doskonały sposób na rozładowanie emocji,powiedzenie sobie czegoś od serca a także oczyszczenie dla ducha. Serio.
Nie mam pojęcia jak się na to zapatrują psychologowie i szczerze mówiąc mam to w nosie.
Uważam jednak,że lepiej się wykrzyczeć,rozładować napięcie niż tłamsić w sobie złe emocje.
My się kłócimy.

Tak,żeby dzieci nie słyszały,bo syn starszy jest przewrażliwiony nawet na podniesiony ton głosu,gdy na przykład żartujemy dogadując sobie.Nie lubi tego.
Kłócimy się,zachowując zdrowy rozsądek,ale zawsze tak by wypowiedzieć się do końca.
Chyba jeszcze nigdy nie zasnęliśmy pokłóceni na amen.Generalnie dziesięć minut gniewania się na siebie to chyba maksimum. Mam ten komfort,że nawet po kłótni,gdy jeszcze się gniewamy,mogę się śmiało przytulić do męża i przemyśleć zaistniała sytuację. To wymaga pracy ze strony obojga i chęci.
Ważne jest też by kłócić się z głową.
Nie ma co wywlekać spraw,które już zostały wyjaśnione,po co ? By dorzucić do ognia ?
Nie można w kłótni tracić do siebie szacunku. Dobrze jest też nazywać swoje emocje po imieniu,dosadnie.
Mi się nie podoba,ja uważam,ja czuję…nie atakować drugiej strony,nie zrzucać winy tylko na nią,bo ta często leży po środku. Mówić szczerze i otwarcie.
Używać słów konkretnie odnoszących się do sytuacji (facet musi dostać prosty komunikat,inaczej się nie domyśli – od myślenia jesteśmy my – kobiety :).
U nas się to sprawdza.
Nasze kłótnie często kończą się śmiechem.To też wypracowane.
Na pewno z boku wyglądać to może komicznie.
Bo niby się kłócimy a jednak z humorem.
Ale to nam pomaga oczyścić atmosferę.
Nawet jak padną epitety,to ja wiem,że to są emocje,a nie dlatego,że tak uważamy.
Wiele pracy nas to kosztowało.
Na początku,bywało gorzej. Było trzaskanie drzwiami,latały talerze,pakowałam torby.
Wiem,że wtedy to ja byłam prowodyrem,bo mając za sobą takie a nie inne doświadczenia,najzwyczajniej w świecie nie wierzyłam w szczere intencje jeszcze wtedy,nie męża mego i nie znałam innej alternatywy.
Ale nauczyliśmy się siebie.
Znaleźliśmy porozumienie. Pewnie dlatego te nasze kłótnie wyglądają teraz dość komicznie.
Ale uważam,że nadal są nam potrzebne.
Ach,już nie chodzi o przyjemność godzenia się później 🙂 ale o to,że mamy do siebie tyle zaufania i szacunku,że możemy sobie szczerze pokrzyczeć (choć kłótnia nie musi być wcale głośna) bez obawy,że to się źle skończy.
Polecam,byle z głową i umiarem.

Komentarze

22 thoughts on “Kłótnie i latające talerze

  1. Kochana mam tak samo ! Jak mnie się mąż przyśni w jakimś dwuznacznym śnie,to też cały ranek z fochem 🙂 On już wie i zawsze się,ze mnie śmieje,że nawet w snach nie może poszaleć,bo wtedy w realu ma przerąbane 😀

  2. To ja muszę coś dodać od siebie: Ja potrafię wykrzyczeć się nawet gdy zły koszmar przyśni mi się z moim kochanym, jestem choleryczką, i nie wiem jak on to wytrzymuje, ale to dlatego, że mama nie odeszła od ojca gdy ją bił i się wydzierał tylko trwała przy nim jak Pani Maria wykładowczyni z maila ;/ I teraz się dziwię jak mój kochany może wytrzymać z kimś takim nerwowym jak ja.

  3. Ja wszystko tłamsiłam w sobie. Wszystko. Nawet to, że przeszkadzały mi zaciągi alkoholowe i to, kim się stawał po owej przyjemności życia. Dlatego pewnie, kiedy Młody się urodził i stał się moim number łan, kopnęłam jego ojca w tyłek, nawet nie tłumacząc czemu to zrobiłam… 😉 Także potwierdzam – dobra kłótnia to dobry lek. 🙂

  4. Podobno związek w którym ludzie się nie kłócą jest martwy. Bo kłótnia to wymiana zdań, opinii, poglądów. Jeśli się kłócimy dajemy znać że mamy inne zdanie, dopiero jest szansa na dialog i rozwiązanie problemu. Chociaż po 16 latach nawet nie ma się o co pokłócić, znamy się jak łyse konie. No chyba że chodzi o mamusię znaczy się teściową.

  5. Kłócimy się, ale pod kołderką wszystko przechodzi. I tez uważam, że lepiej powiedzieć co nam na sercu leży, co nam się podoba a co nie.

  6. Dokładnie dobra kłótnia nie jest zła!
    nie lubię i nie tłamszę w sobie uczuć 🙂 wolę powiedzieć głosno i wyraźnie o co mi chodzi by nie popełniać znów tych samych błędów.
    Do faceta trzeba mówić dużymi literami bo inaczej nie zrozumie !!!

  7. Bardzo dobry, madry tekst! Jak zawsze zreszta 😉
    Mam bardzo podobne podejscie do klotni jak Ty. Lepiej na biezaco wyrzucic z siebie to co nas gryzie, niz kisic w sobie takiego emocjonalnego ogora. Moj D. zreszta tez mniej wiecej tak podchodzi do tej kwestii. Duzo rozmawiamy, duzo mowimy o swoich emocjach, choc nie powiem – nadal zdaza nam sie poboczyc troche na siebie. Ale ciagle sie staramy i uczymy siebie nawzajem 🙂
    Wazne jest tez to – zeby sie przy dzieciach nie klocic. A jesli juz zdarzy sie cos takiego to rowniez przy dziecku powinno sie pogodzic, tak by maluch wiedzial ze statusowi rodziny nic nie zagraza. Moja L. tez bardzo nie lubi glosniejszych zachowan, boi sie gdy sie droczymy ze soba glosno sie smiejac, mysli wtedy chyba ze ktoremus z nas dzieje sie krzywda. Dzieci sa bardzo wrazliwe 😉
    I jeszcze jedna kwestia na ktora zwrocilam uwage – dotyk bliskiej osoby po klotni dziala jak uspokajacz. Nawet jesli padly nieprzyjemne slowa to warto sie przytulic do partnera, bo to rozladowuje napiecie. Kiedys nie rozumialam tego i po klotni odwracalam sie plecami do ukochanych osob i to potegowalo tylko nieprzyjemne odczucia. A nie powinnismy zapierac sie w swoim gniewie 😉
    Dziekuje bardzo za ten tekst 🙂
    B.

  8. Popieram to co napisałaś. Dla mnie najgorsze dla zwiazku sa tzw ciche dni. Nie odzywianie sie po kilka godzin lub dni albo duszenie w sobie Wszystkiego. Ja tak nie umiem moj ślubny też nie. I dobrze. Jest przynajmniej wesoło;) wszystko od razu wyjaśnione. Może czasem za szybko bo w zlosci ale nigdy nie poszlismy spać bez pogodzenia się. Zawsze jakos dochodImy do porozumienia.
    No i fakt wina zawsze leży po obu stronach. Nie wolno obawiać tylko jednej osoby. Zawsze problem ma wieksze podłoże niż nam sie wydaje;)

  9. U nas czasem leci “mięso” teksty idź sie spakuj i nie wracaj albo ja jadę do mamy i nie wracam a po 10 minutach jest śmiech 🙂 tez uważam ze lepiej sie dobrze pokłócił nic trzymać w sobie 🙂 miłego

  10. A ja myślałam ze tylko u mnie latają talerze 😛 A tak na poważnie klutnia jest chyba normalna rzeczą w śród malrzenstw u nas wygląda to tak ze ja mowie to co myślę na spokojnie staram się wytłumaczyć jak dziecku co mnie boli i co nie pasuje .Stawiam sprawę jasno .Ale czasem zdarzają. Się gorsze dni kiedy krzycze ale widze ze to daje gorsze rezultaty 😉 .Moj maz jest jak dziecko czym głośniej krzyczysz on nie zwraca uwagi i nic sobie z tego nie robi 😉 Mowie to co myślę a czy jemu to się spodoba mnie nie interesuje ale mogę powiedzieć ze od 7 lat to on mnie przeprasza a nie ja jego 😛 .Magda .Z

Dodaj komentarz