Po ostatniej recenzji napisała do mnie jedna z Was z wyrzutem “łatwo Ci mówić”, że chcieć nie znaczy móc, że nie każdy ma lekko. Ja też nie miałam lekko i większość z Was doskonale wie, bo zna moją historię. Ja też początkowo nie miałam siły przeskakiwać przez te kłody, które pod nogi rzucało mi życie, więc ryłam w błocie pod nimi, żeby czołgać się do przodu. I to “łatwo Ci mówić“, jest często pretekstem, żeby nie poprawić swojej osobistej sytuacji, żeby nie zawalczyć o własne szczęście.
Ja wam piszę moje spostrzeżenia i doświadczenia jako samodzielna matka od 12 lat, z przerwą na toksyczne trzyletnie małżeństwo. Jako kobieta która pokonała 1000km z jedną walizką i dzieckiem pod pachą, żeby zacząć nowe życie. Jako kobieta, która ponownie z walizką i dwójką dzieci wyprowadza się z dużego miasta, z wygody do zagrzybionego mieszkania na prowincji, bez kranów i ogrzewania, śpiąc z dziećmi przez miesiąc na jednym narożniku, trzymając ciuchy w kartonach.
Da się! Oczywiście otrzymałam ogrom pomocy i wsparcia od ludzi, musząc sobie włożyć dumę w buty. Czułam się podle, byłam nieszczęśliwa, wiedziałam że nie każda pomoc była bezinteresowna. Wiedziałam, że przyjdzie czas gdy mi się to wypomni. I nie pomyliłam się, tak się stało. I oczywiście to nie jest miłe, ale byłam na to przygotowana. Taką cenę musiałam zapłacić. To nie był czas, o którym marzyłam, ale wiedziałam że ja ten czas muszę przetrwać dla siebie, dla dzieci i po to, by ruszyć z miejsca. Musiałam się upodlić i pozwalać się upadlać z uśmiechem na twarzy. Jednocześnie szukałam rozwiązań, by wreszcie stanąć na nogi, żyć spokojnie i co najważniejsze niezależnie. By być szczęśliwą, bo przeznaczeniem każdego człowieka jest szczęście i to szczęście może mieć różną definicję i obraz, jak wspomniałam w poprzednim wpisie o dobrym życiu. Dla każdego z nas to będzie coś innego i to jest okey, bo każdy z nas ma inne oczekiwania względem siebie i życia jakie prowadzi.
I taka dygresja! Bardzo irytuje mnie w ludziach zawiść względem życia innych ludzi. Wiecie, gdy Pani X pokazuje radość z kupienia sobie torebki Gucci za zarobione przez siebie pieniądze, a pod wpisem ma komentarze typu: Gucci Sruczci, inni nie mają co do gara włożyć. Ludzie, serio? Ja sobie myślę!: – Mnie się nie podoba, ale fajnie, że udało jej się spełnić swoje marzenie/ Fajna, może też sobie kiedyś na taką uzbieram! To działa też w drugą stronę. – Ja bym nie mogła żyć w takich warunkach! – heloł, patrząc jak wyglądał mój dom w Uk w życiu bym nie powiedziała, że kiedyś skończę w przybudówce z chlewa i będę myć naczynia w misce. Życie jest przewrotne i nic co mamy nie jest nam dane na zawsze. Cieszmy się tym co mamy i nie odbierajmy tej radości innym, bo dla każdego szczęście to co innego. Wróćmy jednak do meritum.
Teraz kluczową rzeczą w kryzysie jest określenie sobie najpierw nie jak ja chcę ten kryzys pokonać, ale kiedy uznam, że kryzys został pokonany. Dla mnie pierwszym celem zażegnania mojego kryzysu było znalezienie pracy. Niezależność finansowa, chociaż by na najniższym pułapie jest jedną z istotniejszych rzeczy w życiu każdego z nas. Przynajmniej powinna być.
Gdy miałam już pracę wiedziałam, że powoli mogę tą granicę zakończenia kryzysu przesunąć dalej i końcem będzie dla mnie znalezienie mieszkania, w którym moje dzieci będą miały godne warunki życia. Poczucie niezależności finansowej, oraz dach nad głową, były dla mnie sygnałem, że poradziłam sobie z kryzysem, który mnie dotknął. I o ile pierwszy kryzys zażegnałam po kilku miesiącach (praca), o tyle na pokonanie drugiej granicy czekałam 3 lata!
Pokonanie kryzysu, to bardzo trudny etap, ale jest łatwiej gdy uwierzymy że nie ma dla nas rzeczy niemożliwych. Nie liczmy na cud, bądźmy cudem. Później, gdy jasno określimy cel, możemy wziąć się za często tytaniczną pracę. Przede wszystkim musimy pozbyć się blokad, które nas ograniczają: np. chcesz czy musisz zacząć on zera- w podjęciu decyzji blokuje Cię zależność/brak pracy. To będzie priorytet- znalezienie pracy/usamodzielnienie się. Następnym krokiem jest wytyczenie sobie kierunku, bo musisz wiedzieć najpierw nie po co, a dokąd zmierzasz. Mając określone te dwie rzeczy, a następnie realizując je, jesteś już na drodze prowadzącej do szczęścia i co najważniejsze; poczucia bezpieczeństwa. Jedyne co musisz zrobić (i tak, to może być trudne) to nauczyć się zmieniać lęk w wiarę: dam radę, uda mi się, osiągnę to, zrobię to! Bo przed podejmowaniem trudnych decyzji powstrzymuje nas nie brak możliwości, a lęk który nam je przysłania. Często szukamy wymówek by się nie realizować tylko dlatego, że się boimy porażki, że sobie nie poradzimy, że nie mamy na to sił. I nie oszukujmy się, że to zajmie chwilę, bo na własnym przykładzie wiem, że mogą to być lata, jednak małe kroki są ważniejsze niż stanie w miejscu. Uwierz w siebie, a stanie się cud!
Książka Gabrielle Bernstein Wszechświat Cię wspiera. Uwierz w cuda. jest przewodnikiem pozwalającym czytelnikowi odkryć, że przeznaczeniem każdego człowieka jest szczęście. Publikacja składa się z opowieści i lekcji inspirowanych życiem i doświadczeniami autorki, która sama cierpiała na depresję, ale udało jej się ją pokonać dzięki medytacji i czerpaniu siły z energii Wszechświata (dla Ciebie wszechświatem może być natura, rodzina, przyjaciele, a nawet marzenia).
W swojej publikacji autorka proponuje liczne ćwiczenia, modlitwy, praktyki i medytacje, z których czytelnik może korzystać w dowolny sposób. Każdy z Was poczuje, co jest dla niego najlepsze. Pokazuje, jak pozbyć się wewnętrznych blokad, wytyczyć sobie jasny kierunek oraz sięgnąć po szczęście i poczucie bezpieczeństwa. Uczy zamieniać lęk w wiarę i doświadczanie spełnienia, pomaga uwolnić się od potrzeby ciągłego kontrolowania swojego życia, wskazuje, jak osiągnąć poczucie swobody i pewności siebie. Dzięki lekturze każdy ma szansę odnaleźć energię Wszechświata oraz wykorzystać ją do odkrywania radości w chwilach zwątpienia. Dzięki tej książce uwierzysz w siebie.
Książkę możecie kupić w księgarni internetowej TaniaKsiazka.pl, znajdziecie tu również inne ciekawe tytuły w dziale rozwój osobisty.
Wydawnictwo Kobiece
-Współpraca-