Misja apteka

i tryumf nad otchłanią damskiej torebki.

No więc wchodzę ja do apteki,dziecko jedno w MT,dziecko drugie uwieszone u nogi bo lizaka chce (mamo,reklama w tv mówiła,że mają witaminy,takie prawdziwe jak w jabłku i bananie).
Dupsko mi zawraca.Stoję ja przed tym okienkiem i słyszę
– Słucham.<cisza> Słucham.
– Bo ja po ble ble ,brak słownictwa, po lekarstwa przyszłam.Pustka w głowie.
Pani farmaceutka się pyta,co to miało być.A ja jak bym obuchem w łeb dostała.Czarna dziura.
Chyba nawet nie wiedziałam jak się nazywam.
Czuję że okrywam się burakiem.Dla zmyłki zaczynam grzebać w torebce (że niby receptę mam czy coś).

Sięgam do torebki,mieszam.
Losuję : pampersa,wazelinę,parę skarpetek starszego (zawsze mam na zmianę),kredki bambino,notesik.
Chusteczki higieniczne,chusteczki nawilżane,pokemona oraz trzy resorki. Żyrafę z przykrótką szyją oraz pieluchę tetrową. Pudełko na smoczek,dwa papierki Kinder Bueno (młody do kina zbiera),oraz opakowanie orbitek (już chyba niejadalnych).Pani na mnie patrzy z politowaniem.Typowa torebka matki,aż dziw że mam prawo nosić w niej swoje rzeczy (portfel i telefon).Dokopałam się do dna i dostałam olśnienia. Uśmiechnęła się najszerzej jak tylko potrafię i mówię :
-Paracetamol w czopkach poproszę.
Mina farmaceutki bezcenna.
Zapakowała szybko graty i zakończyłam misję.

Kupiłam w razie epidemii gorączki.Jestem wrogiem wszystkiego co z firmami farmaceutycznymi związanego,dlatego kupuje czysty paracetamol w czopkach koszt 3,50 za dziesięć czopków.
Zbija gorączkę lepiej niż te wszystkie truskawkowe syropki za 28 zł 🙂

pozdrawia
L.

Komentarze

8 thoughts on “Misja apteka

  1. Haha, nie ma to jak konkretna wizyta w aptece. Ja też chętnie dawałabym tylko czopki, ale słownie raz udało mi się je wcisnąć szanownej, tak ściska poślady, że ho ho! A z historii aptecznych to mogę się podzielić jedną: Ja: Proszę wapno w syropie dla niemowląt. Pani aptekarka przynosi. Ja: A, to jest to? To dziękuję, mam w domu. (Dostałam olśnienia, że podobne pudełko szlaja się w szafce)

    1. na szczęście moje dzieci nie chorują,w aptece bywam rzadko,kupuję najprostsze postacie leków.Dzieci tak sporadycznie coś dostają,że łykną wszystko co podam…na czopki tez jest zgoda,Znając życie to i te się przeterminują w lodówce 🙂

Dodaj komentarz