Samodzielna mama i pierwiastek męski w niepełnej rodzinie.

Często pytacie mnie w mailach o czas,gdy byłam samotną (nie lubię tego słowa,) edit – samodzielną Matką.
Pytacie jak to wyglądało,jak sobie radziłam i jak znalazłam siłę by z synem,walizką i pustym portfelem pod pachą,przebyć ponad tysiąc kilometrów i  dnia na dzień,zamieszkać w dużym mieście i żyć na własny rachunek.Ale najważniejsze o co pytacie,to jak syn przeżył rozłąkę ojcem.
Pisałam TUTAJ

Wasze maile zazwyczaj kończą się podobnym zdaniem : “ja nie potrzebuję faceta,nie wierzę w miłość,sama dam dziecku szczęśliwe dzieciństwo”. A ja Wam odpisuję : mylisz się – i nie robię tego złośliwie.

Ja dałam sobie rok. Rok na odchorowanie,ogarnięcie głowy,naprostowanie sytuacji dziecku i na zadbanie tylko o siebie.Orientacyjnie rok,minęło trochę więcej.
Na początku też się zarzekałam. Zapierałam się rękoma i nogami,że never again.
Do czasu.
Pamiętam,jak syn starszy (wtedy jedyny),poszedł do przedszkola.
Był dzień babci i dziadka,a potem dzień mamy i taty…i pojawił się problem.
Syn wiedział,że tata się nie zjawi,nawet na jego prośbę i zaprotestował pójść do przedszkola.
Dlatego na dzień mamy i taty,poszedł z nami …dziadek.
Dlaczego ?

Bo dziecko potrzebuje męskiego pierwiastka w rodzinie,w swoim otoczeniu.
Nie ważne czy jest to wujek,starszy kuzyn czy dziadek.
Jest to bardzo ważne w rozwoju dziecka,wychowywanego tylko przez mamę,lub w otoczeniu samych kobiet (mama,babcia,ciocia). By dziecko mogło obserwować społeczne zachowania także płci męskiej,z którą nie ma styczności na co dzień.
Jakikolwiek ojciec by to nie był,to mimo wszystko jego podejście do dziecka,jest zupełnie inne (nie zawsze gorsze) od matki. Bardzo dbałam więc o to,by syn mógł pobyć z dziadkiem sam na sam (spacer,ryby).
By mógł obserwować męskie zachowania. Mężczyzna i kobieta nieco inaczej bawią się z dzieckiem.
Opowiada inne historie,zwraca na co innego uwagę.Opowiada inne żarty.Pokazują inne postawy społeczne.
Ojciec chłopcu pokaże inny świat,ten męski. Dla dziewczynki  jest zawsze pierwowzorem mężczyzny.
Dla obojga płci – postacią do naśladowania i podziwiania i dobrze by było,by ktoś tą lukę w życiu samodzielnej matki uzupełnił. I nie namawiam by był to nowy partner,bo nie o to chodzi.
Jak pisałam wyżej,to może być dziadek,wujek,ktokolwiek do kogo mamy zaufanie.
Oczywiście,jeżeli jest taka możliwość,mobilizować ojca dziecka do jak najczęstszego kontaktu.
Ale wiemy jak bywa.
Albo ojciec dziecka nagle znika,albo matka tak bardzo zacietrzewia się w sobie,że te kontakt słabną.
Ja zawsze powtarzałam “to co my ,dorośli mamy między sobą to mamy,ale nigdy nie można w te gierki wciągnąć dziecka”.To wymaga bardzo dużo wysiłku  obu stron,ale jest możliwe.
Ja jestem tego przykładem,biegam po sądach od ponad 4 lat…a mój syn nigdy nie usłyszał złego słowa o swoim ojcu i mentalnie jest  nim tak związany jak by z nami mieszkał (a widuje go zazwyczaj raz w roku – bo kontaktu raczej brak).I to ja mimo zadry którą mam,walczę i mobilizuję,by przynajmniej do pełnoletności syna,ten kontakt był jak najbardziej poprawny między nimi.I choć bardzo chciała bym mieć ten etap za sobą,to staram się chować dumę i żal do kieszeni i działać.
Uważam,że dziecku należy się prawdziwe wyjaśnienie,ale dostosowane do jego wieku.
Jak pisałam w poprzednim wpisie,mój syn wie,że rodzice przestali się kochać i żeby uniknąć kłótni i nieporozumień zamieszkali osobno.To nie znaczy,że przestaliśmy kochać jego i że nie jesteśmy już rodziną (jak bardzo absurdalnie to zabrzmi). Nie zawsze się da ! Wiem.
Często brakuje woli ze strony ojca czy matki,albo co gorsze ojciec umiera.Ta druga sytuacja jest o tyle gorsza,że dziecko wie,że tego taty nie ma. Nie ma na kogo czekać,nie przyśle prezentu na gwiazdkę.
Bo o ile samotne macierzyństwo zawiera element ścisłego kontaktu z dzieckiem,o tyle ojcostwo powinno opierać się choćby na tej duchowej.
W obu sytuacjach ten męski pierwiastek w jakiejś formie powinien się pojawić.
Samodzielne mamy,jesteście najwspanialszymi Matkami na świecie,ale nigdy nie zastąpicie dziecku ojca.
Warto więc zaangażować męską część rodziny do wychowania dziecka,by mu ten prawidłowy rozwój zapewnić.Wiem,że to może być trudne,ale dla nas matek,nie ma rzeczy niemożliwych 🙂

…a Wy,jako kobiety ?
Nie skazujcie się na mękę samotności.
Teraz macie dziecko…ale to dziecko dorośnie i pójdzie w świat.
Zostaniecie same,z życiem,które przepłynęło Wam między palcami.Wasze szczęście będzie pozorne.
W waszym życiu pojawiać się będą sytuację,gdy będziecie przeklinać,że nie ma Wam kto wymienić uszczelki w kranie,gdy zapragniecie tak po prostu położyć głowę na czyimś ramieniu i wsłuchiwać się w tykanie zegara.
Nie skrzywdzicie dziecka,tym,że same będziecie szczęśliwe – nie tylko jako matki,ale i jako kobiety.
Nimi jesteście przede wszystkim.Nie da się tej hierarchii zmienić. Nie bójcie się,że dziecko będzie postrzegało waszego partnera (choćby takiego do rozmów czy na wyjście do kina) jako kandydata na miejsce taty. Dzieci są pojętne. Jeżeli tylko ich się nie okłamuje,to nie wyolbrzymiają rzeczywistości.

Na wszystko potrzeba czasu.
Można go spożytkować na to by wziąć chwilę oddechu.Pozwolić sobie zacząć wszystko od nowa (wiem,ile razy można ?).Nadrobić minione lata,choćby towarzysko lub realizując swoje marzenia.
A można tracić energię na nienawiść,pretensje i pogłębianie swojego żalu.
Pamiętajmy tylko o tym,że ta sytuacja jest też trudna dla dziecka.
Gdy my sobie nie radzimy,ono też sobie nie radzi.
Gdy my przesiąkamy nienawiścią,ono też przesiąknie.
Zarówno dla dziecka jak i rodziców (większości chyba) to bardzo trudny czas.
Pamiętajmy o tym.
Mamy prawo mieć żal,mamy prawo czuć się źle i nienawidzić całego świata.
Mamy prawo czuć się skrzywdzone i chcieć obronić swoje dziecko przed resztą zła tego świata.
Nie zatraćmy się jednak w tym pesymizmie.
Będzie dobrze…jak nie za tydzień,to za miesiąc.Może za rok,lub dwa.
Warto wykorzystać ten czas także na siebie.
Nie zarzekajcie się. Każda z nas zasługuje na szczęście i kiedyś ono nadejdzie.
Dopuście je do siebie 🙂

Dziecko kiedyś dorośnie. Zapyta lub same opowiecie mu historię waszego życia i wtedy ono wyda sprawiedliwy według siebie osąd.
Warto zadbać o jego dobre wspomnienia.
By mógł opowiadać o swoim dzieciństwie przez pryzmat radości a nie niepowodzeń.
By to,że mówienie że jazdy na rowerze uczył go dziadek,a nie tata,przychodziło mu z łatwością i jak najbardziej naturalnie.By nie czuło się gorsze.

I myślcie o sobie !!!
Ja wiem doskonale,jak trudno jest samodzielnej mamie robić cokolwiek dla siebie lub prosić o pomoc innych. Boimy się osądu,że albo skupiamy się na sobie,albo co gorsza sobie nie radzimy.
Czy Ci doradcy zamienią się na miejsca ? Czy zadbają o nasze ogólne zadowolenie ? Nie.
Nie bójcie się prosić mamę/koleżankę o to by odciążyła Was na godzinę,byście mogły wyjść choćby do biblioteki. Takie chwile pozwalają zebrać myśli,odprężyć się czy odetchnąć pełną piersią.
Jesteście wspaniałe,bo z całych sił staracie się by stworzyć Waszym dzieciom szczęśliwy dom.
Nie bierzcie jednak wszystkiego na siebie.
Będzie dobrze !
Mówcie,proście,pytajcie.
Najprawdziwszy w świecie jest cytat,że “szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko”. Nie zapominajcie.

* w odpowiedzi na wasze maile – to nie są moje rady 🙂 tylko spostrzeżenia podszyte doświadczeniem .

Komentarze

27 thoughts on “Samodzielna mama i pierwiastek męski w niepełnej rodzinie.

  1. To ja może troszke z innej perspektywy całe dziecinstwo, okres dojrzewania miałam pełną rodzine ale z perspektywy czasu wolalabym byc wychowywana tylko przez mame.Ojciec niby byl, ale nigdy z nami tzn ze mna i siostra nie rozmawial, nie bawil sie albo sie nie odzywal albo pil i znecal sie nad nami.Coz moja mama nie potrafila odejsc, dopiero kiedy ja wkroczylam w doroslosc mialam 18lat zabralam mame siostre i sie wynioslysmy.Owszem dzieci potrzebują wzorcow zarowno meskich jak i zenskich ale nie za wszelką cene.Najwazniejszy jest spokoj.

  2. Niezwykle prawdziwy tekst i piszę to jako córka rodziców którzy mają za sobą rozwód. Nie raz słyszałam od mojej mamy, że nigdy więcej bo się boi, ale zawsze powtarzałam, że nie wyobrażam sobie aby była sama. Byłam starsza niż Twój syn kiedy rodzice się rozwiedli, ale wiem jedno. Żadne dziecko nie chce czuć presji na sobie, że jego szczęście gdy znajdzie partnera choćby takiego w nastoletnim życiu, może zranić ukochanego rodzica, bo przecież gdy patrzymy na szczęście naszych dorastających dzieci wspominamy naszą przeszłość, porównujemy. Jakie gorzkie muszą być porównania wspomnień tych szczęśliwych przezywanych przez własne dziecko i tych bolesnych rodzicielskich? Dzieci ten ból widzą, mogą nawet czuć się winne, że one są szcześliwe a matka płacze w poduszkę gdy tylko przekraczają drzwi wyjściowe. Rodzice mogą tego nie okazywać, ale dziecko zawsze to wyczuje.

  3. Hmmmm…. Na razie jest mi dobrze, ale nie mówię nie, absolutnie, ale będę bardziej ostrożna w lokowaniu uczuć, więc trochę wody w rzece może upłynąć. Młody ma o tyle dobrze, że ma dziadka tuż obok, a i wujek jest dostępny 🙂 W piłkę będzie z kim grać. 🙂

  4. Ja sama przez rok sama wychowywałam starszego syna, na szczęście pomagali mi rodzice. Różnie bywało, było momenty łatwiejsze i trudniejsze. Ludzie gadali różne rzeczy, ale nie przejmowałam się tym. Sama zdecydowałam się na to,że nie będę z ojcem dziecka. Ktoś może stwierdzi,że to samolubne, ale z ojcem dziecka rozstaliśmy się zanim dowiedziałam się, że jestem w ciąży, gdyż nie był odpowiedzialnym facetem.Po roku poznałam obecnego męża, niestety ojciec Kubusia gdy się o tym dowiedział zaczał robić straszne problemy, głównie chodziło o to że nie dałam synowi jego nazwiska. I tak ciągnie się to do dzisiaj,a syn ma prawie 6 lat. Teraz jestem szczesliwa mezatką matka dwójki wspaniałych dzieci. I niczego nie żałuje.

    1. Ja pierwszy raz ojcem starszaka rozstałam się gdy syn miał rok. Wróciłam po 3 miesiącach “dla dobra dziecka”.Prawie trzy lata zajęło mi potwierdzenie,że to nie była słuszna decyzja.
      I cytując już tylko Twoje słowa “Teraz jestem szczęśliwa mężatką matka dwójki wspaniałych dzieci. I niczego nie żałuje.” 🙂

    2. A czy to dobre dla dziecka faktycznie jest dobre jak rodzice się nie dogadują, kłócą ze sobą. Mimo iż byłam młoda jak urodziłam, miałam niecałe 22 lata to wydaje mi się że poradziła sobie dobrze. Zresztą nie ma co wracać do tego co było. Ale tak jak piszesz jest jakaś więź pomiędzy biologicznym ojcem a dzieckiem mimo iż on go wychowuję, choć stara się przyjeżdżać do syna raz na miesiąc. Na szczęście on też założył swoją rodzinę i już mi nie grozi że będę żałować że z nim nie jestem, że będę żałować tego że wyszłam za mąż. Jestem 3 lata po ślubie i na razie nie żałuję. Oj dużo można byłoby jeszcze pisać na ten temat.

    3. Chodziło mi o to że niektórzy są ze sobą tylko dla dobra dziecka. Mi też życzliwe osoby tak doradzał. Na szczęście ich nie posłuchałm.znam wiele par które szybko zakończyły takie związki.

    4. Zgadzam się ! Związek dla dobra dziecka nie ma najmniejszych szans na przetrwania,czy też na to by funkcjonował prawidłowo. Lepiej by każde poszło w swoją stronę.

  5. Już raz otarłam się o to ale udało mi się schować żal, smutek i rozgoryczenie w dupe. Dla dobra dziecka. Bo sama wychowywałam się bez ojca od 10go rnku zycia. Udaje się.Jednak zycie uklada sie roznie…

  6. Ja tak z perspektywy dziecka wychowującego się w niepełnej rodzinie..Mój ojciec zostawił mnie i mame jak miała 3latka..ja tego okresu nie pamiętam, jedynie zdjęcia mi przypominają, że był. Wybrał inną drogę zwaną alkoholem. My bylyśmy udręką, nie jednokrotnie nas bił, raz próbował zabić rzucając czymś w okno..To wszystko wiem z opowieści mamy, rodziny..szybka pęknięta w oknie i zaklejona była z nami przez wiele wiele lat..Mógł mnie widywać ale nie chciał. We mnie pozostała nieświadoma trauma przed mężczyznami..jako 5latka chowałam się na widok jakiegokolwiek faceta który zbliżył się do mnie na spacerze..do windy nie wsiadłam gdy był sąsiad..zawsze z płaczem chowałam się za babcią czy mamą. Pare razy próbował mnie odwiedzić, dobre słowo próbował, bo ledwo stał na nogach..nie chciałam go widzieć..zaś płacz..Czy było mi źle samej z mamą? Kiedyś uważałam, że nie. Nienawidziłam facetów, uważałam że to jest zło wcielone. Mama raz próbowała sobie życie ułożyć..6lat miałam…wygoniłam go z obawą, że zabierze mi mame, że zostane sama, że nie będzie mnie już kochać, że ja będę nie potrzebna. Oczywiście wtedy tego nie powiedziałam mamie. Dopiero po paru latach się przyznałam, czego się bałam. I takim sposobem do 17roku mojego mama była sama. Ja dorastałam, ona była biedna nieszczęśliwa, ale to wiem dopiero dziś, gdzie już mam własną rodzinę, którą udało mi się stworzyć. Moja córka ma ojca, w piątek minie nam 5ta rocznica ślubu. Widzę jak Magda szaleje za ojcem i teraz wiem czego mi brakowało w dzieciństwie, choć był wujek-brat mamy kawaler za tamtych czasów i dziadek którzy mnie uczyli np jazdy na rowerze..oni byli moim ojcem..Nie chce by moje dziecko wychowywało się w niepełnej rodzinie choćby nie wiem co..nie mogę do tego dopuścić..We mnie dalej jest lęk przed alkoholem..panicznie boje się pijanych osób, sama nie pije i mężowi też zabraniam, oczywiście w granicach rozsądku. A moja mama..miała narzeczonego..2lata się sobą cieszyli, dopóki on nie zginął w wypadku w ich wspólnym miejscu pracy…kolejne 2lata żalu, płaczu i z jej strony i z mojej, bo pokochałam go jak ojca..miałam przyszywane rodzeństwo..mama była szczęśliwa i miałam nadzieje, że będziemy jedną, dużą i wspaniałą rodziną..los chciał inaczej..w tamtym tygodniu minęło jej pół roku z innym facetem..jest szczęsliwa ale to już nie to..mimo wszystko życzę jej jak najlepiej, bo mam wyrzuty sumienia, że przeze mnie zmarnowała tyle lat życia..Mimo, że chciała dla mnie jak najlepiej to dziś wiem jak jej musiało być samotnie i ciężko..Dała rade napewno mnie wychować z pomocą babci, dała rade kupić sama mieszkanie, osiągnęła ten sukces, ale w sercu lekko napewno nie było…

  7. Muszę się zgodzić w 100% z własnego doświadczenia – dziecka wychowującego się z mama tylko ,i z doświadczenia swojej córki która wychowywalam sama zanim pojawił się mój obecny maz .To co napisałaś jest bardzo bliskie mojej osobie 🙂 .Magda

Dodaj komentarz