Dojrzewałam do tej decyzji bardzo bardzo długo.
Postanowiłam podjąć ją samodzielnie. Doceniam zdanie życzliwych mi osób, jednak nie są mną i nigdy do końca nie będą wiedziały co czuję…jak trudna to dla mnie decyzja.
Dałam sobie czas do końca maja. Wybiła ta godzina.
Jak wspomniałam, moje rozterki trwały kilka miesięcy.
Z każdym dniem zastanawiałam się, czy oby na pewno chcę to zrobić.
Bywały chwile, gdy próbowałam oszukać samą siebie, tylko po to, by podjąć inna decyzję. Ciężki to dla mnie moment i wiem, że nie będzie mi łatwo. Tyle miesięcy razem.
Jednak nie widzę innej możliwości, wyjścia czy furtki z planem b.
Ten moment po prostu musiał nadejść. Kiedy się z kimś witasz, musisz się pożegnać. Nie inaczej jest w tym przypadku.
Serce mam rozerwane. Tyle planów, marzeń snutych gdzieś w głowie. Tyle chwil razem.
Trudno to przekreślić, pożegnać, zapomnieć.
Zawsze powtarzam, że staram się nie oglądać za siebie i patrzeć w przyszłość, cieszyć się tym co mam.
Teraz jednak ciężko mi będzie patrzeć w przyszłość i pominąć ten konkretny aspekt mojego życia.
Bo jak patrzeć w przyszłość, gdy nie będzie w niej tego, o co walczyłam tak długo ?
Dziś drżały mi dłonie. Pierwszy raz od dawien dawna czułam w sobie taki żal. Niemoc.
Wiem,że kolejne dni przyniosą tylko pustkę…pustkę trudną do wypełnienia.
Nawet mój mąż, gdy powiedziałam mu co zamierzam, spojrzał na mnie wzrokiem czułym i pytającym.
Czy jesteś pewna ? Potwierdziłam, choć w środku mnie coś krzyczało – zastanów się jeszcze !
Wiedziałam jednak, że jeśli nie podejmę tej decyzji dziś, odłożę ją na kolejne tygodnie, miesiące aż wreszcie i tak ona nastąpi. Chyba lepiej zrobić to od ręki.
Czy jesteś pewna…dudni gdzieś z tyłu głowy.
Czy dobrze robisz ?
Czy to słuszna decyzja ?
Nie wiem. Mam nadzieję, że nie będę jej żałować aż tak bardzo jak mi się wydaje.
Zamykam więc ten rozdział i żegnam się z łezką sentymentu w oku.
Żegnam się głosem drżącym, ze spoconymi dłońmi i mnóstwem wspomnień.
Już czas, zacząć nowy rozdział.
Podjęłam decyzję.
Wzięłam do ręki narzędzia i rozłożyłam je.
Żegnaj więc łóżeczko Juniora – idź służyć komuś innemu.
Nie będziesz nam już potrzebne…niemowlęcia nie ma, Junior ma na Ciebie wyrąbane.
Brawo. Ja od pół roku nie mogę się pożegnać 🙁 a mały i tak śpi z nami..ale z tego też mi ciężko zrezygnować – tak słodko się przytula w środku nocy i tak słodko sobie razem śpimy..
Nadrabiam zaległości:) ja też ten etap mam za sobą… 15 miesięcy… I złożyłam, ale…ale…ale… Z nadzieją że niebawem będę mogła je jeszcze raz rozłożyć 😉
my mieliśmy ściągnięty bok, od kiedy młody skończył rok…ale i tak wędrował albo do mnie, albo do Starszaka. Stwierdziłam, że nie ma sensu zagracać pokoju, skoro i tak łóżeczko nie jest używane.
Jak widać Matka osiągnęła swój cel 🙂 miało być napięcie, miało być śmieszne 🙂
Też się nad tym zaczęłam zastanawiać, ale ostatecznie doszłam do wniosku, że Agnieszka w dzień jeszcze tam drzemie, więc nie będę wywalać 😉
Genialny tekst:-D. Mega napięcie :$
Prawie serce mi stanęlo myślałam ze z nami się żegnasz uff comza ulga;) pozdrawia wierna czytelniczka
czytałam zapatrym tchem…o Matko:)
:((( każdego to czeka…… łączę się w bólu….. hihi, dobry tekst 😀
haha ale napięcie 😀
ja mimo, że Wit nie spał w łożeczku bo one służylo do ozdoby ;D to też jak podjęłam decyzje, że trzeba je już rozkręcić i schować to z sentymentu się popłakałam 😀
http://www.chwilemamy.blogspot.com
czytam czytam cytam i nie wiadomo o co chodzi dalej czytam w napięciu ale wszystko jasne. Dobry tekst
Dobre…trzyma w napięciu aż ma się ochotę spojrzeć od razu na koniec 🙂 🙂 ale myślałam że to może pieluchy lub smoczek…ale że łóżeczko!!! Wariatka 🙂 uwielbiam Cię :*
ehehhe trzyma w napięciu 😉
Wiedziałam, że kombinujesz, ale w głowie świtały mi kawa, telefon, stare skarpety…ale nie łóżeczko! 😛
Dlatego my mamy MEBLIKOWY wynalazek, który z łóżeczka przeistoczy się w juniorskie łoże i będzie z nami jeszcze dobre kilka lat. Ufffff jak dobrze, że nie będę miała podobnych rozterek :p
Juz poznalam Twoje poczucie humoru i tak spokojnie czytalam….cos czulam w kosciach,ze kombinujesz,ze jednak nie zegnasz sie z blogiem,bo i taka mysl mi przeszla przez zwoje…ale jednak przeczucie mnie nie mylilo…jak juz nie raz Ci pisalam…JESTES NIEPOPRAWNYM SWIREM 😀 no wiec ten teges….noo 😀
Hahahahaha.jesteś super! Też nas to czeka.narazie zdieliśmy jeden bok 😉
rety co za napięcie … aż normalnie czytałam nie oddychając 😛 i łezka mi się nawet zakręciła 😀 …ufff dobrze, że to tylko łóżeczko 🙂 my właśnie zmieniliśmy tradycyjne na turystyczne, mniej szkód będzie bo ciągle uderzał głową w szczebelki i był wielki płacz 🙂
A ja się spodziewałam haczyka na końcu tekstu 😉
Świetny tekst!
Ha ha 😉 No jak możesz tak z rana z napięciem wpadać?! o_O zawał murowany :-D:-D
icadoo.blogspot.com
Moje urwisy nie śpią w łóżeczkach od roczku. Wtedy zaczęli pierwsze próby wyłażenia górą, wtedy też budzili się co pół godziny płacząc że szczebelki, że miejsca mało, że znów rozbili sobie łepetynki 🙂
Widać, u każdego przychodzi ten moment, że z drżeniem serca czas zrobić krok na przód :))
Pozdrawiam 🙂
Już się przestraszyłam,że o coś mega poważnego chodzi
My łóżeczko już jakiś czas temu złozyliśmy, bo mały i tak śpi z nami
Świetny tekst 🙂
Super.. gratuluję podjęcia decyzji
😛
Czytam, jak było…trudno 🙂
Ty to potrafisz budować napięcie. Ale mam podobne myśli, Musze Melkę przenieść do Gaby i zafundować jej nowe łóżeczko.
Ty to wiesz, jak podnieść ciśnienie – rasowa Matka! 😀
Tekst pierwsza klasa ! 😉 hehe
Genialny tekst :-))))
hahhaa świetny tekst:)