Poruszająca spowiedź operatora 112

Wiecie za pewne, że od kilku lat pracuję w MOPSie. Pierwsze skojarzenie, gdy o tym wspominam? Siedzę za biurkiem i spijam kawki. Przyzwyczaiłam się do tego i szczerze, nawet nie widzę potrzeby, by wyprowadzać ludzi z błędu. Wiecie kto najczęściej narzeka na instytucję OPSu? Ci, którzy z niego korzystają. I dzieje się tak nie dlatego, że proszą o pomoc i jej nie dostają. Dzieję się tak, bo żądają pomocy i nie rozumieją, że polskie prawo działa inaczej, niż my pracownicy chcielibyśmy móc działać.

Tymczasem jestem opiekunem socjalnym i biuro widzę o 7:30 rano, gdy podpisuję listę obecności. Pracuję z seniorami, niepełnosprawnymi, oraz ludźmi ciężko chorymi. Pracuję w terenie, przemieszczam się codziennie rowerem (bo tak jest łatwiej logistycznie, szybciej dojeżdżam do podopiecznego i nie mam problemów z parkowaniem), nie ważne czy jest na minusie, czy leje deszcz, czy walą pioruny…ja jadę do osoby, która często czeka na mnie od godziny 17:00 dnia poprzedniego, aż podam jej kubek z wodą żeby mogła przyjąć leki…

To nie jest praca ani łatwa, ani przyjemna, ale to moja praca, którą uwielbiam. Jednak moja praca to taka trochę praca ducha. Szczególnie dla nieobecnych rodzin podopiecznych, dla obserwatorów. Mogłabym napisać o tej pracy książkę, która przybliżyłaby ludziom kulisy pracy w takich nietypowych środowiskach. Pokazałaby z czym się spotykamy, do jakich mieszkań wchodzimy, jakich tragedii jesteśmy świadkami. Na nasz temat mówione są różne rzeczy, jednak ktoś kto nie pracował w środowisku, nie ma prawa nawet domyślać się, jak to wszystko wygląda.

Primum non nocere…

Moi podopieczni, to nie tylko uśmiechnięte staruszki z precyzyjnie upiętym kokiem i starannie umalowanymi ustami. To nie tylko starsi wdowcy i kawalerowie, których nikt nie przygotował do życia w pojedynkę i nie nauczył podstawowych czynności, niezbędnych w codziennej egzystencji. Moi podopieczni, to setki niewyobrażalnych ludzkich historii, z których każda porusza w inny sposób. To depresja, nieporadność, kalectwo, ból, cierpienie, samotność, zrezygnowanie i często czekanie na śmierć. To ludzie, o których zapomniał świat, rodzina, sąsiedzi. To ludzie, którzy poza szklanką wody i ciepłym posiłkiem pragną jednego…obecności drugiego człowieka, możliwości porozmawiania i potrzymania kogoś za rękę, gdy odchodzą.

Oczywiście zdarzają się kwiatki, epitety, dziwne sytuacje, złośliwości i stukanie laską po kostkach, jednak w większości przypadków codziennie jestem świadkiem cichych ludzkich tragedii i nawet fizyczna siła nie jest mi tak potrzebna, jak niewyczerpane złoża empatii i cierpliwości. I z doświadczenia wiem, że bardziej wyczerpująca emocjonalnie może być tylko praca w hospicjum…

Ja wiem jak to jest dzwonić mając na łączach pielęgniarkę, straż pożarną, a w drodze karetkę. Śpieszę się do chorego, żeby zdążyć otworzyć drzwi przed przybyciem służb, żeby w ogóle zdążyć na czas…zresztą dostałam wtedy mandat, za przejechanie rowerem przez pasy i rozmowę przez telefon…ale zdążyłam.

Wiem, jak to jest przekopywać się przez zbierane latami hałdy śmieci i nie wiedzieć co zastanę po drugiej stronie, by dotrzeć do osoby, która być może dostała udaru, być może wylewu, zawału serca, albo która już nie żyje, bo od kilku dni nie słyszeli jej sąsiedzi i postanowili zareagować…

Wiem jak to jest stwierdzić zgon i musieć zostawić ciało na dywanie, bo karetka z lekarzem (który ten zgon stwierdzić musi) przyjedzie dopiero za 4 godziny…a ja przez te 4 godziny będę u innych podopiecznych i będę musiała należycie się nimi zając mając cały czas przed oczyma obraz, który zobaczyłam rano…

Jak to jest zastać w mieszkaniu samobójcę, a potem zastanawiać się, czy mogłam przybyć na miejsce 15 minut wcześniej…może nawet 10 minut, albo 5…

Wiem, jak to jest zostać wyrwanym ze snu o 2 w nocy i usłyszeć, że podopieczny nie żyje…bo byłam jedyną osobą wpisaną w szpitalnych papierach, jako osoba do kontaktu.

Wiem, jak to jest być jedyną osobą na pogrzebie…

Teoretycznie nie powinnam odbierać telefonów po 15:30 i w weekendy, ale odbieram każdy, bo nigdy nie wiem czy będzie to wołanie o pomoc, telefon z nudów, czy prośba o przyjazd, bo woda w toalecie spłukuje się zbyt głośno. 

Wiem, jak to jest zastać czyjś pusty dom…

Wiem, jak to jest tęsknić za obcym człowiekiem…

Wiem, że jestem na właściwym miejscu.

I takich zawodów jak mój, nietypowych, postrzeganych zupełnie inaczej, niż jest w rzeczywistości; jest znacznie więcej. Zawodów, w których empatia, współczucie, trzeźwy umysł, odporność na stres i konieczność radzenia sobie w zaskakujących i trudnych sytuacjach jest znacznie więcej. Zawodów, gdzie procedury mówią jedno, a na zderzenie z rzeczywistością jest zupełnie inną bajką. Zawodów, gdzie chcesz coś zrobić, a nie możesz. Gdzie wiesz, co powinnaś zrobić, a ministerstwo i jego przepisy tego zabraniają! Gdy ludzie oczekują od Ciebie, że będziesz chodzić od drzwi do drzwi w poszukiwaniu potrzebujących, a Tobie nie wolno zrobić nic, czego nie ma w odgórnych nakazach.

I przeżywam za każdym razem, gdy czytam jaka moja praca jest zbędną, niekompetentna, nieefektywna. Gdy widzę, że ktoś ze środowiska zawiódł. Gdy zastanawiam się, jak wiele osób (których w mojej pracy brakuje) zrezygnowało, nie radząc sobie z presją, czy stresem…książkę by można o tym napisać, naprawdę.

Takich zawodów, gdzie w razie nawet prozaicznej, nieszkodliwej pomyłki społeczeństwo wylewa na nas wiadro pomyj, postrzegając całe środowisko jako nieporadne, niedołężne, niewykwalifikowane jest wiele. Środowisk, na które patrzy się przez pryzmat mediów, zasłyszanych historii, pojedynczych incydentów, utartych i niesprawiedliwych ocen. Przez pryzmat ocen ludzi, którzy częstą żądają niemożliwego, nie robiąc absolutnie nic od siebie, by poprawić sytuację, w której się znajdują.  Środowisk, gdzie procedury mówią jedno, a codzienne zderzenie z rzeczywistością potrafi wbić fotel nawet wieloletniego pracownika.

Jednym z nich jest praca operatora numeru alarmowego 112.

Nie utożsamiamy głosu w słuchawce z realną osobą. Z kimś, kto może być wrażliwy, kto być może miał ciężki dzień. Kto ma rodzinę, dziecko, kredyt do spłacenia. Z kimś, kto chce jedynie dobrze wykonywać swoją pracę. Z kimś, obok kogo możemy usiąść, jadąc komunikacją miejską do pracy. Chyba dla wszystkich zgłaszających byłem po prostu głosem.

Operator 112. Relacja z centrum ratowania życia, chciałoby się napisać relacja prosto z centrum chaosu i piekła, bo tak naprawdę nikt nie jest sobie w stanie wyobrazić jak wiele ludzkich tragedii dzieje się każdego dnia. Wstrząsająca, otwierająca oczy, poruszająca.

Tu także praca (choć nie powinna) często miesza się z życiem prywatnym. Nawet nie wyobrażam sobie jak to jest, odbierać przez 9 miesięcy telefony o przedwczesnych martwych porodach, poronieniach, telefony dotyczące śmierci łóżeczkowej dziecka, w momencie gdy własna kobieta jest w ciąży. Autor, a jednocześnie operator 112- musiał zmierzyć się z takimi sytuacjami. To oczywiście tylko przykład, który bardzo szczególnie utkwił mi w pamięci. Opowiada, jak to jest nie spać przez 30 h i musieć dokonać tytanicznego wręcz wysiłku, by nie zawalić w pracy, by podejmować dobre decyzje, by pomóc skutecznie.

Jak to jest odebrać wołanie o pomoc, w postaci telefonu od samobójcy i nie móc zlokalizować jego położenia. Co czuje człowiek, który odbiera telefon od zrozpaczonych rodziców nieprzytomnego dziecka, instruuje ich jak przeprowadzić prawidłowo reanimację do przybycia służb- słysząc jednocześnie wręcz namacalny ból tych rodziców, rozdzierającą rozpacz…nie mogąc zrobić nic więcej… Jak zachowuje spokój, gdy po dramatycznych telefonach gdy nie udało się pomóc- zostaje obrzucamy najbardziej wulgarnymi epitetami przez pijaka, tylko dlatego, że nie chce wysłać karetki do monopolowego, żeby dowiozła mu wódkę.

Na jedną wdzięczną osobę i jeden telefon, który podbudował, bo udało się kogoś uratować, przypadały dziesiątki stresujących, które odbierały chęci pracy. “Zajebię Cię”, “Nie nadajesz się do tej pracy”, “Żebyś zdechła, szmato”…to tylko część z tych zwrotów.

Roman Klasa- pracował jako operator numeru 112 przez 6 lat. W książce szczerze i bez ogródek zdradza kulisy tego wymagającego i mało docenianego zawodu. Nie tylko udzielał pomocy potrzebującym, ale i nierzadko mierzył się z bycie uczestnikiem prawdziwych, ludzkich dramatów toczących się po drugiej stronie słuchawki. Praca takiego operatora jest trudnym wyzwaniem psychologicznym, które wymaga od osoby na tym stanowisko wybitnych umiejętności. Jednocześnie snuje opowieść o swoim życiu- introwertyka z niską samooceną gotowego nieść pomoc, która wiąże się z ogromną odpowiedzialnością za ludzkie życie i zdrowie.

Operator 112- jest żywą, pełną emocji opowieścią zahaczającą o dziesiątki niezwykłych przypadków z jakimi borykają się pracownicy 112 i jednocześnie szokującą historią zatrudnienia i codziennego funkcjonowania w tej trudnej branży. Opisuje cały proces rekrutacji do CPR, podaje najciekawsze przypadki zgłoszeń, jakie dostają operatorzy i prezentuje mało znane, mroczne realia ich pracy. W tym zawodzie niektórych rzeczy nie da się zostawić za drzwiami firmy ani spokojnie wrócić na obiad do domu… Ten zawód to ciężka praca i misja, z czego większość osób zupełnie nie zdaje sobie sprawy.

112 – jednolity ogólnoeuropejski numer alarmowy używany w sieci telefonów stacjonarnych w Unii Europejskiej, jak również w sieci GSM na całym świecie.

 

 

W księgarni taniaksiazka.pl znajdziecie również inne ciekawe propozycje książkowe w dziale literatura faktu, reportaże.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze