Rozmawiajcie, to nie boli 18+


Oto Pan, około trzydziestoletni, miał w internecie problem.
Żonaty od lat dziesięciu, ponoć nawet wierny i zakochany.
Pyta na forum, co z nim jest nie tak ?
Żona jego, od tych lat dziesięciu , tylko po ciemku i pod kołdrą, jak Pan Bóg nakazał,
a jego rutyna już zżera i wskazówka zegara coraz rzadziej wskazuje dwunastą.

Pani druga ( bez podania wieku, staż małżeński lat 12 ), pyta, jak w mężu zabić psa, a obudzić namiętnego kochanka. Przez ten staż małżeński, kolana ma już płaskie, cycki obwisłe ( jak mniema od pozycji ) i marzy jej się, by wreszcie w oczy małżonka swego spojrzeć, poczuć euforię i podniecenie i nie musieć już po wszystkim, smarować kolan maścią na obtarcia.

Kolejna kobieta, młoda, aczkolwiek, już bez zagrożenia ze strony prokuratora, pyta,
jak często innym kobietom, podczas miłości francuskiej ( nie tej na polach pod wieżą Eiffla ), zdarza się zachłysnąć kłaczkiem, niczym jurnej kotce, podczas czyszczenia futerka. I czy często wybuchają śmiechem, jak te kłaczki gilgotają wąsik, bo ona już tego znieść nie może.

Młody mężczyzna, w poważnym związku, prosi o konkretne rady, jak namówić swą partnerkę do gadżetów, których on chciał by spróbować a ona chyba się wstydzi. Nie ma na myśli nowego telefonu z jabłkiem, lecz coś bardziej “dowCIPnego”. Wstydzi się zapytać partnerkę, czy chęć by miała, bo czuje, że to już nie rutyna sypia z nimi w pościeli, ale nuda straszna.

Przykładów można by mnożyć, próśb cała masa. Problemy iście ludzkie i normalne.
A ja siedzę, czytam i nie dowierzam. Oczy przecieram ze zdziwienia, biorę kolejny łyk wina ( schłodzonego w nowej lodówce ) i się pytam, jak to możliwe ?

Jak to możliwe, że dwoje kochających się ludzi, bliskich sobie duszą i ciałem ( a w sumie, o bliskość ciała głównie chodzi ) nie potrafią porozmawiać o tak istotnych dla związku sprawach jakim jest seks i wzajemne oczekiwania ?
Jakim cudem, łatwiej, prościej, mniej krępująco jest pytać o radę obcych ludzi ( którzy niejednokrotnie, wybuchają śmiechem i rzucają obelgami pod tymi pytaniami ). A przecież, to sprawa życia i śmierci. Bez radości w pościeli, nie ma radości w związku…zazwyczaj, żeby mnie nikt nie posądził o generalizowanie.

Dlaczego tak trudno w przypadku pierwszego Pana, schować kołdrę, umorusać ją smołą czy spalić na balkonie. Zapalić sto podgrzewaczy ( bo świece jednak droższe ) i ową partnerkę uwieść na nowo, ośmielając ją podziwem. iż ciało jej po stokroć piękniejsze, niż to, którym Venus z Mars, na płótnie się wdzięczy.

Dlaczego druga Pani, podczas wspólnych igraszek z mężem, nie chwyci go uwodzicielsko w ramiona i całym swym erotyzmem, nie zaproponuje, by to ona dziś zasiadała na tronie, w ich łożu ?

Dlaczego młoda kobieta nie zaproponuje partnerowi, choćby przystrzyżenia bobra ( w sumie, to nie wiem, jaki jest odpowiednik męski, bobra damskiego ? rozjechany bober ze sterczącym ogonem, może ? ), bo przecież, raz drugi, trzeci się kotka zachłyśnie, a kolejnym razem kłaczek się na ścianie krtani przyklei i odkrztuszając. ducha kobieta wyzionie. Tu ewidentnie należy wprowadzić jakieś zasady BHP, albo przynajmniej zapleść warkocze ( u Pana rzecz jasna ).

Wreszcie, przy ostatnim problemie, zaprosić do sypialni Stefana, Zenka. Karola ( wybór imion, wedle uznania ) połaskotać zalotnie partnerkę pod paszką, za uszkiem i zwyczajnie zapytać, czy ma ochotę na bliższe go poznanie.

Alternatyw można by wymieniać wiele, podstawa jest jedna. Rozmowa.
Czyż nie ona zbliża, nas ludzi, partnerów najbardziej ?
Czyż nie ona prowadzi w pierwszej kolejności do wyższych uniesień ?
Czyż nie ona jest kluczem do poznania swoich wzajemnych potrzeb, oczekiwań, spełnienia marzeń…nawet tych, o których wstydzimy się mówić, przy zapalonym świetle stuwatowej żarówki, ale już przy blasku świecy idzie nam to łatwiej ?

Przecież, niezależnie od tego, jakiej sztuczki, sprytu czy sposobu użyliśmy, ( butelka wódki, tak średnio się liczy ) by stworzyć związek z naszym partnerem, to przecież zawsze można, ponownie odnieść się do tego sposobu by zaproponować zmiany, urozmaicenia, rozwiązania, bez których po etapie rutyny, nastanie nuda… wskazówka już tylko na mieście pokazywać będzie dwunastą, a rosa na kwiecie, będzie już tylko mglistym wspomnieniem przy suszy.

Rozmawiajcie, to nie boli.

Komentarze

32 thoughts on “Rozmawiajcie, to nie boli 18+

  1. z moim starym w ogóle nie ma dyskusji na takie tematy, bo patrzy się na mnie jak na cyrkowego linoskoczka i mówi “no, tobie na starości to już chyba całkiem odbiło”… no i proszę, odechciewa się nie tylko gadżetów, ale ogolnie, wszystkiego. I jak tu kontunuować dyskusję, skoro w najlepszym razie zgodzi się ze wzruszeniem ramion i będzie mnie obserwował uważnie, czy aby już wystarczy tych fanaberii i będzie mógł połozyć się spać :))))

  2. A ja tak od drugiej strony.
    Nie zawsze brak mówienia jest wynikiem strachu przed partnerem i jego reakcją. Są ludzie, którzy nie potrafią o tym mówić. Ktoś im zakorzenił, ze się nie powinno albo nikt ich nie nauczył. Powodów pewnie jest mnóstwo.
    Ja się uczyłam kilka lat. I nadal nie uważam siebie za jakąś super otwartą osobę. Chociaż jak widzisz i słyszysz (chociażby w naszych prywatnych żartach- staram się).
    Nie zawsze brak umiejętności mówienia, jest jednoznaczne z brakiem chęci na nowości. Czasami wystarczą czyny- bez słów 🙂
    Niestety ludzie generalnie nie potrafią ze sobą rozmawiać. Wiele par tego nie potrafi tak w ogóle. Nie tylko o sexie. Ale o codziennych sprawach, pieniądzach, problemach. Wolą trzymać w sobie myśląc, że tak lepiej. Albo wydaje im się, że to i tak niczego nie zmieni.
    Niestety… bo czasami jedna rozmowa potrafi znacznie zmienić cały związek i codzienność.
    Tak więc rozmawiajcie, rozmawiajmy!

    1. Prawda, prawda. A jak jeszcze dziecko, nie ma jak do ludzi wyjść, poznać kogoś…przerabiałam i wiem, jak trudno czasami nie mieć na kim łba oprzeć…a co tu o czymś więcej mówić :/
      Życzę zmiany na lepsze i obiektu godnego uwagi 😉

    2. Ja mam dziecko niepełnosprawne, wychowuję córkę sama. Dajemy radę, no bo wyjścia nie ma, ale marzy mi się czasami jakieś “męskie ramie”, ale niestety jak samo dziecko dla większości spotkanych przeze mnie mężczyzn nie jest problemem, tak już jej niepełnosprawność jest barierą nie do pokonania.

    3. Co prawda nie mam dziecka niepełnosprawnego, natomiast zgadzam się, że będąc samą z dzieckiem, trudno znaleźć to ramię. Zacznijmy od tego, że często po prostu nie ma na to sposobności. Wierzę jednak, że Ci, dla których dziecko jest problemem, nie są warci uwagi, a na moim przykładzie widać, że są i tacy, którzy potrafią dziecko pokochać jak swoje :)) Życzę z całego serducha !!!

  3. Myślę, że to przez ten cały wirtualny świat ludzie rozmawiają z sobą coraz mniej. Rano otwierają oczy, pierwsza rzecz to rzut oka na telefon, potem często w domu telewizor non stop włączony, wieczorem siadamy przed komputerem… No i rzecz jasna, internet w telefonie przez cały dzień. Szczerze mówiąc to bardzo proste, ale jeszcze bardziej smutne…

    1. A mi się wydaje, że nawet bez tych gadżetów, ludzie mają problem z komunikowaniem własnych potrzeb. Tak, jak by się bali, że oczekują zbyt wiele.
      A może to brak umiejętności w wykorzystaniu wymienionych narzędzie ?
      Ja jestem z internetem 24h na dobę, tak pracuję. Nie przeszkadza mi to w czytaniu bajek dzieciom, czy prowadzeniu rozmów w domu z mężem, z umówieniem się z kimś na mieście, wyjściem do ludzi…może to wyczucie taktu, może umiar, a może po prostu fakt, że posiadanie virtualnego świata w telefonie, nigdy nie zastąpi mi kontaktu z żywym człowiekiem ?

      Zwróciłaś uwagę na dość istotny problem dzisiejszych czasów, dzięki wielkie 🙂

  4. Uśmiałam się aż mi głupio sie zrobiło bo czytam to siedząc w poczekalni u ginekologa. Dziewczyny dziwnie na mnie spogladają a ja mam banana na twarzy.
    Nie rozumiem takich ludzi ze nie rozmawiają bo pidstawą udanego związku są rozmowa u zrozumienie

  5. To chyba strach przed reakcją partnera/ki sprawia, że boimy się poruszać drażliwe tematy. Nie chcemy, żeby druga strona poczuła się urażona, myślała, że nas zawodzi, nie sprawdza się w miłosnych zmaganiach. A jak próbuje się wprowadzić jakieś zmiany na “własną rękę”, bez rozmowy o tym co nam przeszkadza to zazwyczaj kończy się to fatalnie. Zamiast miłości (cielesnej) jest kłótnia. A wiadome, że im dłużej trwa związek tym trudniej jest utrzymać w nim płomień namiętności, zwłaszcza gdy brakuje w nim rozmowy o problemach i próbach wprowadzenia do sypialni powiewu świeżości, a nie zadowalanie się rutyną. Związek to ciężki kawałek chleba, cały czas trzeba nad nim pracować, w każdej dziedzinie wspólnego życia. Inaczej to życie zanika, a partnerzy szukają przygód na boku. Oczywiście bez generalizowania, ale jak to w życiu różnie bywa.
    Monika

    1. Strach przed reakcją partnera, to ja mam, jak sobie kupię drugą torebkę w jednym tygodniu 😛
      Faktycznie, wtedy tematu nie poruszam :)))
      Czy chęć spróbowania czegoś nowego, to zawsze oznaka tego, że to co stare zawiodło, czy jednak alternatywa do poszerzenia swoich horyzontów ?

      wielkie dzięki za obszerny komentarz, rozwija kolejne przemyślenia 🙂

    2. Masz rację, że nowość niekoniecznie musi oznaczać, że stare się nie sprawdziło. Ale mnie się wydaje, że temat seksu to jest dość drażliwy…zwłaszcza dla mężczyzn. Oni chcą uchodzić za alfę i omegę w tych sprawach i każda próba poruszenia tego tematu i propozycja wprowadzenia jakiś zmian godzi w ich ego. Często odbierają to jako atak na swoją osobę i zarzucenie, że nie sprawdzają się w łóżku. To takie moje obserwacje i luźne przemyślenia.
      Monika
      P.s. temat zakupów zwłaszcza tych ubraniowo-torebkowo-butowych rzeczywiście lepiej omijać szerokim łukiem w rozmowach z partnerem, a potem udawać, że nowa rzecz jest już po prostu stara 🙂

    3. Kurde, fajne poznać spojrzenie kogoś z innym doświadczeniem 🙂
      To daje do myślenia i zapewne masz wiele racji, w takim stwierdzeniu.
      Nie wiem, czy to kwestia dystansu do siebie, czy otwartości na dialog ?
      Chyba jestem wielką szczęściarą, bo mogę z mężem poruszyć każdy temat, bez obawy, że nadszarpnę jego ego.

      Z zakupami, tak jak piszesz, nie inaczej, wszystko stare :)))

    1. O TAK!:))) hahahaha dla tego ” bobra z rozjechanym ogonem” będę tu zaglądać regularnie:))) same fajne babki mamy w Gda coraz częściej sie przekonuje:)))

Dodaj komentarz