Marzyłam o śmierci … część I

Dwie dziewczynki…dziś kobiety, odbywają podróż w przeszłość…przeszłość, która powinna być zapomniana a trwa nadal. Prozaicznie, zostały skrzywdzone przez najbliższe im osoby…przez rodziców.
Od małego wpajane miały do głowy jedno … dorosły ma zawsze rację.
Nad obiema znęcano się fizycznie i psychicznie…obie otarły się o molestowana seksualnie.
Rany zagoiły się tylko do pewnego stopnia, nadal krwawią i przypominają o bolesnej przeszłości. Ala jest przed terapią, Iga po niej.
Dzielą się swoją historią z dwóch powodów. Byście otworzyli oczy, że to co je spotkało dzieje się tuż obok Was. Nie kiedyś, a teraz, w tym momencie.
 Po drugie, by powiedzieć innym skrzywdzonym, że one rozumieją, że są ludzie, którzy czują taki sam ból…że warto o nim opowiedzieć…bo nie każdy potrafi się go wyzbyć dzięki terapii. Nie dla każdego terapia jest rozwiązaniem i wtedy czeka się już tylko na śmierć…

ALA : Wiesz ja z reguły nikomu nie mowie o sobie. Ostatnio coraz częściej myślę że chyba potrzebuje się wygadać komuś albo iść do psychologa. Przerasta mnie życie. Nigdy tego z siebie nie wyrzuciłam i czuje w sobie taki wewnętrzny bunt,  bo jak oni mogli…
Uciekam od nich. Dosłownie.  Skończyłam szkołę i tydzień później wzięłam ślub, po czym wyprowadziłam się. Mam depresję i padaczkę…

IGA : Dokładnie dwa lata temu zaczynałam trzeci tydzień terapii grupowej (diagnoza: depresja).  Zaczynałam przekonana, że dzieciństwo miałam bardzo szczęśliwe a największy mój problem to nadmierna ambicja i odzywające się co jakiś czas echo molestowania w dzieciństwie. Po trzech miesiącach sporo mi się w głowie poukładało, zaczęłam kojarzyć fakty, zaczęłam sobie więcej przypominać, zaczęłam fakty oceniać prawidłowo.

ADA : Nie uważam, że pochodzę z patologicznej rodziny. Chyba, że patologią można nazwać picie ojca raz na tydzień ?

IGA : Patologia? Skąd, my tylko musieliśmy być poukładani, grzeczni, najlepsi w nauce, zawsze czyści. A skoro odstawaliśmy od tych przyjętych norm, to chyba należała nam się kara, no nie? Za złe oceny, za niezbyt szybkie wypełnianie poleceń, za brzydkie pisanie w zeszycie. Dostałam kiedyś lanie za świetną zabawę – bo podarłam rajstopki. Ale to przecież było normalne. Mam przed oczyma ten obrazek: Idziemy w niedzielę do kościoła, nasza trójka z przodu, rodzice z tyłu pod rękę. Ach, jaka piękna rodzina. A po kościele lanie, bo odezwałam się do koleżanki w czasie mszy albo nie śpiewałam.

1.  Masz takie dzień ze swojego dzieciństwa, który wspominasz z uśmiechem na twarzy ?

ALA : Mam. To dzień kiedy urodziła się moja młodsza siostra. Miałam w końcu kogoś, kogo mogłam kocha i kto kochał mnie. Pamiętam jak trułam mamie żeby urodziła mi dzidziusia i urodziła. Chyba nie mi, ale wierzyłam, że zrobiła to dla mnie, tym bardziej, że było jak było…
Moje starsze rodzeństwo miało oparcie w sobie i w mamie, a ja byłam odrzucana, bo moja mama i rodzeństwo uważali, że jestem córeczką tatusia…ale jak były awantury w domu to ja stawałam w obronie mamy i obrywałam.

IGA : Dzieciństwo liczę tak do 12., może 14. roku życia. I jak tak przewijam w głowie to, co pamiętam, to radość czuję, gdy wspominam dni, w których robiłam rzeczy, na które nigdy nie pozwoliliby mi rodzice. I najczęściej się to działo na wakacjach, u babci, z daleka od domu. Wujkowie przewozili nas motorami, mogłam łazić po drzewach i nikt nie krzyczał, że sobie coś zrobię albo podrę ubranie. Mogłam leżeć o 23 na rozgrzanym asfalcie i patrzeć w gwiazdy.
Mogłam pojechać na wiejską zabawę, tańczyć i wrócić do domu o drugiej w nocy (oczywiście pod opieką starszych). Mogłam zjeżdżać na worku wypchanym słomą do zamarzniętego stawu. Mogłam rąbać drewno siekierą w wieku 10 lat – dziadek mnie uczył. Mogłam gadać z siostrą i bratem po nocach aż nie zasnęliśmy i nikt nie robił problemu z tego, że na drugi dzień wstawaliśmy o 10. Mogłam być sobą…

2.  Jak opisała byś swój rodzinny dom, rodziców ?

ALA: Ojciec tyran. Bywał miły, ale bałam się go. Mama zastraszona, nie mająca nic do powiedzenia. Chyba nas kochała, ale miała instynkt samozachowawczy. Jak było dobrze, to dało się wytrzymać, ale musieliśmy uważać żeby taty nie zdenerwować. Mamie zdarzało się po awanturze z ojcem prosić nas o pomoc w pogodzeniu ich, a jak się pogodzili, to gadała mu ,że ta awantura to nasza wina…
Tata pił jak miał okazję, a okazja była zawsze w weekend albo w wolne od pracy dni, w święta itd. Trzymał w domu broń (był żołnierzem) groził, że nas pozabija jak nie będziemy posłuszni bił pasem, sprzączką dokładnie – od pasa wojskowego, kablem od żelazka… po twarzy.
Nasz dom to jeden wielki strach dla mnie moje starsze rodzeństwo jak mogli to wychodzili z domu, ja siedziałam, bo bałam się że jak wyjdę to ojciec zrobi coś mamie.

IGA : Rodzice pracowali oboje, mama na zmiany, tata przez niektóre okresy chyba też. My w szkole, potem u babci, od pewnego momentu z kluczem na szyi. Każdy miał obowiązki, był z nich dokładnie rozliczany.
Jeśli idzie o wychowanie, to w tym momencie kojarzy mi się jedno słowo – tresura. Przy czym na nagrodę nie można było za bardzo liczyć, bo to przecież psi obowiązek dziecka być grzecznym i dobrze się uczyć. Na karę – jak najbardziej. Tylko nigdy nie było wiadomo, czy za to samo przewinienie dostanie się tylko ochrzan, szlaban na miesiąc czy lanie. Przegląd kar był bogaty – rzemienny, mniej więcej cztero-centymetrowej szerokości pas był często w użyciu, ale zdarzało się, że dostawaliśmy skórzanym kapciem, drewnianą łychą, wieszakiem i innymi rzeczami, które były pod ręką. Oprócz tego klęczenie pod szafą z podniesionymi rękami (bez opierania się o szafę, czego rodzice pilnowali), zakaz TV, w późniejszym czasie – zakaz wychodzenia gdziekolwiek prócz szkoły i kościoła. Siedzenie w kuchni nad talerzem po ciemku, bo trzeba zjeść wszystko – w tym przodowałam ja, bo nie chciałam jeść…

3.  Częściej płakałaś, czy chowałaś się za maską obojętności ?

ALA: Nie pamiętam, chyba jedno i drugie. Kiedyś wyjechałam na kilka dni do rodziny ojca ,nic nadzwyczajnego. Tak bardzo nie chciałam wracać do mojej nienormalnej normalności…jak byłam starsza to zaczęłam zamykać się w sobie. Nie ufam ludziom. Nie mam przyjaciół, boje się ludzi…

IGA :  Wszyscy się ze mnie śmiali, że mam oczy w mokrym miejscu. Wystarczyło na mnie krzywo spojrzeć a ja już ryczałam. Zła odpowiedź w szkole – płacz. Jakakolwiek drobna przykrość – płacz. Czegoś nie wiedziałam – płacz. Ktoś mnie o coś pytał, żebym np. się wytłumaczyła z czegoś – płacz (a w głowie gotowa, logiczna, nigdy nie wypowiedziana odpowiedź). Oduczyłam się  – a raczej nauczyłam się inaczej reagować – dopiero kilka lat po ślubie.

4.  Czy był ktoś, komu mogłaś zaufać ?

ALA: Nie. Teraz mam takie osoby. To mój mąż i moje dzieci. Nikomu więcej nie ufam…

IGA : Nie wiem. Myślę, że gdybym komuś ufała na 100%, to powiedziałabym o tym, co mnie spotkało. Zawsze wiele spraw chowałam w sobie, trudno było się czegoś ode mnie dowiedzieć. Raz jeden zaufałam chłopakowi, w którym się zakochałam, po raz pierwszy. Powiedziałam mu, bez żadnych szczegółów, że byłam molestowana. Kiedy ze mną zrywał po jakimś czasie usłyszałam, że nie może być z taką zimną dziewczyną. Jakbym w twarz dostała. Mniej mnie zabolało to, że odszedł do mojej przyjaciółki, bardziej to, że pozwalałam mu się dotykać a on, wiedząc co przeszłam, wyskoczył z takim „argumentem”. Nikomu więcej już nie powiedziałam o tym. Aż do spotkania męża.

5.  Jak widzisz swoje dzieciństwo, gdy zamykasz oczy ?

ALA: Strach, ból, dryg wojskowy, zero czułości, tylko rozkazy, nawet na dwór nie mogłam wychodzić, bo ktoś musiał ojcu popielniczkę podać, kawę zrobić, czasem papierosa odpalić jak mu się nie chciało lub miał czymś zajęte ręce. Wszystko musiałam robić z nim. Nawet jak spawał to brał mnie do pomocy. On w masce, ja bez…
Kiedyś miałam nogę złamaną, w gipsie ( od pośladka do kostki ), chciał żebym mu coś pomogła. Nie mogłam kucnąć przez ten gips. Tak się wściekł że zamachnął się dechą i przypieprzył mi nią w twarz. … jak byłam na kontroli z nogą u lekarza to lekarz o nogę nawet nie zapytał tylko zajął się moją szczęką taka byłam sina i opuchnięta – okazało się że jest pękniętą…

IGA : Moja pamięć wymazała w cudowny sposób wszystko, co mi nie pasowało. Kiedy myślę o dzieciństwie, zawsze widzę babcię i dziadka, wieś, szeleszczące zboża. Kolegów, koleżanki pod blokiem, wspólne włóczenie się po łąkach. I książki, w które uciekałam non stop.
Później harcerstwo i znajomych z tamtego kręgu. Nie napiszę przyjaciół, bo wtedy nadal nikomu nie ufałam na tyle, by cokolwiek o sobie opowiedzieć. Nawet na terapii złapałam się na tym, że nie mam wspomnień związanych z rodzicami, takich, które przychodzą same z siebie, ani złych ani dobrych. Dopiero, gdy się skupię na jakimś temacie, to pamiętam sporo. Ale muszę zmusić mój mózg do odkopania tych wspomnień. Same przychodziły czasami w snach, ale też bardzo rzadko.

6.  Marzyłaś … ?

ALA: Tak. O tym by się stamtąd wyrwać, by uciec, albo umrzeć… marzyłam o śmierci. Jak już byłam w szkole średniej to było tak źle, że moja koleżanka się domyśliła i powiedziała mojej siostrze co chcę zrobić…

IGA : Nie pamiętam, czy w dzieciństwie o czymś marzyłam. Na pewno pochłaniałam książki w ogromnych ilościach (w jednym roku miałam 90 wypożyczonych książek w bibliotece a czytałam każdą wypożyczoną), więc wydaje mi się, że uciekałam w świat bajek. W okolicach dojrzewania moje marzenia oscylowały wokół księcia z bajki – szeroko rozumianego – który mnie kochał bezwarunkowo i zwykle ratował mnie z jakichś opresji albo po prostu żyliśmy długo i szczęśliwie gdzieś daleko, najczęściej w górach. To marzenie akurat się spełniło.

ALA : Do tej pory marzę o śmierci. Gdyby nie moje dzieci to już bym nie żyła. Nie chce ich zostawiać. i nie chcę pozbawiać siebie możliwości patrzenia jak rosną, jak się uśmiechają.

IGA : Pierwszą próbę samobójczą zaliczyłam w wieku 12 lat, nie zdążyłam łyknąć tabletek, matka mnie przyłapała. Nie pamiętam, żeby zrobiło to na niej wielkie wrażenie. Drugą fazę na śmierć miałam ze trzy lata temu. To depresja dawała znać o sobie. Tylko myśl o tym, że starsza córka bardzo by to przeżyła, trzymała mnie przy życiu. Młodszą się nie przejmowałam, skończyła ledwie rok, nie brałam jej uczuć wtedy w ogóle pod uwagę.

7.  Kiedy poczułaś się naprawdę wolna i rozumiana ?

ALA: Dopiero jak wyprowadziłam się do miejscowości oddalonej od rodziców o 500 km. Niestety musiałam wrócić, znów czuję się osaczona…

IGA : W wakacje między 3 a 4 klasą dotarło do mnie, że jeśli nie zdam matury i nie pójdę na studia, zostanę w swoim małym miasteczku, zdana na łaskę i niełaskę rodziców (niełaskę częściej). W ciągu jednego roku nadrobiłam pierwszą, drugą i trzecią klasę, uczyłam się materiału na bieżąco. Wstawałam o 7 do szkoły, szłam spać o 2. I tak prawie przez rok. Maturę zdałam, na studia się dostałam i uciekłam z domu. Uwierzysz, że pierwszą noc w akademiku przeryczałam?
Mało czasu spędzałam bez rodziców, raptem jeden obóz harcerski w roku, i to dopiero od 16 roku życia. Wcześniej puszczali nas tylko do babci. Ja za nimi TĘSKNIŁAM. Teraz wydaje mi się to aż nieprawdopodobne. Dość szybko się z tego otrząsnęłam. Zakochałam się, zaufałam na tyle, że opowiedziałam mu więcej o moim życiu. Zrozumiał wszystko, zaopiekował się mną. Potem poszło szybko – zaszłam w ciążę, ślub, wspólne życie…ale dopiero tak ze trzy lata po ślubie ufałam mu na 100%. Dopiero wtedy wiedziałam, że mogę powiedzieć co czuję i on mnie nie wyśmieje. Że mogę być przy nim taka, jaka jestem, nie muszę nic udowadniać ani spełniać niczyich oczekiwań. Pamiętam ten stres, żeby powiedzieć mojemu mężowi, że nie mam ochoty na seks! Pamiętam, jak się uczyłam, że ja też mam prawo odmówić. I nic się nie stało, on nadal mnie kochał, nawet focha nie strzelał, śmiał się ze mnie i pytał, czy jestem normalna, kiedy ja pytałam ze strachem, czy się na mnie gniewa. Dla mnie to było nieprawdopodobne.

8.Czy jest coś o czym do dziś nie możesz zapomnieć, co Cię prześladuje, nie daje spokoju ?

ALA: Wszystko.  Śni mi się, że uciekam. W dzieciństwie też tak miałam. Nie wiem przed czym, nie wiem dokąd, ale wiem że uciekam. Kiedyś mój ojciec się wieszał. Odcinałam go. Nie wiedziałam czy żyje, miał otwarte oczy, takie “wywrócone” do tej pory je widzę…
I nie mogę zapomnieć tego wmawiania, że dorośli mają zawsze rację. Nie mają.
To dzieci są mądrzejsze od dorosłych…

IGA : Przed terapią prześladowało mnie molestowanie. Wspomnienia wracały przy każdej możliwej okazji. Taką pamięć – nazwałabym ją sytuacyjną – mam świetną, więc wystarczał impuls – słowo, zapach, dźwięk, jakaś sytuacja i już przeżywałam wszystko od nowa. Teraz tak nie jest. Wiele rzeczy, które mi się przypominają, potrafię szybko opanować, wygasić. Zdarza się, że przychodzą doły, kiedy mam obniżony nastrój przez kilka dni i przeżywam pewne tematy – najczęściej związane z rodzicami – ale to też umiem opanować. Robię wtedy dużo więcej dla siebie niż zwykle, dopieszczam siebie, tłumaczę i wracam do formy.

                                                                                                   ciąg dalszy jutro …

* imiona dziewczyn zostały zmienione.
** tekst jest oryginalną wypowiedzią moich rozmówczyń
Komentarze

28 thoughts on “Marzyłam o śmierci … część I

  1. W oczach mam łzy. Rano przeczytałam wpis, nie wiedziałam o napisać. Cały dzień, tak piękny rozpadł się na kawałki, nie wiedziałam co napisać, co powiedzieć… zamikłam… cieszę się, że miałam udane dzieciństwo, że mogę wspominać je z uśmiechem. Przykre, że tyle zła jest na świecie, a ludzie “udają”, że nie słyszą, nie widzą i nie reagują.

  2. Ciężko jest z tego wyjść… ciężko nie powielić scenariusza… ciężko nauczyć się żyć na nowo. Wiem to. Jednego dnia wreszcie napiszę o tym książkę. Już niedługo. Ale można się podnieść. Można żyć dalej szczęśliwie.

  3. Czytając ten tekst, przypomniałam sobie parę rzeczy ze swojego dzieciństwa. Jestem najmłodsza. Bart starszy o 13 lat a siostra o 11. zawsze jak coś “przeskrobałam” było gwarantowane lanie. Zazwyczaj paskiem. najgorszy był taki cieniutki na 1 cm, skórzany. Mama albo kazała mi się kłaść na pufie albo brat mnie trzymał zebym sie nie wyrywała. ile razy dostalam z “plaskacza” w twarz bo coś powiedzialam nie tak albo spróbowałam odpyskowac. lanie bylo za nie sprzatniecie zabawek, za to ze wyzywalam sie z bratem badz z siostrą. Nie zawsze było źle. gdy mama chodziła na wywiadówki cała sie trzesłam, bo nigdy nie bylam jakaś wybitna w nauce, jak moje rodzeństwo. zawsze tarfialy sie jedynki w dzienniku. mama przychodziła – było lanie. Pamietam raz kazała mi kleczeć pod sciana z miską wody nad główą. wytrzymałam 10 -15 min wylalam wode na siebie -lanie….Tata nigdy sie nie udzielal. wolał nie ryzykowac. moze to nie bylo tak straszne jak dziewczyn, z którymi rozmawiałaś. ale nie raz mialam ochote nawet jako 8 latka spakowac rzeczy do jakiejkolwiek reklamowki i uciec jak najdalej. szkoda tylko ze nie mialam gdzie, a zreszta jakby mnie znalezli wiedzialam ze dostane wpierdziel. no ale coz takie juz zycie….

    S.

    1. … Ale prawdziwe.. co prawda jeszcze mieszkam z rodzicami, ale jestem na etapie znalezienia jakies pracy i jak najszybszego wyprowadzenia sie stad. Najgorsze jest jak mama nie jest w humorze i potrafi jej sie “wyrwać” np. po moim weekendowym pobycie u chlopaka: “to moze sie wymeldujesz, bo pedzasz tam wiecej czasu jak w domu” albo ze musi dorobić bo ja mieszkam w domu. to nic ze ma emeryture i tata i ze obydwoje dorabiaja, ale niby brakuje. ale jak było nas 5 w domu i tylko pracowali to jakos byly pieniodze i nie bylo problemu. ale coz. kwestia czasu.

  4. Jakie to smutne, Ja też nie miałam szczęśliwego dzieciństwa, rodzice ciągle pili , mama biła kablem i pasem , podobne kary stosowali klęczenie pod kaloryferem itp. Sama zarabiałam na siebie od najmłodszych lat bo dość już miałam tego ciągłego głodu musiałam coś zrobić , potrafiłam zarobić na zbieraniu butelek , jagód , owoców na sprzątaniu … nikt Mnie jednak nie molestował ale za to moja koleżanka przeżyła piekło, miała gorzej niż Ja. Takie mam wspomnienia po tym co tu przeczytałam. Kiedyś nikt na to nie zwracał uwagi, nawet nauczyciele mieli prawo nas bić w szkole, sąsiedzi nie wtrącali się w czyjeś życie. Dziś natomiast jest inaczej. Myślę że czasy mamy zdecydowanie lepsze.

    1. Mam dylemat, czy mamy lepsze czasy. Fakt kiedyś mniej takich spraw wychodziło na światło dzienne, bo wstyd, bo co ludzie powiedzą…teraz bardziej się te sytuacje nagłaśnia.
      Z drugiej jednak strony kiedyś taki łotr ponosił cięższą karę i generalnie miał przechlapane…dziś na sprawiedliwość nie zawsze można liczyć.

  5. Aż mi się łza w oku zakręciła. Jest mi przykro, że istnieją na tym świecie takie osoby, które mają czelność zrobić swoim dzieciom coś takiego. Podziwiam te kobiety, że tyle były w stanie znieść. Dziękuję bardzo za tekst.

    1. Popłakałam się czytając dalszą część. A wypowiedź mamy na końcu “że tak łatwiej…” dobiła mnie całkowicie. Jakim trzeba być człowiekiem aby dać innym krzywdzić swoje dziecko :'( Ja raczej osobiście nie pozbierałabym się po czymś takim. Ale wiem jedno, że jak ktoś skrzywdzi moje 2 skarby to zabije.

  6. Przeczytałam. Jest mi przykro..
    Jestem w pracy i nie mogę się skupić..
    Mam dreszcze!
    To niewyobrażalne dla osób, które miały udane, szczęśliwe dzieciństwo. Nie pojmuję takich rzeczy: krzywdzących rodziców,bólu fizycznego i psychicznego zadanego przez najbliższe osoby..Tak być nie powinno. To straszne 🙁

Dodaj komentarz