Zbliża się okres Komunii Świętych. To dla wierzących ważny sakrament. Starszak musiał wybrać, czy do sakramentu przystępuje, czy też nie; ponieważ jest dzieckiem ochrzczonym. Zdecydował, że chce. Już kiedyś pisałam, że mnóstwo wysiłku kosztowało mnie nie tylko przygotowanie go do sakramentu i wyjaśnienie o co w nim chodzi, ale przede wszystkim dementowanie przynoszonych przez niego ze szkoły informacji o tym jakie prezenty i kwoty pieniędzy się dostaje na komunię. Bardzo zależało mi na tym, by korzyści materialne nie przyćmiły mu całej uroczystości. Warunek postawiłam jeden: skoro się zdecydowałeś, musisz wytrwać do końca. Rezygnacja przyszła po kilku spotkaniach, jednak umowa była taka, a nie inna i musiał wytrwać. Wspierałam go całym sercem i przygotowałam na ten dzień na tyle, na ile potrafiłam. Byłam zaangażowana. Uroczystość była wzruszająca. W uroczystości braliśmy udział my rodzice, ojciec chrzestny, prababcia, oraz dziadkowie z obu stron. Przyjęcie było skromne w domu. Na początku uroczystości dostał łańcuszek z medalikiem i grawerem odnośnie Komunii Św. od taty złoty, ode mnie srebrny. Prezenty były znacznie później, zresztą tak schowane, że do samego końca udało utrzymać się w tajemnicy. Najważniejsze poza sakramentem było spotkanie się z rodziną taty starszaka i samym tatą. Wszak nie miał ich na co dzień. To ewidentnie sprawiło mu mnóstwo przyjemności. A później przyszło zaskoczenie i oczywiście radość, że “mamo, mówiłaś, że nie o prezenty chodzi…a dostałem”. Nie chodziło. Po prostu chciałam, żeby świadomość przyjęcia sakramentu była tym, czego ON chce, a nie fakt, że później coś będę z tego miał. Jak wracał ze szkoły z informacją, że “kolega powiedział, że na komunię dostanie 5tyś”- odpowiadałam, że “Ty nie dostaniesz, bo do komunii nie idziesz dla prezentów, tylko dla Boga”. Może podświadomie na nie liczył, jednak jestem pewna, że zrozumiał po co do sakramentu przystępuje. Starszak z religii zrezygnował w klasie VII.
Z juniorem sprawa była dość prosta. Junior nie jest ochrzczony i na religię nigdy nie chodził. Nie znaczy to, że nie ma pojęcia o Bogu i Piśmie Świętym. Wręcz przeciwnie, uważam że wiedza moich dzieci o religiach świata jest spora i dostrzegają zarówno podobieństwa jak i ich różnorodność. Wychodzę z założenia, że oby coś zaakceptować lub odrzucić najpierw należy to dobrze poznać. Poznałam, wybrałam i staram się być dobrym, empatycznym i szczęśliwym człowiekiem bez lęku piekła i nagrody w postaci nieba.
Zatem zbliżał się okres Komunii Świętych w klasie juniora. Czasy się trochę zmieniły i miał o tyle lżej, że nie był jedynym dzieckiem niechodzącym na religię. Temat małych “komunistów” nie zmienił się jednak przez te lata wcale- prezenty. Pojawiły się głosy w kierunku juniora, że “heloł nie masz komunii, nie masz prezentów”. No nie ma komunii. Fakt niezaprzeczalny. Ale…
W 1215 roku Sobór laterański IV określił, że każdy katolik po dojściu do używania rozumu powinien przynajmniej raz w roku przystąpić do spowiedzi i po odprawionej pokucie przystąpić do komunii. Warto nadmienić, że w starożytności udzielało się komunii niemowlętom zaraz po przyjęciu chrztu. Komunią było podawane im wino. Jednak później Ojcowie Soboru potępili pogląd mówiący, że dzieciom nieposiadającym używania rozumu potrzebna do zbawienia jest komunia święta. Wiek przystąpienia do sakramentu ustalono najpierw na klasę II, później III zgodnie z ustaleniem kiedy zaczyna się “rozumność” dzieci.
Ale skoro dziecko jest zdolne popełnić grzech śmiertelny, jest też od razu obowiązane zachować przykazanie, co do spowiedzi i w konsekwencji także co do Komunii.
św. Antonin, Suma moralis (cz.III, tyt. 14, r. 2, § 5)
Zanim jednak pojawiła się religia, żyliśmy według wierzeń pogańskich, a później słowiańskich. Część z nich świętujemy po dziś dzień, inne odrzuciliśmy. Osobiście nie rozumiem dlaczego porzuciliśmy to co nasze, na rzecz tego co nam narzucono***, tym bardziej iż większość symboli katolickich ma swoje korzenie właśnie w wierzeniach pogańskich. Zamieniliśmy więc Jare Gody na Wielkanocy, ale zostawiliśmy sobie Śmigusa Dyngusa. Zostawiliśmy pogańskie Zielone Światki, ale dołączyliśmy do nich Ducha Świętego. Noc Kupały, a i owszem, ale Dziady…nie przeszły…choć trochę ich zostało w skomercjalizowanym Halloween. Zażynki zamieniono na Matki Boskiej Zielnej. Słowiańskie Zaduszki zostały zaadaptowane jako Dzień Zaduszny. No i oczywiście Szczodre Gody zamieniły się w Boże Narodzenie. Symbolika pogańska i słowiańska przetrwała niemal nienaruszona w pisankach, sianku pod stołem, czy wydrążonych dyniach- dorzucono do niej tylko całe mnóstwo świętości i wiary. Tym sposobem tradycje zaczęto zmieniać w religię.
Wracając do juniora…matkę ma taka jaką ma, a jedną z rzeczy którą uwielbiam robić jest sprawianie moim dzieciom przyjemności. A że matka kocha to co słowiańskie, to wpadłam na pomysł, że i junior będzie tak jak jego koledzy- miał ważną dla niego uroczystość w tym czasie. Zatem organizujemy Postrzyżyny. Tu warto wspomnieć, że nowo narodzone dziecko we wspólnotach słowiańskich było otoczone specyficzną formą troski, która wynikała z wysokiej śmiertelności wśród dzieci. Uroczyste nadanie imienia we wspólnocie słowiańskiej następowało dopiero, gdy dziecko miało 7-11 lat. Do tego czasu nosiło imię ochronne, które miało je zabezpieczyć przed zainteresowaniem sił demonicznych (teraz niemowlętom przyczepia się do wózka lub na rękę czerwoną wstążeczkę). Wraz z wkraczaniem w wiek dorosły dzieci poddawane były obrzędom nadania imienia (obecny chrzest) oraz Postrzyżyn- chłopcy i Zaplecin– dziewczynki- (obecna Komunia Św.) Od tego czasu chłopcy byli przyuczani do typowo męskich zajęć, takich jak: polowanie, wojaczka, rzemiosło i rola, zaś dziewczęta stawały się pannami — dziewczętami przygotowywanymi do przyszłego zamążpójścia. Obrzęd postrzyżyn polegał na symbolicznym obcięciu włosów chłopcu przez ojca, zaś zapleciny na zapleceniu warkocza na głowie dziewczynki przez starsze kobiety, oraz dekorowanie dziewczęcej głowy symbolem dziewictwa- wiankiem. W przypadku postrzyżyn rytuał ten był traktowany również jako oficjalne uznanie swego potomka za prawowitego spadkobiercę. Od czasu dokonania tych obrzędów chłopcy i dziewczęta stawali się pełnoprawnymi członkami wspólnoty, kawalerami i pannami- traktowanymi jak dorośli (w kościele katolickim- stawali się rozumnymi).
Junior miał skromne przyjęcie w domu z dziadkami i najbliższymi przyjaciółmi. Było symboliczne przejście pod framugą drzwi, nadanie imienia oraz obcięcie włosów. Było dobre jedzenie, mnóstwo śmiechu, odrobina historii tego rytuału i oczywiście prezenty. Nic go nie ominęło, miał swój dzień, swoje przyjęcie i bliskich obok. Niemniej wzruszeń niż na sakramencie starszaka.
Czy poczuł się gorzej niż koledzy, bo musiał z czegoś zrezygnować? Nie.
Czy mógł wraz z nimi opowiadać o ważnym dla niego dniu? Tak.
Dzieciaki oczywiście powiedziały, że to trochę niesprawiedliwe, że nie musi chodzić na religię i na spotkania, a dostał prezenty tak jak oni…ale w rezultacie doszli do konsensusu, że junior miał lepiej, bo “NIE MUSIAŁ”. Mnóstwo osób było ciekawych tego, o co w tych postrzyżynach chodzi i po wyjaśnieniu im- przesyłali mnóstwo ciepła i pięknych życzeń dla juniora. Junior na szczęście ma bardzo otwartą klasę i z tytułu niechodzenia na religię nigdy nie spotkały go żadne nieprzyjemności. Na spotkaniu wigilijnym przełamał się zainicjowanym przez dzieci i wychowawczynię opłatkiem, bo jak stwierdził dla nich to Jezus, dla niego po prostu wafel.
Może ktoś stwierdzi, że to oszukanie systemu, ale my naprawdę wierzymy że żeby być dobrym człowiekiem nie potrzeba nam nakazów i zakazów. Jesteśmy dobrze pomimo wszystko. Znaleźliśmy alternatywę do tego co jest teraz, w tym co było kiedyś. Chcę wierzyć, że możemy żyć obok siebie w zgodzie, ci wierzący z tymi niewierzącymi i szanować siebie na wzajem. Możemy obchodzić święta w sposób religijny, świecki, albo traktować je jako nasze piękne tradycje. Uwierzcie mi lub nie, ale nic złego się nie stanie, a jedyne co z tej wzajemnej tolerancji może wyniknąć to fakt, że świat jest różnorodny i każdy ma prawo żyć tak, jak mu się podoba- pod jednym warunkiem, że nikogo przy tym nie krzywdzimy. Możemy też kreować naszą rzeczywistość tak, jak sobie wymarzymy, bo łączy nas jedna rzecz: wszyscy jesteśmy ludźmi, którzy maja wolna wolę i prawo do życia w poszanowaniu niezależnie od przekonań, płci, koloru skóry i religii.
P.S.
Dzisiejsze oczepiny na weselu to nic innego jak zdjęcie wianka (tego z Zaplecin) z głowy Panny Młodej i przyjęcie jej w grono mężatek. Postrzyżyny przetrwały do dzisiaj w postaci golenia głowy chłopcom wstępującym do wojska 🙂
*** tu odsyłam do Chrztu Polski i tego jakie powody polityczne, militarne i społeczne przymusiły Mieszka I do takiej, a nie innej decyzji 🙂