Jestem Bogiem ?

W momencie pojawienia się bardziej, lub mniej chcianych, dwóch kresek na teście ciążowym, większość z nas zadała sobie pytanie : I co teraz ?

No właśnie.
Zaczyna się wyścig z czasem, by przeczytać stosy poradników mówiących nam, jak powinnyśmy jako Matki dbać o siebie i dziecko w czasie ciąży. Jak Ojcowie powinny swoje partnerki w tym okresie wspierać. Gdy już przebrniemy przez okres ciąży, bierzemy się za poradniki dotyczące pielęgnacji niemowlęcia, poradniki dotyczące wychowania, poszczególnych buntów, czy metod wychowawczych. Pochłaniamy tysiące słów, co powinniśmy a czego nie powinniśmy robić.
Nadchodzi dzień narodzin oczekiwanego dziecka.
W myślach wertujemy kartki…jak powinna wyglądać pierwsza kąpiel, co ile karmić, jak przewijać.
Posiłkujemy się poradnikami przy rozszerzaniu diety niemowlęcia, z książką w ręce czekamy na ten pierwszy ząb, pierwsze gaworzenie, pierwsze kroki…

Wreszcie dochodzimy do porad odnośnie buntu dwulatka. O tych mówiących nam jak nie ulegać, jak nagradzać, jak karać.
I nagle, zupełnie niespodziewanie tracimy dziecko…tracimy je, bo żadna książka nie podpowiedziała nam o czymś takim jak odpowiedzialność czy przewidywanie.
Jak to ? Przecież zostało przekartkowanych tyle stron,  przeczytanych tak wiele słów. Czuliśmy się przygotowani do rodzicielstwa.
Postępowaliśmy według wytycznych. Tak, jak napisano !
Dlaczego więc tak się stało ?
Czego zabrakło ? Wyobraźni ?

Niestety, żadna książka, żadna ciocia dobra rada, żadna sąsiadka nie nauczy nas odpowiedzialności za własne dziecko. Nie da się tego nauczyć z żadnego mądrego poradnika.
Tu jesteśmy zdani tylko na siebie ! Aż na siebie.

Co roku słyszymy, o wypadkach, które nie powinny mieć miejsca.
Nie będę się nad nimi rozpisywać, bo już dość słów padło na ich temat.
Chodzi mi o to, jak często polegając na wiedzy przeczytanej czy usłyszanej, zapominamy o swoim własnym instynkcie.
Odróżniam wypadek od bezmyślności. Wiem, że niektórych nieszczęśliwych zdarzeń, mimo oczom w okół głowy, nie dało by się uniknąć. Jednak polegając na tych wszystkich słowach, na swej jakże szerokiej wiedzy ( która, na pewno wiele ułatwia), zatracamy gdzieś swój instynkt samozachowawczy.
Czujemy się zwolnieni z myślenia. Nie przewidujemy.

Szkoda. Bo dzięki wyostrzonym zmysłom dzisiejsze wiadomości, nie musiały by przygniatać nas ogromem zaistniałej tragedii.
Nie wszystkiego można się nauczyć, mimo oczytania i zainteresowania tematem. Praktyka ma tu kluczową rolę. Nikt z nas, nie chce nawet myśleć, by jakaś tragedia spotkała nasze dziecko, nas.
Jednak czasami mogło by to zaoszczędzić wielu łez.
Niebezpieczeństwa czyhają wszędzie. Nie w domu, to tuż za rogiem.
Często to głupota drugiego człowieka. Nie możemy myśleć za innych. Możemy jednak przyjąć, że inni nie myślą ( jak bardzo absurdalnie to nie zabrzmi ) i starać się pomyśleć za oboje. To trudne. To często do niezrealizowania. Jednak mimo wszystko pobudza to nasz instynkt do pracy.
Nie, nie chodzi mi o to być być przewrażliwionym panikarzem, zatrzaśniętym w domu, w obawie przed całym złem tego świata. Chodzi mi o to, by polegać na sobie. By myśleć i wybiegać tymi myślami, trochę dalej niż na stojący na stole kubek z gorącą herbatą. Trochę dalej niż na własne podwórko. Trochę dalej, niż byśmy chcieli.

Nigdy nie mów nigdy !
Zgadzam się, bo nigdy nie wiadomo co nas spotka, jednak jestem pewna, że przy odrobinie wyobraźni, przy odrobinie wysiłku i pobudzeniu schowanego w głębi nas instynktu, jesteśmy w stanie jako rodzice,
nie płakać tak często nad ludzką tragedią. Szczególnie tragedią, która nie powinna/mogła się nie wydarzyć.

Komentarze

21 thoughts on “Jestem Bogiem ?

  1. Przeczytałam całość 3 RAZY !! I stwierdzam jedno świetny blog świetnie piszesz, trafiłam przypadkiem zostaję na zawsze :)) W juniorze zakochałam się od pierwszego zdjęcia ( jak się córki dorobię będę kombinować jak ich wyswatać ;P) starszak już na pewno łamie serca koleżanek z klasy :))
    Dobrze poznaję że mieszkasz na górczynie ? (nie martw się nie będę Cie śledzić, czysta ciekawość ;P)
    Fajnie wiedzieć że więcej jest wygodnych matek bo wygodnictwo jest super :)))))
    Czekam z niecierpliwością na nowe posty 😉 Pozdrawiam Dominika

  2. I am not sure where you are getting your info, but good topic.
    I needs to spend some time learning more or understanding more.
    Thanks for great information I was looking for this info for
    my mission.

    Feel free to visit my webpage Judy Neinstein

  3. Mieszkasz w uk? W jakim mieście? Uwielbiam Cie czytać świetny styl, poczucie humoru inigdy nie piszesz pod publiczke

  4. Przyznaję się bez bicia że jak na razie pochłonęłam masę poradników o ciąży i dwa o pielęgnacji noworodka… niestety, albo może stety, nie przyjmuję tego co tam przeczytałam jako pewnik i wszystkie informacje przepuszczam przez sito moje i mojej Zosiny. Owszem wiedza o różnych koncepcjach itd.się przydaje, ale uważam, tak samo jak ty że trzeba polegać w większej niż mniejszej mierze na swojej intuicji.
    Prosty przykład: wszyscy mi powtarzali, że panikuję, że gorszy dzień Zosia ma i dlatego słabiej się rusza w brzuch. Spełniała książkową normę 10 ruchów na 12h czy jakoś tak a i tak mi coś nie grało. Po jednym dniu poszłam do lekarza, który stwierdził że wszystko ok, ale profilaktycznie skierował na ktg. Na ktg wyszły spadki tętna i zapadła decyzja o CC. Co by było gdybym się kurczowo trzymała informacji z artykułów wszelakich oraz gdybym słuchała dobrych rad otoczenia nie wiem i nie chcę wiedzieć.

    Generalnie w dzisiejszych czasach zanika umiejętność samodzielnego myślenia, nie tylko w kwestiach rodzicielskich, ale tak ogólnie – ile razy słyszy się, że ktoś wjechał w jezioro bo tak go nawigacja poprowadziła?
    Wszędzie wszystko ułatwiają nam maszyny, appki, gpsy i inne ustrojstwa, przez co ludziska zapominają o myśleniu bez wspomagaczy, a o takim samodzielnym to już w ogóle:)

    Pozdrawiam:)

  5. Masz całkowitą rację, Lena. Ja nie czytałam i nie czytam poradników, nie lubię ich formy i tonu, a jak już czuję, że muszę się czegoś dowiedzieć, na temat mi nieznany to… Wolę zapytać kogoś, kto ma doświadczenie w danej dziedzinie. Zazwyczaj kieruję się intuicją, instynktem. Póki co – działa. Wiadomo, że nie da się uniknąć wszystkich problemów, nabitych guzów czy podrapanych nóżek lub rączek. Ale kiedy jest się świadomym i czujnym… Wydaje mi się, że wtedy można wielu rzeczom zapobiec. Dzięki za ten tekst. Jesteś Wielka – ale nie o gabaryty mi chodzi 😉

  6. Nie czytam poradników. Już nie czytam. Przestałam po pierwszym porodzie, który miał być takim pięknym przeżyciem 😛 Drugi niczym się nie różnił, ale już mi tak psychiki nie zrył 😛
    I nie czytam poradników dotyczących rozwoju – przeraża mnie wkładanie dzieci w tabelki a z doświadczenia wiem, jakie to może być krzywdzące. Na wizycie u neurologa pani pyta: czy dziecko chwyta się za kolanka leżąc (mała jeszcze była). Nie, nie chwyta się. Elaborat o opóźnieniach na pół strony. Wieczorem po kąpieli patrzę na zmorę a ta się trzyma za kolana. No przecież nie mogła wiedzieć, że opóźniona jest, bo jeszcze czytać nie umiała 😛 Ale spotkałam jak na razie jednego tylko lekarza, którego interesują moje obserwacje na temat dziecka – on wie, że jestem z małą przez większość czasu i wiem na jej temat najwięcej. Reszta jakoś “wie lepiej” :/
    Co do myślenia – świetnie wiem, ile do przodu trzeba myśleć za dzieci i za innych wkoło, bo zawodowo bywam z ponad dwudziestką maluchów, a i tak nie da się uniknąć wypadków. Jednak jak na razie żaden z wypadków nie zdarzył się dwa razy, może dlatego, że następnym razem jestem już na kolejne rzeczy wyczulona. Szkoda, że niektórzy rodzice, zamiast uczyć się na błędach innych, muszą wszystko testować na swoich dzieciach.

  7. Masz rację. Dzisiaj rodzicielskie zmysły bywają mocno stępione przez media, książki, wszechobecną lawinę informacji i rad. Chcemy być idealni, a zapominamy o tym, że najważniejsze to wsłuchać się w siebie i swoje dziecko, najważniejsze to myśleć samodzielnie.Czasami mam wrażenie, że współczesny rodzic do wszystkiego potrzebuje książek, telewizji, psychologów… A odpowiedzialności się nikt za nieog nie nauczy, tak jak napisałaś.

  8. Podniosłaś mnie na duchu, dziękuję. Wiele razy czytałam wypowiedzi matek, jak to korzystają nagminnie z różnego rodzaju poradników dotyczących wychowania dzieci, a ja ledwie kilka razy do nich zajrzałam i wcale nie mam potrzeby tego robić i martwiłam się, że może przez to źle wychowuję swoje dziecko 🙂 oczywiście moje macierzyństwo to nie same sukcesy, błędy się zdarzają (kto ich nie robi?), ale przez to, że mało korzystam z poradników moje dziecko nie różni się w zachowaniu od swoich rówieśników, których matki z tych poradników korzystają.

  9. Świetnie napisane. Ciężko coś napisać, żeby nie powtarzać tego co już napisałaś. Nie twierdzę, że z żadnych poradników nie korzystałam, ale wolę kierować się własnym instynktem, bo jako matka swojego dziecka, spędzająca z nim czas 24/7 znam je najlepiej i wiem co dla niego najlepsze. Dla mnie w poradnikach przyjęta jest jakaś powiedzmy “norma dziecka” (wiem, wiem brzydko brzmi, ale nie umiem znaleźć innego określenia), a przecież tak jak każdy z nas, dzieci są różne i nie da się ich zamknąć w pewne normy.

    1. Nie jestem przeciwna poradnikom (no, może odrobinę), ale niestety często narzucają tok myślenia,
      w praktyce nie zawsze się to sprawdza. Są przydatne, są potrzebne…ale przede wszystkim słuchać siebie 🙂 Dobrze to podsumowałaś.

    2. Bardzo cenię sobie Twoje wyważone podejście do trudnych tematów. Z Twoich tekstów bije mądrość, nie ma oceniania, obrażania, obrzucania wyzwiskami.
      Ja do końca fanką poradników nie jestem, ale zgadzam się, że są potrzebne i czasami sama z nich korzystam, ale uważam, że poradnik za nas nie wychowa dzieci.
      Fajnie, że już jesteś z powrotem, wiem to było tylko parę dni, ale człowiek zdążył zatęsknić 🙂

    3. Jak to napisała Pani z wydawnictwa, która podsyła mi poradniki do recenzji :
      ” Ja wiem, że Pani nie lubi, nie czyta, dlatego chcielibyśmy rzucić wyzwanie, bo wtedy opinia jest wiarygodna. ” Przeczytałam, uszanowałam, dalej robię po swojemu 🙂

      Dziękuję za miłe słowa 🙂

Dodaj komentarz