Przechytrzyć dziecko

Są takie sfery w życiu,gdy obecność dziecka wręcz przeszkadza.
Z racji tego,że zamykanie dziecka na balkonie przy -1,może być uznane za niehumanitarne,trzeba sobie radzić inaczej.
I tak podczas zakupów,dziecko umieszczone w wózku zawsze zapycham bułką.
Nie ważne jaki to sklep,zawsze najpierw udaję się do działu pieczywo.
Potem reszta zakupów.
Jest szansa,że zajęte skubaniem,tudzież jedzeniem bułki dziecko,nie będzie upychało w wózku niepożądanych towarów,o których obecności powiadomi nas piszcząca bramka lub Pan ochroniarz.
Jednak najgorzej jest przechytrzyć dziecko w domu.
Tutaj przydaje się lisi spryt.

Gdy dziecko upodoba sobie np. wchodzenie do kuchni,gdy na palnikach smaży się i gotuje.
Matka co chwilę chodzi i dogląda,by w tym tygodniu nie podać przypalonych ziemniaków,czy wysmażonego na czarno kotleta.Dziecko podąża za nią.
Należy nadmienić iż Matka nie posiada ani drzwi do pokoju dużego ani drzwi do kuchni,a więc zamknąć ich przed dzieckiem nie można.
A wiec Maka stosuje prostą metodę.
Zajmuje dziecko zabawką ,książką a jak ma odrobinę szczęścia i akurat leci reklama z wiewiórkami,biegnie  do kuchni,zostawiając dziecko z komunikatem – Mama da !
Dziecko  siedzi i czeka,cóż mu Matka z kuchni przyniesie .
Czeka w skupieniu,a Matka w tym czasie przerzuca kotlety.
Gdy Matka wraca,musi coś mieć dla dziecka.
Wystarczy płatek śniadaniowy,sztuk jeden,żeby nie było że dziecko zostało w brutalny sposób okłamane.
I tak dzięki płatkom śniadaniowym sztuk pięć lub dziesięć (w zależności od stopnia trudności przy gotowaniu obiadu),Matka może wychodzić do kuchni bez lęku iż dziecko podąży za nią.
Trochę to wygląda tak,jak nagradzanie smakołykiem szczeniaka za dobrze wypełnioną komendę,
cóż ważne że działa.
Jest jeszcze kwestia korzystania z toalety.
Dziecko nie głupie,kojarzy.
Światło zapalone,ktoś tam jest.I za pewne robi coś ciekawego,skoro mnie nie chce wpuścić.
A toaleta dość atrakcyjne miejsce dla niego,bo że tak powiem regularnie jeszcze w niej nie bywa.
Dziecko jest na tyle bezczelne,że potrafi pod drzwi toalety przyjść ze swoim krzesełkiem i albo stojąc na nim próbuje sięgnąć klamki,albo zasiada na nim pod drzwiami toalety i jęczy żeby go wpuścić.
Jest jeszcze sposób trzeci,jęczenie poprzez leżenie na płytkach i próbę wymuszenia otwarcia drzwi poprzez kratkę wentylacyjną.
Dlatego Matka zawsze,ale to zawsze,a już szczególnie,gdy wie,że musi posiedzieć nieco dłużej i pokontemplować nad swoim życiem – korzysta z toalety po ciemku.
Wykorzystuje skojarzenie dziecka , jest światło w wc – ktoś tam siedzi,nie ma światła – w wc nic się nie dzieje.Dzięki temu w ciszy i spokoju,bez konieczności barykadowania drzwi Matka może kontemplować.
Niestety okazało się iż korzystanie z łazienki,tej co to klamkę stopą się przytrzymuje,nie jest równie proste.
Da się wziąć kąpiel przy blasku podgrzewacza,tworząc przy tym wymuszony klimat SPA,co prawda czytanie książki w wannie wtedy odpada,no chyba,że posiadacie lampkę górniczą mocowaną na czole.
Jestem na etapie jej zakupienia.
O tyle,makijażu już się wykonać po ciemku,czy przy świecy nie da.
Znaczy da się,ale nie gwarantuję że tak powiem naturalnego efektu,raczej makijaż teatralny.
Zawsze powtarzam i powtarzać będę,że życie należy sobie ułatwić.
Matka nauczona przez własne doświadczenie,gdy nosząc w chuście syna starszego,zasiadła z nim w chwili zapomnienia,tudzież oszołomienia macierzyństwem na toalecie…i jęk umieszczonego na plecach dziecka jej to uświadomił.
Matka pamięta gdy z uwieszonym na sobie synem starszym,próbowała bezpiecznie lawirować nad garnkami w celu ugotowania obiadu.Gdy brała kąpiel i jedną stopą bujała nosidło w którym spało dziecko,a na drugiej próbowała utrzymać równowagę w śliskim od wody brodziku.
Matka zmądrzała później i dziś już tych błędów nie popełnia.
Dziś Matka stara się być bytem samodzielnym,bez wczepionego w siebie dziecka.
Bez drugiej głowy,czterech par rąk i nóg.
Na prawdę w ciągu dnia i nocy jest mnóstwo takich momentów,gdzie wczepione w Matkę dziecko sprawia jej przyjemność,nie koniecznie musi to być toaleta,łazienka czy palniki nad kuchenką.
Komentarze

11 thoughts on “Przechytrzyć dziecko

  1. Bułka i u nas rządzi !! Na siedzenie w toalecie w sytuacjach skrajnych (zazwyczaj jednak mam zapewnione te 2 minuty spokoju) wystarcza poproszenie by pukała w drzwi – o dziwo działa. A na gotowanie czy robienie placka działa danie miski, mąki, sitka i łyżeczki, gdy stoi obok mnie.
    Ale z tego co czytam to ogólnie mam chyba bezproblemowe dzieckoi

  2. Uśmiałam się, chociaż nie powiem żebym i ja nie kombinowała 😀 Moje łobuzy drzwi już niestety nauczyły się otwierać więc … bezpieczniej dla nich jak są otwarte cały czas 🙂 Stawanie na jeździku, samochodziku, czy piłce nie nastraja mnie zbyt optymistycznie, wolę nie zmuszać ich do takiego kombinowania, wystarczy mi świadomość że jak będą chcieli to i tak otworzą 🙂

  3. 🙂 … kwestię czytania książki w wannie…bez światła… rozwiązałam… czytuję e-booki na telefonie (ubezpieczony na wypadek kąpieli).

    Metodę “Mama da!” stosuję niemal do wszystkiego 😀
    – a to w trakcie przewijania, sprzątania, składania ubrań, sortowania prania, mycia okien, prasowania etc. “poczekaj, mama Ci coś da…masz tu: pilota, pada do Tatowej konsoli (tylko nic mu nie mów i prosze nie rzucaj o ziemię), telefon, linijkę, ładowarkę, kabel usb, gazetę, krem, pampersa czy mokrą chusteczkę…” – cokolwiek co pod ręką, idealnie jak jest tych rzecz kilka, bo moja pociecha szybko wszystkim się nudzi i jak poczuje wolność w momencie odpięcia pampersa tak o leżeniu spokojnym mowy nie ma – daj Boże by pampers jedynie był dosikany (już zaczęłam prace projektowe nad specjalnym kaftanem razem z kneblem…;) )

    Gotowanie wygląda tak samo… choć częściej wisi mi na nogach, jęcząc co nie miara. Taaa… jedzenie załatwia sprawę… paluszki, chrupki, płatki, pieczywo a w ekstremalnych przypadkach kiełbasa.

    Alleluja i do przodu…

    P.S. ja mam troje drzwi…z czego jedne się nie zamykają :P, drugie od sypialni pełnią funkcję wieszaka na mężowe rzeczy, bo przecież szafa to mało, a trzecie od łazienki, które zamykam tylko jak są goście 😉

    1. Wiesz ja się czasem na prawdę zastanawiam jak to jest z tą męską logiką jeśli o ubrania chodzi… mój wie, gdzie jest szafa i teoretycznie wie do czego ona służy. Wie, że chcący rano się ubrać musi do niej zajrzeć, ale jak już wraca do domu po pracy to nagle szafa znika albo staje się za mała by pomieścić ciuchy…i tym oto sposobem drzwi właśnie stają się wieszakiem, a powierzchnia szafy powiększa się parapet, łóżko i niekiedy podłogę, krzesełko do karmienia Młodego, stół w kuchni czy “sofę”…

    2. Wiesz ja się czasem na prawdę zastanawiam jak to jest z tą męską logiką jeśli o ubrania chodzi… mój wie, gdzie jest szafa i teoretycznie wie do czego ona służy. Wie, że chcący rano się ubrać musi do niej zajrzeć, ale jak już wraca do domu po pracy to nagle szafa znika albo staje się za mała by pomieścić ciuchy…i tym oto sposobem drzwi właśnie stają się wieszakiem, a powierzchnia szafy powiększa się parapet, łóżko i niekiedy podłogę, krzesełko do karmienia Młodego, stół w kuchni czy “sofę”…

    3. to się nazywa GAŁGAN STYLE…oni to wiedzą teoretycznie.
      W praktyce zachowują się tak,jakby zeżarli garść grzybków halucynogennych,przez co każdy potencjalny obiekt w mieszkaniu,przemawia do nich niczym szafa z bajki Piękna i Bestia “użyj mnie,jestem szafą”…

Dodaj komentarz