Zanim mnie osądzisz…

Zawsze mówię,że to co złego w życiu doświadczyłam,to tylko kropla tego czego doświadczyli inni.
Staram się nie narzekać,bo wiem,że są tacy którzy mają znacznie gorzej.

By dojść do tego punktu w którym teraz jestem,musiałam przejść bardzo wyboistą drogę.
Ta droga zdefiniowała dla mnie wiele pojęć. Miłości,przyjaźni,empatii.
Ta droga,choć nieraz doprowadzała mnie do łez,to jednak dawał mi nadzieję,że kiedyś ja przejdę.
Przeszłam sama,trzymając za rękę mojego starszego syna.
Nie żałuję ani jednego dnia,bo bez tych dni – nie była bym takim człowiekiem,jak teraz jestem

Zarzekałam się żadnych związków,tylko ja i on.
Rozpieściłam syna do nieprzyzwoitych granic,myśląc że tak wynagradzam mu niedoskonałości dzieciństwa.
Dziś wiem,że to był błąd,ale któż z nas błędów nie popełnia.

Szłam dumnie i pewnie.
Szłam z nadzieją na lepsze jutro.
Miałam miłość swego dziecka,wsparcie rodziców i …brak perspektyw na własne życie.
Ale wiedziałam,że skoro sama takie życie dla siebie wybrałam muszę znaleźć w sobie siłę.

Dziś gdy odwracam się za siebie,wiem że to co się wydarzyło bardzo mnie zahartowało.
Mam w sobie wiele empatii i zrozumienia dla innych.
Jestem jednak bardzo ostrożna w swoich uczuciach.
Tylko przed dziećmi nie mam barier.
Kocham swojego męża,ufam mu i wierze w nas…ale ostrożnie wypowiadam słowa “do końca życia”.
Przyjaciel…cóż już kiedyś pisałam,że jedyna osobą której bezgranicznie ufam i do której bez skrupułów zwróciła bym się o pomoc jest Nitka…dziewczyna ,którą ponad 7 lat temu poznałam na forum ciążowym,nigdy się nie spotkałyśmy,ale ufam tylko jej.

Żyję dla dzieci.Żyję by się dla nich spełniać.
Gdyby nasza sytuacja finansowa,nie była taka jak jest…tych dzieci było by pewnie troje,a może czworo ?
Chciała bym bardzo,bo macierzyństwo wyzwoliło we mnie ogromne pokłady siły do walki…o siebie !
Bo to mój syn wypowiadając w wieku 3 lat słowa “Mamo,ciem ziebyś była ścięśliwa” – pchnął mnie do walki o to szczęście. Gdyby nie on,może życie wyglądało by zupełnie inaczej.
Do nikogo nie mam pretensji. Już dawno wyzbyłam się żalu – tak miało być. Tak się stało.

Jestem szczęśliwą kobietą. Szczęśliwą żoną i prze-szczęśliwą Matką.
Moja rodzina to szczyt moich marzeń. Moje dzieci to wierzchołek mojego życia,na który codziennie się wspinam,mimo iż często opadam z sił.
Jestem kobietą zadowoloną z tego,co udało mi się osiągnąć.To nic ,że bez perspektyw na dobrze płatną pracę,to nic.Mam zdrowe dzieci i to jest dla mnie istotne.
A że bywają niegrzeczne,niedoskonałe,czasem wredne i złośliwe…to nic,to są moje dzieci.
Moje dzieci,wyczekiwane i kochane i nie wyobrażam sobie sytuacji by ich nie było.
Wtedy nie było by mnie.

Nie osądzaj mnie tylko dla tego,że nazywam je Gnojkiem i Paskudą. Że śmiem nazwać je pasożytami.
Są nimi,póki co żerują na mnie i bardzo mnie to cieszy.
Nie wytykaj mi tego,że mam czelność napisać,że macierzyństwo to nie tylko słodkie uśmiechy dzieci w rodzinnym albumie,to nie tylko cudowne chwile spędzone na kanapie,to nie jest wspólny posiłek przy wielkim,nakrytym białym obrusem stole. (uwierz mi,że jedzenie kotleta z płytek czy wycieranie groszku ze ściany to nie jest tylko incydent). Że piszę iż praktycznie 9 miesięcy ciąży przytulałam się do sedesu,że cholernie nieprzyjemne było dla mnie karmienie piersią, że zwymiotowałam przewijając własne dziecko – obrzydzam innym kobietom macierzyństwo.
Doprawdy ? Jeżeli kogoś takie sytuacje obrzydzają to lepiej niech nie decyduje się na dziecko – bo niestety muszę cię rozczarować – to jest codzienność. Kupa nie pachnie fiołkami,a ssanie piersi przez niemowlaka nie ma nic wspólnego z przyjemnością. Ale takie jest macierzyństwo i ja je takim przyjmuję. i ja je takim pragnęłam,przez wiele długich lat. Aż było mi dane poczuć zapach niemowlęcego ciała.
Dwukrotnie świadomie.Czekałam na to za każdym razem z niecierpliwością.

Więc następnym razem,zanim wpadniesz na genialny pomysł przysłania mi pełnego sprzeczności maila – usiądź,spójrz na moją twarz i twarze moich dzieci i zastanów się,czy uśmiech ten wydarty jest z katalogu Ikea,czy malowany przez nasze życie.
                                                                              

* a pojęcie ironii i sarkazmu dostępne jest w każdym wydaniu pojęć języka polskiego jak i również Wikipedii.

pozdrawiam
L.

Komentarze

33 thoughts on “Zanim mnie osądzisz…

  1. Jesteś cudowną kobietą Matko, swoje macierzyństwo zaczynałam właśnie od takich cukierkowych stron… aż trafiłam do Ciebie 🙂 i już Cię nie opuszczę choćby mnie siłą wyrzucali 🙂 Miło poczytać historie tak prawdziwe jak te, które spotykają mnie na codzień. Macierzyństwo było, jest i zawsze będzie cudowne, ale i trudne.. w końcu nikt nie mówił, że będzie łatwo, pewne jest jednak to, że WARTO. I dziękuję Ci za to, że jesteś taka oto prawdziwa i szczera 🙂 Pozdrawiam gorąco. Mama 15 miesięcznego terrorysty 😀

  2. Matko, jak ja sie cieszę że znalazłam twój blog, ten tekst opisuje całą prawde o macierzyństwie. Ja swojego Małego nieraz nazywam małą mendą, wstrętnym wymuszaczem i wcale nie uważam żeby mu się od tego krzywda działa i że go kocham mniej. Wkurza mnie tylko niemiłosiernie jak mi ise takie nazwy powiedzą w trakcie rozmowy z moją mamą a ona do mnie z tekstem że jak mogę tak mówić o własnym dziecku ?! Ciekawe co ona o mnie myślała jak byłam mała i podobno strasznie rozdarta i rycząca i do dziś mi mówi jakie to ze mną problemy miała, na pewno nie mówiła że jestem jej kochanym aniołkiem 😉
    Uwielbiam Twojego bloga i Twoje teksty w całości, czasem śmieszą, czasem wzruszają ale zdecydowanie za każdym razem poprawiają i humor i dają wiarę i siłę do zmagania się z codziennym macierzyństwem 🙂
    Pozdrawiam gorąco
    Renata S.

  3. Ty masz Gnojka i Paskudę, ja mam 3 Bachorki – co wcale nie znaczy, że ich nie kochamy.
    Lenka, po tym co przeszłaś, to wszystko inne jest mało ważne, byleby dzieciory były zdrowe, reszta to pestka.
    Buziole
    Buba

  4. O mamo… Ja… ja nie wiem co powiedzieć, ale teraz to już na zylion procent czuję się zobowiązana do wykonania telefonu do Ciebie z dworca PKS i wypowiedzeniu czegoś w stylu “eeee to ładny ten Wasz dworzec… co dalej? i który tramwaj jedzie do tam gdzie Ty jesteś?” Wiesz, że ja Ciebie też 🙂

    Nitka

  5. ‘ bo macierzyństwo wyzwoliło we mnie ogromne pokłady siły do walki…o siebie !’
    Czuje teraz dokładnie to samo i czekam na lepszy czas, póki mam ją… mam wiele, mam miłość
    najszczerszą mimo, że czasem daje tak popalić, że mam ochotę wyskoczyć przez okno.

    Dodałaś mi wiary tymi słowami.
    Dziękuje….

  6. Najłatwiej jest oceniać ludzi, gdy się ich nie zna osobiście i nic się o nich tak naprawdę nie wie. Łatwo też oceniać ludzi w internecie, gdy jest się anonimowym. Tacy ludzie to zwykli tchorze, którzy w realnym życiu boją się wyrazić swoje zdanie.
    Najważniejsze, że Ty jesteś szczęśliwa, a innymi się nie przejmuj.

    Pozdrawiam serdecznie.
    http://www.ca-lineczka.blogspot.com

  7. Tak czytam i zastanawiam się czy autorka maila jest faktycznie matką czy tylko nianią na telefon :-p
    Bo skoro ani razu nie miała chęci trzasnąć drzwiami i wyjść jak najdalej śmiem tak uważać .
    Ja jestem mamą prawie 4 latki a czasami mam wrażenie że mam ze 100 chłopaków w domu 🙂
    Akurat mamy taką sytuację że tata wyjeżdża na 5 tygodniowe delegacje i to ja zostaję z nią 24 h na dobę .Mój oddech uspokaja się dopiero kiedy tatuś wraca na 2 tygodnie do domu i bez ceregieli oddaję wścieklaka jemu. Ja mam wtedy wychodne chociaż na kilka godzin 🙂 Ile razy miałam już ochotę zamknąć ją w szafie tego nikt nie zliczy . I otwarcie mówię jak jest. Bo macierzyństwo to nie tylko różowe , pachnące ciałko do schrupania . To wszystko to co żeście wyżej matki napisały. I jeszcze jedno mnie dzisiaj zadziwiło . Jakiś artykuł – opisujący matkę w autobusie z dwójką dzieci . Maleństwo w wózku i chłopiec ok. pięcioletni mama krzyknęła coś na starszego i autor się pyta czy reagować . Jedna mamuśka napisała ,, ja bym taką nagrała telefonem i to tak aby ta widziała i powiedziała jej że zaniosę na policję ” 😮 pytam jakim prawem ? czy to dziecko było bite ? czy było maltretowane ? Do mojego uparciucha czasami tylko podniesiony głos dociera. Ale czy to znaczy że jestem złą matką ? Przepraszam że odbiegłam od tematu . A ty matko pisz jak do tej pory bo gwarantuję że większa część matek które cię czyta i która jest z tobą na co dzień doświadcza tego samego co ty. Pozdrawiam ciebie i cała resztę 🙂

    1. osoba,która napisała maila – nie ma dzieci ! , bo napisała,że ja jej stan macierzyństwa skutecznie obrzydzam 😛 dlatego też jej mail ,nie zrobił na mnie wrażenia,bo ja się na temat fizyki kwantowej,nie wypowiadam – bo się na tym nie znam 🙂

      Też krzyczę,z bezsilności …nie wrzeszczę,nie ubliżam,nie strofuję ale bez krzyku czasem ani rusz !

  8. no ileż można razy tłumaczyć (skoro z kontekstu wypowiedzi tego ktoś nie wyciągnie),
    że ironia i sarkazm to podstawa egzystencji człowiek.
    Użalać się nad sobą nie będę,pisać że jest zajebiście bo nie śpię trzecią dobę też nie…a jak się ma dystans,to nawet na zarzyganym dywanie się jakiś ciekawy motyw dostrzeże 😛

  9. Ja uwielbiam jak Ty piszesz. Mamy powinny uczyć się dystansu, bo są dni kiedy sił już nie ma, dziecko marudzące przez 3 odziny bez przerwy może po prostu wkurzyć, potem jeszcze jak wypluje przyotowany obiad wśród marudzenia i jęczenia..też może zmęczyć 🙂 Ale jesteśmy matkami i wytrzymujemy dobre jak i ciężkie dni. Ząbkowanie też nie należy do najprostszyc dni…i co wtedy mamy zrobić? Czasem lepiej się uśmiecnąć, wyśmiać sytuację, być przy dziecku i jak to matka, wszytko wytrzymywać 🙂 A dystans nie wyklucza wielkiej miłości do dzieci!

  10. Ten kotlet i groszek … jakie to codzienne 😀 U nas dochodzi codzienne rozlewanie mleka gdzie tylko się da (Bogu dziękuję jak na kafelkach), kupa roztarta na dywanie (a ja tylko do pieca poszłam dołożyć), i inne super paskudne rzeczy. Kto tego nie doświadczył ten nie wie jak to potrafi wkurzać. Autorkę meila zapraszam do mnie. Tylko na jeden dzień. Pojadę do rodziców, wypocznę, a jej dam działać z moją czwórką. Sprawdzimy jak ma się teoria do praktyki i ile czasu minie zanim zacznie klnąć pod nosem i czy przypadkiem koloru włosów do wieczora na siwy nie zmieni.

    Sarkazm i ironia 😀 Uwielbiam!!

  11. Dlatego szybicutko zrezygnowałam z pomysłu prowadzenia bloga dzieciowego, za dużo hejtu. Mam wrażenie, że to słodko-pierdzące mamusie starają się w jakiś sposób dowartościować. Myślę, że one same się okłamują i chcą wierzyć w to, że niemowlęce kupki pachną kwiatkami i wszystko jest proste cudowne i rozkoszne. I ciężko jest im pojąć, że mimo tego, że nazywam dziecko małym potworem, czy czasem przemyka mi myśl o związaniu go albo podduszeniu poduszką – kocham najbardziej na świecie!

  12. Łaaaaa! Mam to samo! Powinniśmy poświęcić życie i poczucie humoru na ołtarzu macierzyństwa i dużo cierpieć. Wówczas byłoby dobrze. Skoro śmiejemy się z siebie i naszych dzieci, jesteśmy złymi matkami. Nasze dzieci powinny być traktowane jak święte obrazki, każda chwila łącznie z odwalaniem gnoju od małego stwora powinna być celebrowana z nabożnym namaszczeniem. Ot co.

  13. Jak mnie wkur… kobiety, które są słodko-pierdzące i (nie wiedzieć czemu) próbują wtykać mi/nam/innym kity, że macierzyństwo jest cudowne, pełne lukru i że nie można go tylko wychwalać i wielbić. A guzik. To zajebiście ciężka harówa, pełna wyrzeczeń, smrodu (kupy), brudu (ulewane, plucie, ślinienie) oraz hałasu. Że fajna to wiadomo- ale wcale nie różowa i kolorowa. Ludzie, przestańcie siać hipokryzję!
    Dobry tekst Matko! Love You!

Dodaj komentarz