Społeczna chorągiewka

Powiedzcie mi co się na tym świecie dziej ?
Nie kumam braku posiadania podstawowych nawyków współżycia z otoczeniem i bynajmniej, nie o pożycie seksualne chodzi, a zwykłą relację z drugim człowiekiem.
Jak to jest, że jednego dnia rozmawiasz z kimś, zwierzasz mu się i wysłuchujesz jego żalu, tylko po to, by po kliku dniach zapiekły Cie uszy, bo owa fałszywa istota obraca się przeciw Tobie i nagle to Ty stajesz się wrogiem, choć dwa dni wcześniej klepałeś po ramieniu i wspierałaś dobrym słowem ?
To nie jest zbytnia ufność do przypadkowych ludzi, to jest wiara w ich uczciwość, to jest chęć nie patrzenia na wszystkich przez pryzmat dwulicowości. Jednak po raz kolejny nacinasz się na kogoś, w kim pokładałaś sympatyczne nadziej, tylko dlatego, że zapierdziela na wietrze jak pierdzielona chorągiewka.
Nie da się lubić wszystkich, to nad to oczywiste. Czy zatem nie lepiej obrać jedną stronę, niż motać się jak przecięta na pół dżdżownica, która straciła rachubę gdzie gębę ma a gdzie dupę ?
Kolejny raz dostajesz więc w twarz ze strony, z której najmniej spodziewasz się ciosu. 
A jednak…nawet Cię to nie dziwi. Mnie też już przestało.
Grono otoczenia zacieśnia się coraz bardziej. Odpierane ataki w kierunku innych sprawiają, że nie mam już ochoty ochraniać się ich własną piersią przed łajnem rzucanym w ich stronę.
Oni się jednak czują w tym bardzo swojsko. Nad to dobrze, ciepło i bezpiecznie.
Jak wygłodzone wilki buszują wśród gąszczu ludzi by wyskoczyć zza drzewa i najpierw polizać przyjaźnie po dłoni,  by po chwili przegryźć Ci aortę. Choć nie.
Porównanie do wilka jest błędem. One atakuje tylko wtedy gdy musi. 
Coraz częściej słyszy się o kółkach wzajemnej adoracji, o ściśle zaprzyjaźnionych parach, które izolują się od reszty grupy i wiecie co, przestają mnie one dziwić.
Serio, lepsza wataha kilku, zdolnych walczyć za siebie i być ostoją w kryzysie, niż wielkie stado, które poza pozerską miną sympatii tylko czeka na twoje potknięcie, by albo podłożyć Ci nogę, albo obsmarować przed innymi. Ja podziękuję. Czoło chylę  do mojego kółka różańcowego, bo tu czuję się bezpiecznie, bo tylko tu mogę zapłakać i nikt tego nie wywlecze poza okręg.
To, że ja nie darzę kogoś sympatią, nie znaczy, że i Ty musisz. Po prostu miej w sobie na tyle człowieczeństwa i kultury, by stojąc między zwaśnioną stroną, być w porządku do obu z nich. 
Da się, wystarczy chcieć. Miej cywilną odwagę być ponad tym, niż klepać gębą na prawo i lewo, tylko po to, by zjednać jedną i drugą na swoją stronę. Tylko wiesz co…nie my na tym tracimy, a Ty, robiąc sobie z gęby szmatę, wycierając o nią nasze imiona. 
Twój brak szacunku do mnie mi wisi, bo najzwyczajniej na świecie jest mi Ciebie żal, że brniesz w to gówno dalej i dalej, obsmarowując kolejne osoby a jednocześnie zapominając, że gówno zawsze wypływa na wierzch.
Przyjdzie dzień, gdy zostaniesz sam jak palec, bo nawet zwaśnione osoby przejrzą na oczy i dalekie im będzie twoje towarzystwo. Pewnie poszukasz sobie kolejnej ofiary, a proceder ten będzie misją życia twego.
Na prawdę o to ci chodzi, by stać się pośmiewiskiem wśród wielu ?
Choć nadal się mylę, to odporna już jestem na żale z tego powodu. Jednak są w mym otoczeniu tacy którzy nie radzą sobie z twoja dwulicowością i stan ich emocjonalny sprawia, że zatracają się w swoim smutku i toną na dnie bajora, które tworzysz. A ty chowasz się za tą swoją maską niewiniątka, udając, że Cię to nie dotyczy. Jedna kogoś to krzywdzi, dotyka i uwiera. Może o to Ci chodzi, może na tym Ci właśnie zależy…karma wraca, lecz nim powróci ta skrzywdzona osoba, może rozpaść się na milion kawałeczków. Ciężko mi uwierzyć w taką bezduszność, mimo zdawania sobie sprawy, że w dzisiejszych czasach trudno spotkać uczciwego człowieka, który jest z tobą po prostu, za nic, bez robienia bilansu zysków i strat.
A potem dziwisz  się, że wykorzystują Cię silniejsi, że nie masz siły przebicia i tylko gdzieś tam w czeluściach internetu potrafisz mielić gębą. Serio, najsłuszniejsze co możesz zrobić to zerwać kontakt i odseparować się jak najdalej od kogoś takiego. Nie mam ochoty na polemikę z tobą, gdy wreszcie pewnego dnia zrozumiesz, że dany krąg izoluje cię od wszelkich dóbr. Nie wiem, czy to chęć wybicia się na innych, czy też brak umiejętności o których wspomniałam na początku, ale strasznie to słabe, żeby nie powiedzieć do dupy. Może faktycznie dobrze Ci w roli chorągiewki, która tu i tu jak niewinna ptaszyna dzióbnie coś dla siebie i liczy na to, że nikt się nie zorientuje…jednak nadchodzą momenty, gdy każde kłamstwo, każda twoja intryga, każde twoje matactwo wychodzi na jaw i co wtedy ? Powiesz, że nie to miałeś na myśli. że źle cię zrozumiano czy przyznasz się do swojej niepoczytalności ?
Naturalną rzeczą w dużej grupie jest to, że nie ma równego porozumienia między wszystkimi.
Każdy ma prawo do swoich przekonań, myśli i słów. Tego nikt Ci nie odbierze.
Jednak następnym razem, radzę Ci spauzować i tryknąć baranka w ścianę, na tyle mocno, by wybić sobie z głowy pisanie do kogoś swych żali, tylko dlatego by nim zmanipulować i każde jego słowo wypowiedziane w dobrej wierze, przeinaczyć na swoją korzyść, tylko po to by zabłysnąć wątpliwą inteligencją przed kimś innym. Jeśli nawet szarganie imieniem innych i sprawianie im przykrości jest twoim celowym działaniem, to wiedz, że nie przechodzi ono bez echa.
Miłego pływania w szambie, ja jednak wolę bardziej ludzkie warunki.

A Ty mój Aniele pamiętaj, że kto w rynsztoku się obraca, w rynsztoku ląduje.
Życzę siły i szczęścia, by ktoś taki, już nigdy więcej nie stanął na twojej drodze.
Niestety jest to ruletka, ale pamiętaj, że są tacy którzy nie są na Twoją krzywdę i smutek obojętni, bo choć zahartowani to mają w sobie ogromne pokłady człowieczeństwa.
Nie rezygnuj, nie poddawaj się.
Trwaj.

Komentarze

One thought on “Społeczna chorągiewka

Dodaj komentarz