Dzieci to zło.
Dzieci to ciągły gwar, nadmiar decybeli, wieczny bałagan, ciągłe uzupełnianie plastrów w apteczce.
Dzieci to wszechobecny chaos. To dobrowolne godzenie się na mobbing przez kilka lat z rzędu.
Dzieci to skarb…skarb, który po odkopaniu, daje chwile euforii…dopiero później zdajemy sobie sprawę, że to skarb, którego nie można się zrzec. Ba, nawet najlepsza przyjaciółka nie przejmie go za darmo.
Ten skarb zostaje i o ten skarb trzeba dbać najlepiej jak się tylko potrafi.
Dziecko, to też ogromne wyzwanie. Wyzwanie, któremu metodą prób i błędów, staramy się sprostać.
W jednej chwili trzymamy w ramionach małe, bezbronne ciałko, a wielkie oczy wpatrują się w nas z ufnością. Następnego dnia budzimy się i z przerażeniem stwierdzamy, że nasze dziecko dziś zaczyna pierwszy dzień szkoły. To już nie jest mały rozrabiaka, tylko poważny uczeń….dnia następnego to już dorosły człowiek…niby dorosły, bo dla nas wciąż istota, bez której nie wyobrażamy sobie życia.
Od pierwszych chwil, chcemy dać naszemu dziecku to, co najlepsze. Otaczamy je mniej, lub bardziej szczelnym parasolem bezpieczeństwa. Z czułością całujemy każdego guza, opatrujemy rany i wspieramy w trudnych chwilach.
Staramy się, pokazać jak najwięcej świata, skupiamy jego uwagę na rzeczach pięknych. Pięknych choć czasem prozaicznych. Troszczymy się,bo przecież takie dziecko to kruchy, ale cenny skarb.
Skarb Matki.
Moje ulubione i tolerowane przez skórę moich dzieci kosmetyki, z którymi się nie rozstajemy.
Kosmetyki z serii Skarb Matki , w mojej ulubionej, wydajnej wersji żelu.
Dostępna jest cała gama przydatnych kosmetyków, jednak nam w ostatnim okresie przydają się trzy.
Żel do mycia rąk ( usuwa brud bez konieczności użycia wody ) – ubóstwiam !!! Przy moich dzieciach jest po prostu niezastąpiony. Antybakteryjny i ma jedną, kluczową zaletę – najprostszy skład, wśród żeli dostępnych na rynku ! Ma także właściwości nawilżające.
Krem z filtrem UV SPF 20 – krem z filtrem powinien znaleźć się w torebce każdej mamy.
Ja tego kremu używam głównie do smarowania buzi chłopców, choć zdarza mi się używać go do smarowania ich całych. Plusem tego kremu jest fakt, że nie blokuje on syntezy witaminy D w skórze dziecka.
Oliwka pielęgnacyjna w żelu – po pierwsze, ma cudowny zapach, więc często ją chłopcom podkradam 🙂 Nie pozostawia tłustego filmu na skórze. Szybko się wchłania i jest z żelu, a więc w mojej ulubionej, bardzo wydajnej postaci i konsystencji. Polecam także dla małych alergików.
Muszę się zaopatrzyć w żel antybakteryjny tej firmy:)
A co do skarbu to trafnie to opisałaś – ja co prawda jeszcze nie jestem na etapie opatrywania ran, ale zacznie się to prędzej niż później i już się trochę boję;)
Polecam z czystym sumieniem, możesz jeszcze zapoznać się z testami różnych żeli u Sroka O
http://www.srokao.pl/2014/07/analiza-zele-antybakteryjne-do-rak.html , gdzie znajdziesz potwierdzenie iż ten, jest najlepszy z ogólnie dostępnych.
🙂
Oj mojego Skarbu nie chcieliby z dopłatą nawet:P a ja gdybym miała być jej nianią zażyczyłabym sobie minimum 2000 zł:) ale i tak ją kocham 🙂 tekst fajny…prawdziwy:) zdjęcia piękne :*
Dziękuję :*
Jak to w macierzyństwie, człowiek potrafi wycenić opiekę nad dzieckiem 😀 🙂
Moich też by nikt nie chciał.
Ale w sumie to wolałabym żeby poszła do przedszkola…ma taki dar przekonywania, że sam diabeł by ustąpił a stanowczą nianię ciężko u nas znaleźć… więc ja za nią póki co robię…:)
A jeszcze trochę Ci posłodzę…trafiłam jak wiesz poprzez konkurs…przepadłam totalnie…Matko Wygodna pisz jak najwięcej 🙂 poezja to bowiem dla moich oczu i umysłu:)
JeSusie, weź Ty mnie nie zawstydzaj , miło słyszeć takie słowa 🙂
Junior pójdzie jak tylko będzie miejsce 🙂 Postanowione.
Piszę tylko prawdę…kłamać nie lubię…chociaż jakbym coś złego napisała to się czytelników zleci 😀 trzeba spróbować 😛
W sumie antyreklama to też reklama 😛
Dzięki za miłe słowa !
Mój skarb to iście diabelskie nasienie, gdzie ostatnio moje i tak marne pokłady cierpliwości po prostu ulatniają się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki… 🙁 Załamię się chyba… Czy każdy ma momenty takiej podłamki?
Każdy Monia, każdy. Nie każdy się tylko przyznaje.
Ja też mam chwile zwątpienia i niemocy.
Ja mam zalamki średnio 5 razy dziennie. Raz tyle wychodzę z siebie i mowie ze rezygnuje z tej zaszczytnej matczynej funkcji. Więc czuj się normalna 🙂
no…tylko podania o rezygnacji, nikt nie chce przyjąć, a na łapówkę mnie nie stać 😀
ha ha to jak już zaczną rozpatrywać to i ja złożę takową 😀
Dzięki dziewczyny za wsparcie, bo już myślałam, że jestem do dupy 😛
W sieci, same idealne matki 😀
Monia, jak bym miała idealizować moje macierzyństwo, to już dawno wylądowała bym w psychiatryku ze stwierdzoną schizofrenią 😛
😀 😀 😀 Ja się martwię, że to będzie kiedyś mój drugi dom 😀
Skarb na określenie dziecka, to niezbyt trafne słowo – prawdziwy można na jakiś czas zakopać z powrotem a tu nie ma jak 😛 A tak bardziej serio, to swoje traktuję raczej jak ukochany prezent, z którego wiem, że wyrosnę – dbam, pilnuję, chucham, dmucham (włączając w to wychowanie), żeby ten, kto go przejmie później, otrzymał ode mnie coś wartościowego. Czy doceni, to już inna bajka…
Kurczę, nie lubię dostawać prezentów, zawsze mnie krępują 😀 🙂
Bardzo trafnie podsumowałaś wychowanie. Nie każda mama pamięta, że nie chowa dziecka tylko dla siebie 🙂
No, właśnie jadę z moimi “skarbami” na wakacje… Ma ktoś pożyczyć łopatę??? 😛
Obawiam się, że dla naszych dzieci, zakopanie w pisaku jest formą zabawy i ani się obejrzeć jak wylezą na powierzchnię, by powiedzieć “mamo, mamo jeszcze ! ” 😀