Do Ciebie

Bebechy mi wywraca do góry nogami. Czuję potworny ścisk w żołądku. Czuję ból. Niefizyczny.
Jesteś tak daleko ode mnie, a jakby obok.
Czuję Cię. Czuję Twoje łzy.
Biję się z myślami od kilku tygodni. Tak bardzo boli mnie Twój czyn, tak bardzo odczuwam Twój ból.
Kiedy mi powiedziałaś, miałam ochotę krzyczeć do Ciebie. Miałam ochotę nazwać Cię wariatką, nie żartobliwie jak zawsze. Opamiętałam się, bo wiedziałam jak bardzo liczysz na moje wsparcie.
I chciałam nim być do końca. Pomimo wszystko.

Myśli jakie się we mnie biły, doprowadziły mnie do stanu histerii.
Gdy o Tobie myślałam płakałam. Czułam głaz, który spoczywa na Twych ramionach.
Tak bardzo zła. Tak bardzo bezradna. Tak bardzo chcąca Cię wesprzeć, mimo niezgody mojego sumienia.

Gdy nadeszła ta chwila i na telefonie wyświetliła się wiadomość od Ciebie – znieruchomiałam.
Nie popełniając żadnego gestu zalałam się łzami.
Tak bardzo chciałam być przy Tobie.
Byłam na Ciebie wściekła, lecz wiedziałam, że płaczesz gęstszymi łzami niż moje.
Byłam na ciebie zła, lecz wiedziałam jak wielką złość na siebie, nosisz w sobie.
Byłam bezradna. Lecz Twoja bezradność sprowadziła mnie do pionu.

Płakałam, płakałam pisząc każdy z ponad 30 smsów.
Płakałam, bo bałam się, że Cię zawiodę.
Serce krzyczało, jednak podzielone na dwoje, stopowało mnie w swych zamysłach.
Przepraszam, jeśli moje oparcie nie było wystarczające.
Starałam się.
Krwawiłam tak samo jak Ty.
Bolało tak samo jak Ciebie.
Wiem, nie można tego porównywać. Jednak tak to odczuwałam.

Chciałam być przy Tobie. Zaparzyć Ci herbatę, rozmasować plecy, przytulić.
Chciałam ocierać Ci łzy. Chciałam krzyczeć razem z Tobą.
Wiedziałam jednak, że potrzebujesz mnie rozsądnej, zdyscyplinowanej, opanowanej.
Starałam się.
Starałam pisać logicznie, ostrożnie dopierając słowa, by nie nazywać rzeczy po imieniu.
Wiedziałam, jak bardzo by Cię bolało.
Już dość wycierpiałaś.

Mnie też bolało. Ja też cierpiałam, taki paradoks sytuacji.

Gdy napisałaś, że to już, odruchowo spojrzałam w dół. Taka manifestacja pokory i bezradności zarazem.
Nic rozsądniejszego nie przyszło mi do głowy, jak tylko wziąć głęboki oddech.
I co teraz pomyślałam. Co chcesz usłyszeć ?
Jak dać Ci do zrozumienia, że kocham Cię tak samo jak wcześniej. Mimo zadry, mimo tej próby, mimo tego że coś we mnie wyje.

Czekałam aż na telefonie pojawi się wiadomość od Ciebie – dziękuję, że to ze mną przeżyłaś.
Jednak jej brak był dla mnie ulgą. Pewnie zasnęłaś. To dobrze. Odpocznij.
Jutro wstaniesz i jak gdyby nigdy nic pójdziesz do pracy.
Może tak będzie lepiej.

Godzinę później siedząc i patrząc na biały ekran telewizora, zaczęłam się zastanawiać.
Na każdy argument znalazłam kontrę. Czy oby na pewno ?
Dałaś mi wielką szkołę życia, choć Twoja była nieporównywalnie większa.
Wydobyłaś ze mnie pokłady pokory.
Czuję się lepsza, mimo całego swojego sprzeciwu do sprawy. Czuję się mądrzejszym człowiekiem.

Tak łatwo jest nam oceniać.
Tak łatwo wydawać sądy. Lecz w obliczu sytuacji, nasze wątpliwości są oznakami resztek człowieczeństwa, jakie są  w nas głęboko skrywane.
Nie mam prawa osądzać. Mam prawo się sprzeciwić. Mam prawo wrzeszczeć w sobie.
Mam też obowiązek wspierać Cię ramieniem, bo nie jestem w Twojej sytuacji i tylko gdybam co ja bym zrobiła. To takie proste, gdybać.
Dziękuję Ci, że mogłam być z Tobą.
Dziękuję, że znalazłaś we mnie powiernika.
Za Twoje zaufanie też dziękuję.
Chciałam być z tobą bardziej…nie wiem czy tylko dla tej herbaty i wspólnego płaczu, czy po to by Cię odwieźć od zamysłu. Nie wiem. Wybacz.

Musiałam o tym napisać. Zrozumiesz. Słowo pisane daje mi możliwość wyplucia z siebie tych wszystkich emocji. Wiem, mogłam nie publikować.
Ale chciała bym, by inni zastanowili się  nad osądem, który pochopnie wydają patrząc na problem drugiego człowieka.
Ja. Zażarta przeciwniczka, zawsze szukająca rozwiązania, furtki, wyjścia B. Dziś chylę czoła nad Twoim bólem. Dziś ścieram kapiącą z ciebie krew. Przyznaję, że łatwo jest mylnie osądzać, dopóki sytuacja nie przytrafi się komuś, tak bliskiemu.
Trudno jest walczyć ze swoimi przekonaniami, jeszcze trudniej jest być przyjacielem.
To odpowiedzialna funkcja.
Mam nadzieję, że podołałam.

Jestem z Tobą, niezależnie od…pomimo wszystko…nawet jeśli…

* Dla Ciebie…to były trudne dni. Te przed Tobą też będą trudne.
Ale ja tu jestem. Nigdzie nie odchodzę.

Komentarze

45 thoughts on “Do Ciebie

  1. Sama byłam w takiej sytuacji. Niestety nie miałam takie extra przyjaciółki jak Ty. Musiałam przejść przez to sama. Ale nie miałam wyjścia – mogłam umrzeć i osierocić synka, którego wychowuję sama. I to On pomógł mi przez to jakoś przejść (nieświadomie, ale jednak). I dla Niego stanęłam na nogi i daję radę. Nadal myślę o tym wszystkim i nadal boli. Jednak czasami naprawdę nie ma wyjścia… Edyta

    1. Smutne, to co piszesz…podziwiam, za siłę, którą w sobie “musiałaś” znaleźć.
      Masz rację, czasami nie ma wyjścia…czasami jest tak beznadziejnie, że trzeba zacisnąć zęby i iść dalej, mimo że serducho krwawi a zaciśnięte usta chcą krzyczeć.
      Podziwiam. Dziękuję Ci za kawałek Twojej historii w tym komentarzu.

    2. Jest dokładnie tak jak piszesz. Na szczęście mój Młody daje mi siłę, by to przetrwać :-). Staram sie nie myśleć i nie rozpamietywać przeszłości.
      A tak na marginesie – przeczytałam wszystkie Twoje wpisy (w pracy – ale sza, bo by mnie tu zatłukli). Trochę to trwało, ale dotarłam do końca 🙂 Świetny blog – no i ja też jestem starą punkówą :-), więc sympatia, mimo, iż duża, w pewnym momencie wzrosła jeszcze bardziej:-). Pozdrawiam – na pewno tu zostanę.
      Edyta

    3. Edyto, uważam, że nie powinno się rozpamiętywać.
      Blizna i tak zostaje i przypomina. Ktoś zapyta, jak można nie myśleć…a ja się pytam po co ?
      Po co rozdrapywać rany, skoro i tak wyryte są one dożywotnio ?
      Czy nie lepiej skupić się na tym co jest i żyć nieco spokojniej.

      Serio ? Przeczytałaś ? Bardzo mi miło. Nikomu nie powiem 😀
      Dziękuję Ci za miłe słowa i za to że się rozgościłaś. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.

  2. przeczytałam post, przeczytałam komentarze i popłakałam się… kurcze jakie to musi być straszne, koszmarne… cholernie zazdroszczę – choć to może idiotycznie w tej sytuacji zabrzmięć- Twojej przyjaciółce że ma Ciebie… zastanawiam się czy ja bym tak potrafiła tak albo czy… gdyby… coś… czy ja też kogoś takiego bym miała… jesteś wspaniałą przyjaciółką! i wspaniałym człowiekiem!

    1. Nikomu nie życzę podejmowania ani jednej, ani drugiej decyzji.
      Nikomu nie życzę takiej próby i walki.
      Każdemu życzę siły w takim memencie, bo cholernie trudne.

      Dziękuję za komentarz.

  3. Bardzo trudna sytuacja. Bardzo trudny post. Bardzo wazny post. Badz Matulu. Czasami jest sie ostatnim, ktory przy drugim pozostanie. M-A

    1. A mimo ze post nie jest jednoznaczny, mozna pewne wnioski wyciagnac. Matko Nie Wariatko- cokolwiek w Twoim zyciu sie zadzialo, jutro bedzie lepiej. Masz dobrego Aniola Stroza i Przyjaciela. Przez duze “P”. M-A

    2. Nie chodzi o Matkę Nie Wariatkę. Nie wiem skąd takie wnioski 😉 to moja przyjaciółka od wielu wielu lat. Nie z blogosfery.

      Czasami jest się ostatnim, który przy drugim pozostanie. – to prawda.

      dziękuję za wpis.

    3. Nie chodzi o mnie. Nie wiem skąd taki pomysł. Nie mogłam być bohaterka tego tekstu ponieważ mimo że rozumiem to jest on sprzeczny z moimi przekonaniami. Poza tym przyjaźń z Wygodną jest dla mnie bardzo cenna i wspieram ja w tym trudnym okresie ale nie jesteśmy jeszcze aż tak związane, żebym ją obarczała takimi trudnymi problemami.
      Na przyszłość prosze o nie wzywani mnie do tablivytablicy i szafowanie danymi bez potwierdzenia swoich hipotez, zwłaszcza w tak poważnych sprawach.

    4. Blednie zinterpretowalam zdanie:
      Miałam ochotę nazwać Cię wariatką, nie żartobliwie jak zawsze.
      Przepraszam.
      Meritum sie jie zmienia.
      M-A

    1. Zawsze jeden ciężar, we dwoje niesie się trochę poręczniej…
      Trudno było uszanować, czy zaakceptować ten wybór, ja go po prostu przyjęłam do wiadomości.

      Dzięki Yendza za te kilka słów. Dziś są mi potrzebne.

  4. Jesteś wielka! Ciężko jest wspierać, radzić a nawet pocieszać kiedy jest się przeciwnikiem decyzji przyjaciela.
    Dbajcie o siebie w tym trudnym dla Was czasie.
    Ja bym chyba nie potrafiła się odnaleźć w takiej sytuacji..tak mi się wydaje..(i też nie wiem czy dobrze wywnioskowałam o co chodziło).

    1. To jest prawdziwa szczera przyjaźń, chociaż nie zgadzasz się z decyzja, wyborem to i tak wspierasz, przytulisz, wytrzesz łzy…jesteś! Prawdziwych przyjaciół jest niewielu.
      Szczerze to ja mogłabym tylko lub aż (!) Liczyć na wsparcie męża

  5. życie uczy cierpliwości, tolerancji i zrozumienia…nawet jeżeli nie zgadzam się z takimi decyzjami, jaką podjęła Twoja przyjaciółka, to nie jestem nią, nie znam jej życia, jej sytuacji, więc poza wewnętrznym sprzeciwem, chciałabym przytulić do serca. Widać, że ta decyzja wiele ją kosztowała, mam nadzieję, że się poukłada sama ze sobą i z życiem. Ciebie też przytulam mocno, tak jak ją, bo widać, że Ciebie też to wiele kosztowało.

  6. To było trudne dla nas wszystkich, nigdy nie stanie się łatwe i nigdy nie pozostanie “tylko wspomnieniem”. Nie życzę podejmowania takich decyzji nikomu. Pomyślałam, że prawdziwą tragedią narodową jest fakt, że nie tylko w naszym domu odbywały się takie rozmowy i takie decyzje były i są podejmowane. Że ludzie muszą rozważać i podejmować takie decyzje to jest nieludzkie…
    Dziękuję, że jesteś..

    1. Jestem i będę, zawsze.
      Zawsze gotowa do dialogu i pomocy.
      Wiem, że odmienne zdanie nie jest w stanie nas poróżnić.
      Dziękuję Ci za tą lekcję…szkoda, że w takich okolicznościach, ale mimo wszystko dziękuję.
      Odpocznij, wróć do codzienności i pamiętaj, że nic się nie dzieje bez przyczyny i tak po prostu musiało się zdarzyć. Choć prawda to okrutna, choć nadal targają mną emocję. Nieludzkie decyzje, dobrze to określiłaś.
      Kocham Cię !

    2. Niejedno razem przeszłyśmy, ale nigdy nie sądziłam, że to też nas spotka… Nigdy nie sądziłam, że życie zmusi mnie do podejmowania takich decyzji. Kocham Cię. Mimo, że nie popierałaś (nie żebym ja była zwolenniczką, to było, mam taką nadzieję – mniejsze zło) byłaś. Nie przeszłabym tego bez Ciebie.
      Przejdź ze mną przez piekło, a obiecuję umrzeć dla Ciebie. Przeszłaś.
      Kocham Cię siostro.

  7. Czesto jest tak,ze mimo wszystko oceniamy,porownujemy jak bysmy zachowali sie w “takiej” sytuacji..i czasem przez ocene chcemy “pomoc”..niestety tak to nie dziala…nie jestesmy idealnymi ludzmi,bo takich nie ma…staram sie nie oceniac,bo wiem jak to boli…ciagle slysze slowa krytycznych ocen i STARAM sie nie oceniac,bo kazdy z nas jest inny,ma inne zasady,inne pomysly na zycie….wazne jest jednak to,ze potrafimy przyznac sie do bledu i przeprosic 🙂

  8. Najgorsze jest to, że pojawiają się takie sytuacje, w których każda z wyjść sprawia ból, a wspaniałe jest to, że w tym tragizmie pojawiasz się Ty, która próbuje wspierać najlepiej jak się da i to bardzo się chwali, bo jest coraz mniej osób, które nie mają wszystkiego w czterech literach.

    Osądza każdy, bo większość z nas nie potrafi zrozumieć, dlaczego takie tragedie się wydarzają…
    Szczerze powiem Ci, że od natłoku tych koszmarnych informacji, ja coraz gorzej śpię i wciąż nie dociera, że dzieje się to naprawdę ;/

    1. W najśmielszych rozważaniach, taka sytuacja nie przychodziła mi do głowy.
      Los chciał inaczej, wierzę że nic się nie dzieje bez przyczyny.
      Nie ja i moje przekonania były w tym momencie ważne, lecz Ona.

      Dziękuję Ci za te słowa.

    2. Tak, była ważna Ona i finisz sytuacji, która rozdziera serce, ale najważniejsze, że pomimo wewnętrznego sprzeciwu, byłaś i jesteś z nią w tych trudnych chwilach 😉 Trzymajcie się 😉

  9. Cokolwiek musiałyście przejść, a domysł mam jeden, wierzę, że decyzja podjęta, z perspektywy czasu okaże się tą najwłaściwszą. Czuję ogrom Twojego bólu, ból osoby którą wspierałaś musiał być po sotkroć silniejszy. Trzymajcie się tam!

    Jesteś najlepszą przyjaciółką pod słońcem!

    1. Czas pokarze, oby był dla nas łaskawy.
      Wiem, że nie powinnam porównywać tego co ona czuje, do tego co ja mam w środku.
      Bo to nieporównywalne uczucia. Ale przeżywam. Tak już mam.

      Dzięki za komentarz Monia, bardzo to ważne dla mnie.

  10. Najłatwiej jest ocenić, potępić i sobie pójść zostawiając człowieka samego sobie. Sztuką jest trwać przy nim pomimo, dawać wsparcie, starać się pomóc i bez względu na zakończenie być.

  11. Pozazdrościć przyjaciela- czyli Ciebie! Obie musicie być teraz dzielne. To była trudna decyzja, i nawet jeśli było wyjście B, to jednak już się stało. Teraz nie ma “gdyby”, teraz jest teraźniejszość, z którą musicie sobie poradzić – dacie radę!

  12. Myślę, że większość z nas tak zareagowała po raz pierwszy.
    Nie próbuję nikogo tłumaczyć, osądzać, bo nie mam na tyle wiedzy w sobie, by wypowiedzieć się obiektywnie. Jestem kobietą, kieruje się zazwyczaj emocjami.
    Nie dojrzała by się wypowiadać w tej sprawie. Zresztą nie muszę, znawców jest wielu. Tragedia jescze większa.

    Dzięki Gosiaku :*

    1. Za to lubię Twojego bloga i fp na fb, że wszelkie “nośne” tematy omijasz szerokim łukiem. Próżno u Ciebie szukać blogowych afer 🙂 fajnie, że jesteś. A osobie o której piszesz można tylko pozazdrościć, że jesteś jej przyjaciółką.

    2. ja raz pokazałam, co można zrobić pisząc na temat afery (przy rajstopkach) 😛 można sobie nastukać wejść, czysta kalkulacja, nawet jak się ma niewiele do powiedzenia w temacie.

      Dziękuję za komentarz, dziś jest on dla mnie szczególnie ważny.

  13. Kiedy zaszłam w ciąże z synkiem mym – ciąże planowaną na za x-lat- (wpadka poprostu…ot…), moja mama i babcia uknuły, że mam usunąć i już…”ściepe” zrobiły,bo na co mi 3dziecko?!
    A ja… mimo, że zawsze za aborcją byłam, nie umiałam… poprostu… rozum mówił: usuń- nie stać nas, nie pomieścimy się, miałaś iść do pracy…
    , a serce rozpadało się na miliardy kawałeczków… i na szczęście mój mąż najukochańszy powiedział, że żadna to różnica dwoje a troje…że wszystko dla malucha mamy po dziewczynkach… że nie pozwoli, że już kocha i że to nasz synuś ukochany (3tc i już wiedział ha 😀 )…że bądz co bądz zawsze planowaliśmy 3ke dzieci, więc będzie…
    I jest nasz Skarb… mama przepraszała mnie chyba z milion razy, że zamiast wsparcia wtedy, dawała pieniądze 🙁 babka do tej pory nas od “dzieciorobów” wyzywa… trudno… niech wyzywa…
    To nie była jej decyzja, a nasza… najwłaściwsza…

    Nie oceniajmy innych… nie stawiajmy się w ich sytuacji, bo to gówno daje… to nasze życie… to życie tych ludzi… to cały wianuszek spraw obok…
    Wesprzyjmy… pomóżmy…zgańmy konstruktywną krytyką… ale nie oceniajmy…

    Ps. Tak… też oceniam… nóż mi się w kieszeni otwieraŁ, jak slyszalam o kolesiu z Rybnika – bo jak ku.wa o dziecku z tylu auta zapomniec???
    Do czasu az uslyszalam, że biedak zwariował z wyrzutów i dla jego własnego bezpieczeństwa go zamknęli… wtedy dopiero tępa pała mi się otwarła na jego ból…
    Dziecku życia moje osądy nie zwrócą… on do końca życia z tym będzie żył… o ile da rade… bo ja bym nie dała…

  14. Do samego wpisu ciężko mi się odnieść, bo nie dotyczy on mnie, nie znam sprawy, którą opisujesz. Zgodzę się jednak z Tobą, że mamy tendencję do oceniania, dawania innym dobrych rad, pokazywania jak mają się zachowywać i jakie podejmować decyzję. Ogólnie lubimy układać życie innym. Wszystko to jest łatwe z perspektywy widza z boku, kiedy oceniamy daną sytuację na chłodno, bez emocji. Ale nikt z nas nie wie jak my byśmy się zachowali, gdyby to nas spotkała taka sytuacja. Sama też oceniam, a jakże, ale zazwyczaj ta ocena nie wychodzi poza obszar moich myśli. Czasami jednak zdarza mi się dać upust emocją na zewnątrz i nie zawsze dobrze się z tym czuję.
    Monika

    1. Dziękuję za komentarz.
      Myślę, że każdy ocenia. Ocenianie nie musi być, złe. Najważniejsze by było obiektywne.
      Nie zawsze się da. Ale tak jak piszesz, nie jesteśmy od tego by układać życie innym.
      Dopóki sami, nie znajdziemy się w takiej sytuacji, nie powinniśmy wydawać sąd. Chyba,że w zaufanym towarzystwie, bo czasem dzięki dyskusji, ktoś może znaleźć rozsądne argumenty…albo i nie.

Dodaj komentarz