Ciąg dalszy – część I TU
9.Jak sobie radziłaś w trudnych sytuacjach ?
ALA: Czytałam książki, pochłaniałam właściwie. Książki to byli moi przyjaciele. Anię z Zielonego Wzgórza przeczytałam chyba z milion razy. Milion.
IGA : Najpierw sobie nie radziłam, czego dowodem wieczny płacz i próba samobójcza w wieku 12 lat. Później piłam. Nie było jeszcze wtedy problemem kupić piwo nie mając 18 lat. Więc gdy było gorzej, jedno piwo przed snem, potem dwa – codziennie. W weekend wyjście do pubu, powrót prawie na kolanach albo nie wiem jak, bo nie pamiętam. Na szczęście towarzystwo było w miarę „odpowiedzialne”, więc zawsze znalazł się ktoś, kto odprowadził mnie do domu.
Otrzeźwienie przyszło wtedy, gdy po prostu spałam na lekcji, bardzo wczorajsza, a nauczycielka po dzwonku obudziła mnie i powiedziała, że daje mi szansę ale jeśli jeszcze raz przyjdę w takim stanie, to spotkamy się u dyrektora. Ta odrobina serca trzepnęła mną bardzo, okazało się, że są ludzie, którym na mnie zależy. A skoro im zależy, to mnie też. Miałam wtedy jednego świetnego przyjaciela, którego poprosiłam o pomoc i który mnie pilnował, gdy wychodziliśmy gdzieś na imprezę. Dlatego jedyna pamiątka po tamtym okresie, to gorsza pamięć i umiejętność skupienia niż wcześniej. Dzisiaj mam większą świadomość swoich emocji – potrafię niektóre z nich wyciszyć samym tylko racjonalnym tłumaczeniem sobie powodów swojego samopoczucia. Tylko jeszcze nie radzę sobie z migrenami, w które wpędzają mnie spotkania z rodzicami przy okazji imprez rodzinnych.
10.Gdybyś mogła cofnąć czas, zmieniła być coś w swoim życiu ?
ALA: Gdybym mogła zdecydować to nigdy bym się nie urodziła.
IGA : Gdybym coś zmieniła w życiu, to nie spotkałabym swojego męża, więc nie. Ale gdybym wiedziała, jak bardzo będzie mi przeszkadzał w normalnym życiu kontakt z rodziną, to uczyłabym się intensywnie języków, żeby zwiać gdzieś daleko za granicę. Z takiej Tajlandii ciężko by było przyjeżdżać, nawet na święta a do mnie nie przyjechałby wtedy nikt z rodziny, bo nie byłoby ich na to stać. Miałabym z głowy dylematy, do kogo na święta, a dlaczego nie przyjedziesz do domu na wigilię, kiedy nas wreszcie odwiedzisz, i tak dalej.
ALA :[Po chwili zastanowienia] … Gdybym jednak mogła cofnąć czas i miała coś zmienić , to odebrała bym sobie życie. Czemu wtedy a nie teraz? Bo teraz sama mam dzieci. Nie zostawiłabym ich nigdy. Myślałam że to normalne, że rodzice tak traktują swoje dzieci. Myślałam tak do czasu aż sama zostałam matką. Teraz dopiero wiem, że to nie jest normalne. Ja za moje dzieci oddała bym życie…
11. Kto Cię najbardziej skrzywdził, do kogo masz największy żal ?
ALA: Do taty, że nas krzywdził. Do mamy ma żal , że się na to godziła i nie odeszła od niego.
Do starszego rodzeństwa, że zawsze odwracali się ode mnie.
IGA: Po pierwsze rodzice i to do nich mój żal jest największy. Robili to swoim podejściem, które przejawiało się zainteresowaniem tylko tym, co według nich było ważne. Nikogo nie obchodziło, co czuję, co myślę. Miałam być grzeczna i najlepsza w nauce. Miłość? Nie – mam się uczyć. Wyjazdy? Mam się uczyć. Wyjścia ze znajomymi? Mam się uczyć. I tak w kółko, do znudzenia. A jak coś nie pasowało, to bicie. Do dzisiaj pamiętam swój strach, kiedy wracałam do domu, chyba w drugiej klasie, z tróją z plastyki. Do dzisiaj pamiętam ból, jaki ja czułam, kiedy tata lał pasem moją siostrę za wagary. Pamiętam awantury za jedynki, do których nawet nie zdążyłam się przyznać, bo nauczyciele już zdążyli naskarżyć, w drodze ze szkoły do domu wchodząc do mamy do sklepu. Pamiętam, gdy mając 19 lat wróciłam do domu po północy, pijana i dostałam w twarz tak, że mi krew z nosa poszła. Kiedyś wróciłam nad ranem (też pełnoletnia), po nocy spędzonej u mojej wielkiej ówczesnej miłości, przepełniona tym fantastycznym uczuciem, wynikającym z tego, że się obudziłam u boku ukochanego mężczyzny – usłyszałam, że jestem kurwą.
Tak bardzo nie interesowało ich co się ze mną dzieje, że nie zauważyli, że jestem molestowana. Nic nie wiedzieli. A to trwało trzy lata. Nie chciałam chodzić do babci, płakałam, że mam tam chodzić po szkole (brat ojca, który mnie skrzywdził, mieszkał właśnie tam i wszystko tam się działo) – nie zainteresowało ich to. Obgryzałam paznokcie do krwi, także u nóg. Nie jadłam nic albo prawie nic. Zero niepokoju. Kiedy w wieku szesnastu lat mama dowiedziała się o tym (bez szczegółów, powiedział jej mój chłopak), kazała mi powiedzieć, że kłamię, że to nieprawda. A kiedy na terapii rozprawiłam się w końcu z moim oprawcą stwierdziła, że nic nie wiedziała.
I miała pretensje, że nic jej nie powiedziałam.
Po drugie – brat mojego ojca. Najpierw mnie osaczał, interesował się, bawił się ze mną. Jakby doskonale wiedział, że tego w domu mi brakuje – zainteresowania. Potem zaczął robić to, na czym mu najbardziej zależało.
W wieku siedmiu lat wiedziałam, jak wygląda wytrysk, co i jak zrobić, żeby mężczyźnie było dobrze. W wieku dziewięciu pierwszy raz pomyślałam, że z Bogiem jest coś nie tak, bo jeśli naprawdę po pierwszej komunii ma się czyściutką i jasną duszę, to dlaczego ktoś robi mi takie rzeczy. Nie wiem skąd ani dlaczego, ale już wtedy wiedziałam, że to, co się dzieje, normalne nie jest.
Po trzecie – cała rodzina. Nie uwierzę, że nikt przez trzy lata się nie zorientował, co się dzieje.
Ani jego rodzice, którzy zwykle byli obok, ani jego rodzeństwo, których też w domu było pełno. Po prostu nie wierzę! Od czasu terapii, kiedy sobie uświadomiłam, że babcia musiała coś wiedzieć, nie byłam u niej ani razu. Straciła wnuczkę i prawnuczki, raczej na stałe…
Stawiałaś się :
ALA : Jak próbowałam się stawiać to słyszałam, że lepiej było po urodzeniu wziąć mnie za nogi i pierdolnąć o ścianę aż by się rozbryzgało.
IGA: Od pewnego momentu tak, i to bardzo. Do dzisiaj słyszę, że ja „najwięcej wariowałam” z naszej trójki w czasie dojrzewania, ale patrząc na to z daleka, moje rodzeństwo zachowywało się podobnie, z tym, że ja już wtedy potrafiłam powiedzieć co myślę, czasami nie przebierając w słowach. Oni jakoś lepiej potrafili się wpasować w realia naszego domu.
12. Czy dziś, jesteś w stanie o tym opowiedzieć?
ALA: Opowiedzieć nie… chociaż coraz częściej czuję, że potrzebuję pomocy specjalisty. Napisać anonimowo tak. Wpajano nam ze nie mówi się co się dzieje w domu . Może to przez to?
A może przez wstyd który we mnie siedzi?
IGA : Tak, ale tylko dzięki terapii. Szłam na nią z własnej woli, z przekonaniem, że musi mi pomóc. Jakoś tak wyszło, że wcześniej sporo o depresji czytałam, o objawach, o przyczynach, o sposobach leczenia. Spróbowałam farmakologii, ale zaczęło mi przeszkadzać, że owszem, mogę wszystko robić jak dawniej, nie leżę już w łóżku patrząc tępo w ścianę, tylko nie czuję żadnych uczuć, ani smutku, ani złości, ani szczęścia. I przeszkadzało mi to, bardzo. Więc terapia. Byłam bardzo zdeterminowana i terapeutka, która mnie kwalifikowała musiała to zauważyć, bo weszłam do grupy praktycznie bez czekania, kilka dni później. Na terapii, tydzień po wejściu trzeba przedstawić swój życiorys. Akurat trafiłam na taki i przeżyłam szok, że nie jestem sama, że takich ludzi jak ja – skrzywdzonych przez najbliższych – jest bardzo wielu. Ta świadomość pomogła mi w jak najlepszy sposób wykorzystać te trzy miesiące. To tam nauczyłam się mówić otwarcie o swoich uczuciach. Dopiero tam… A powinnam w domu…
13. Czy bałaś się, że być może twoje dziecko też może być ofiarą, czy nauczyłaś się ufać ludziom ?
ALA: Częściowo na to pytanie odpowiedziałam wyżej. Nie ufam ludziom. Boję się o dzieci. Nie chcę by ktoś je skrzywdził, to moje największe skarby. Wszystko co mam. W obronie dzieci jestem w stanie postawić się nawet mojemu ojcu…
Nadal się go boisz ?
ALA : Czasami. To mój ojciec…bywał fajny. Teraz też bywa. Tak, jakby były w nim dwie osoby.
dr. Jekyll i mr. Hyde. Tak to można określić. To chyba nie jest zły człowiek, przecież nikt nie rodzi się zły. Kocha wnuki, tylko czasem jest dla mnie niemiły.
IGA : Niedawno moja przyjaciółka, gdy poznała historię mojego życia zapytała, czy nie boję się w takim razie zostawiać dziewczyn z mężczyznami z rodziny. I sama się zdziwiłam, kiedy zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie. Ale temu jednemu nie pozwoliłam nawet dotknąć mojej starszej córki, młodszej nie widział. Nie boję się może też dlatego, że pracując jak pracuję mam większą kontrolę nad tym, co i gdzie robi moje starsze dziecko. Dodatkowo uświadomiłam ją odpowiednio wcześnie, stosownie do wieku i zadawanych przez nią pytań, więc mam nadzieję, że jest bezpieczna. Ale czujności nie tracę.
ALA : Moje dzieci codziennie słyszą ode mnie o złym dotyku. Właśnie przez to…i dlatego nienawidzę chyba siebie. Czasami mam takie dni, że nawet mój mąż nie może mnie dotknąć.
14. Kiedy pierwszy raz się zakochałaś ?
ALA: Tak bardzo chciałam czuć, że ktoś mnie kocha i czuć, że jestem akceptowana…Wystarczyło, że ktoś był dla mnie miły, a mi już wydawało się że jestem zakochana. Przecież niemożliwe żeby ktoś był dla mnie miły ot tak ?! Przecież jestem nikim i na nic dobrego nie zasługuję…Z takim podejściem byłam łatwą ofiarą.
IGA : Miałam 15 lat. I od tamtego czasu stan zakochania to mój permanentny stan. Jeden mnie zostawiał, zaraz trafiał się inny. I w każdym się zakochiwałam. Dziś myślę, że to uczucie, to była wdzięczność za to, że ktoś chce ze mną być. Najczęściej taki związek kończył się po kilku-kilkunastu tygodniach. Kiedy się okazywało, że ze mną nie można porozmawiać (nie odzywałam się, bo bałam się wyśmiania, takiego jak w domu), że bezpiecznie to można mnie co najwyżej chwycić za rękę, a im dalej, tym gorzej – związek się kończył. Czasem, gdy to chłopakowi zaczynało bardziej zależeć niż mnie, ja go rzucałam, bałam się przywiązania, stałości, bycia razem na co dzień.
15. Trudno było się przytulić bez obaw, bez lęku ?
ALA: Potrzebowałam tego. Z jednej strony bałam się odrzucenia a z drugiej bardzo tego potrzebowałam. Nikt nigdy mnie nie przytulał.
Wiesz, że ja nie pamiętam by mama mnie przytulała w dzieciństwie?
Tacie się zdarzało. Mamie nie.
IGA : Kiedy zaczęłam dojrzewać (dość późno, koło 14 lat), pojawił się strach przed chłopakami, dotykiem, wszystko zaczęło wracać. Pamiętam pierwszego chłopaka, który mnie przytulił. Ja byłam sztywna, ze strachu. Miałam odruchy obronne – kiedy jakiś chłopak podchodził od tyłu, w zupełnie niewinnych zamiarach, ja nie myśląc zupełnie, zawsze mu przyłożyłam. Niejeden dostał w krocze z kolana, gdy przekroczył granicę i podszedł za blisko. Nawet mój mąż, kiedy pierwszy raz znienacka mnie objął, dostał łokciem w żołądek.
Ale jeśli któryś chłopak chciał “dowodu miłości”, a ja byłam w nim zakochana, to go dostawał. Dla mnie takie oddzielenie mojego ciała od reszty mnie, takie podejście “przecież to tylko ciało” było na porządku dziennym. Było właściwie tak, jak w dzieciństwie – bierzesz, co chcesz, mnie tu nie ma. Bierz, bylebyś tylko mnie kochał, akceptował, nie zostawiał.
Jeden chłopak zapytał mnie kiedyś – leżałam nago na jego łóżku, przy świetle – czy się go nie wstydzę. Pierwsza odpowiedź, jaka mi przyszła do głowy i jakiej mu udzieliłam brzmiała: „Nie, przecież u lekarza też się rozbieram”. Tak to właśnie wtedy odczuwałam. W sumie to taki straszny rodzaj terapii sobie na tamten czas wymyśliłam. To był moment, kiedy koleżanki chwaliły się utratą dziewictwa a ja mogłam się co najwyżej pochwalić, ile razy przywaliłam komuś, kto chciał mnie przytulić. Dodatkowo ten pierwszy powiedział mi, że jestem zimna, więc bardzo wjechał na moją chorą wtedy ambicję. Jaki jest najlepszy sposób na pozbycie się fobii? Przebywać z obiektem fobii, z pająkami, w windach, itp. W zależności od tego, czego się boimy. Dlatego pozwalałam się dotykać każdemu, dosłownie każdemu, kto choć trochę udawał, że mu na mnie zależy. Czułam się potem obrzydliwie, ale byłam dumna z siebie, że coraz mniej się boję. Nie powiem, podziałało, ale z perspektywy czasu wiem, że to był jednak najgłupszy pomysł, na jaki w tym momencie mogłam wpaść.
ALA : Ostatnio moją mamę na czułości wzięło… sorry, ale ja już jestem na to za duża. Dla mnie to hipokryzja. Jak jej potrzebowałam to miała mnie gdzieś, teraz ja jej nie potrzebuję. Przytulić się mogę do męża lub do dzieci.
IGA : Mam podobnie. Ja to odbieram, jako próbę wynagrodzenia mi czegoś, może tego braku zainteresowania. A ja tego nienawidzę…
16. Lubisz siebie ?
ALA : Nie lubię. Nienawidzę. Nigdy nie lubiłam.
IGA : Teraz już tak. Właściwie to od czasu, kiedy poszłam na studia i udowodniłam sobie, że bez rodziców radzę sobie bardzo, dużo lepiej niż z nimi. Moja samoocena wtedy bardzo poleciała w górę. Potem się okazało, że na studiach jestem orłem, doszły zachwyty wykładowców, prośby koleżanek o pomoc. To było niebezpieczne, znowu ambicja zaczęła mi szaleć, ale dawało siłę do życia i nauki, mnóstwo akceptacji płynącej z różnych stron zaspokajało braki z dzieciństwa. Dopiero depresja boleśnie ściągnęła mnie w dół, ale pokonałam i ją.
ALA : Pamiętam jak zaczęłam dojrzewać. Zaczęły mi rosnąć piersi. Płakałam strasznie, chciałam je sobie obciąć.
Czy to spowodowane było tym incydentem w pociągu ?
ALA : Mama często zabierała nas na wieś do swoich rodziców. To właśnie stało się wtedy, w pociągu. Nie pamiętam, czy to przez to. Stary oblech siedzący obok mnie miał swoją obrzydliwa łapę pod moją spódniczka. ..a ja nic z tym nie zrobiłam chociaż chciałam.
Przecież dorosłemu wolno. Dorosły ma zawsze rację.
IGA : Tak… Nawet wtedy, gdy mówi swojemu dziecku, że jest głupsze niż ustawa przewiduje. I wtedy, gdy każe swojemu dziecku powiedzieć, że to, co je spotkało, jest kłamstwem i tak naprawdę nic się nie stało.
ALA : Tam na wsi wujkowie wołali mnie na kolana i jak przychodziłam ( wiem, byłam głupia ) to dotykali mnie z głupimi tekstami, że “sprawdzają czy cycuszki rosną”…niedobrze mi, nawet jak teraz o tym piszę. Może to nie było nic złego, skoro inni widzieli i nikt nie reagował ?
Dla mnie było to obrzydliwe…
17. Teraz jesteś Mamą…
ALA : Wydaje mi się ze jestem złą matką i nie nadaje się na matkę. Nigdy żadnego z nich nie uderzyłam. Nic nie muszą, kocham je nad życie. Plus jest taki tego wszystkiego, że wiem czego nigdy nie zrobię i nie powiem zrobić moim dzieciom
IGA : Staram się tak wychowywać dziewczyny, żeby zawsze potrafiły powiedzieć „nie”. I tak, żeby zawsze mogły przyjść do mnie i powiedzieć, co się dzieje. I chyba mi się to udaje, bo starsza dojrzewa a kontakt mamy całkiem niezły. Owszem, marudzę czasami, wymagam, żeby się uczyła, bo ma nieprzeciętne zdolności, ale jest już na tyle duża, że sama decyduje, co dla niej ważne. Ja pokazuję drogę i zawsze ratuję z opresji, kiedy idzie swoją – nie zawsze dobrą – ścieżką.
—-
ALA : Wiesz co… nie lubię moich rodziców. Mam do nich ogromny żal. Ale jednocześnie czuje się od nich uzależniona, martwię się o nich i chyba jakoś tam ich kocham…to moi rodzice.
A może to moja wina ze tak byłam traktowana ? Może prowokowałam, bo byłam za głupia, by coś dobrze zrobić ?
IGA : Ja nie dzwonię do domu, nie jeżdżę, chyba że okazja jest naprawdę poważna, jak ostatnio 60-te urodziny ojca. Unikam spotkania sam na sam, bo wiem, że mama chce porozmawiać. Ja nie jestem gotowa. Boję się, że gdy złość, która jest we mnie na rodziców wybuchnie, nie dam rady się opanować. Boję się też, że ta złość doprowadzi mnie znowu na skraj przepaści, że depresja wróci.
Czuję się wyróżniona, że opowiedziałyście mi swoją historię…nie ukrywam, że ciężko mi było przebrnąć przez to wszystko z Wami…tym bardziej nawet sobie nie wyobrażam, jakie w Was siedzą emocje…
ALA : Ciesze się że teraz akcje typu zły dotyk lub stop przemocy wobec dzieci są nagłaśniane, ja nie wiedziałam z kim mogłabym porozmawiać i ze w ogóle mogłabym…Wiem że potrzebuję psychologa ale nie pójdę do niego bo nie potrafiłabym nic powiedzieć w rozmowie z kimś…
IGA : Chociaż w ten sposób mogę coś zrobić, bo za kratki mojego oprawcy już nie wsadzę. Ale wolałabym, żeby o takich sprawach nie trzeba było opowiadać, żeby się nigdy nie działy.
ALA : Często tam, gdzie jest głośno, nic złego się nie dzieje, a tam gdzie jest cisza….dzieją się dramaty… Wiesz, dzisiaj rozmawiałam z mamą. Powiedziałam, że wkurza mnie, że jest taką ignorantką, że nie reaguje itd.
Mama odpowiedziała mi, że tak jest łatwiej. Nie odzywać się, nie reagować, a tym samym nie narazić siebie…
* imiona dziewczyn zostały zmienione.
** tekst jest oryginalną wypowiedzią moich rozmówczyń
Szok, ból i niedowierzanie… Dobrze wiem, mimo wszystko, że dzieje się tak niestety… Życzę szczęścia oraz wytrwałości w pokonywaniu trudności … 😉
Przeżyły koszmar ;(
nie wiem co pisać……
Życzę im aby były szczęśliwe!!!! ściskam wirtualnie
Ty wiesz … ;):*
Wiem :*
Strasznie smutny tekst. Człowiek niby wie ,że gdzieś za rogiem dzieją się ludzkie dramaty,a nadal nie potrafi tego pojąć. Krzywda dzieci sprawia ,że gotuje się we mnie. Tu ból jest oczywisty tu go można poczuć samemu. Gorzej jest w rodzinach gdzie ból zadaje totalna obojętność i brak jakichkolwiek emocji. Tam krzywdy nie widać a dziecko, które przed snem marzy o choćby dotyku własnej matki, cierpi i zamyka sie powoli w swój skorupie.
To prawda, cierpienie można zadać na wiele sposobów.