Przyjaciele z bonusem, czy bez?

W obecnych kanonach norm społecznych, singielka z wyboru nadal uważana jest za dziw natury. Mimo iż wiele kobiet decyduje się na życie w pojedynkę, nie koniecznie ze względu na karierę, ale z faktu, że nie mają ochoty na kolejne miłosne pomyłki- nie dostrzega się ich argumentów, tylko kwituje, że to egoistyczne, śmieszne, dziwne i w ogóle jak można rezygnować z bycia w parze. Przecież, bycie w związku ma wiele plusów. Chronią Cię męskie ramiona, dzielisz z kimś łóżko, masz na kim oprzeć głowę, dzielić smutki i radości.. Wszak facet jest ostoją kobiety, jak można z tego zrezygnować? A no można.

Kiedy kobieta otwarcie przyznaje, że sama przeprowadza remont, skręca meble i potrafi zmienić olej w samochodzie, to mało kto powie “jesteś dzielna”, z reguły widzi się wtedy na twarzy rozmówcy grymas współczucia. Nie rozumiem dlaczego? Kiedyś pochwaliłam się przyjaciółce, że coś tam zrobiłam w domu sama, powiedziała mi wtedy “dobrze, że mój facet tego nie słyszy, ja wolę grać naiwną, że nie potrafię”. Serio?

Nie wyobrażam sobie tego. Samodzielne kobiety szufladkowane są zazwyczaj jako mało urodziwe/zagorzałe feministki/karierowiczki, bo mało kto w ogóle bierze pod uwagę, że to świadomy wybór, że tak jest dobrze, że właśnie to nam odpowiada. Sama kilkakrotnie spotkałam się z tym, że moja samodzielność była odstraszająca dla samych facetów. Jak to szpachlujesz ściany?, w takim razie do czego Ci jestem potrzebny? Nie wiem, czy wynika to z faktu, że samowystarczalne-silne kobiety nie są lubiane przez społeczeństwo, ale sama osobiście częściej spotykam się właśnie ze współczuciem, niż pochwaleniem, że najzwyczajniej w świecie sama sobie radzę i nie jestem od nikogo zależna. A niezależność jest dla mnie w  życiu bardzo ważna!

To nie jest tak, że ja się zarzekam na wszystkich bogów, że do końca życia chcę być sama. Nie chcę. Potrzebuję teraz wracać do pustego domu, który jest moim azylem, ale to nie znaczy, że muszę spędzać wieczory w pojedynkę. To ja wybieram, to ja decyduję. To jest mój wybór na ten etap życia, gdy chcę się skupić na sobie i odchować dzieciaki. Długo walczyłam o to, żeby poukładać wszystko tak, jak poukładane jest to teraz. To mój osobisty idealny zegarek szwajcarski, który poza tym, że jest niezawodny, to daje mi poczucie bezpieczeństwa. Działa, sprawdza się i nie chcę by ktokolwiek zaburzał mój rytm. Teraz, nie zawsze. Jestem egoistką, bo przecież myślę w tym wszystkim o sobie, nie dopuszczając do siebie nikogo na stałe. To mój wybór, wynikający z tego, że ja naprawdę lubię być sama, że nie mam ochoty fundować chłopakom kolejnego faceta w domu, który być może nie sprosta zadaniu, jakim jest odpowiedzialność na emocje drugiego człowieka. Uważam, że zanim stworzy się z kimś naprawdę fajny związek, to trzeba nauczyć się żyć w pojedynkę. Nie nudzę się ze sobą. Nie odczuwam próżni, braku jednej ręki. Dla mnie liczy się niezależność, samowystarczalność i moje ambicje, które każdego dnia zmuszają mnie do nauczenia się czegoś nowego. No sorry, nie jestem delikatną kobietą, która boi się pobrudzić robotą. Obsługuję wiertarkę, samodzielnie skręcam meble z Ikea (nawet jak na obrazku są dwie osoby 😛 ), umiem wymienić żarówkę w reflektorze auta, ale czy to odbiera mi kobiecości? W mojej ocenie nie, jednak facetów to odstrasza, bo Ci których spotykam, są tak zaprogramowani żeby wykonywać “męskie” rzeczy, czuć się potrzebnym i sprawić, by kobieta w wielu dziedzinach była od nich zależna. It’s not my cup of tea.

Na szczęście otacza mnie wielu wspaniałych facetów, którzy nie tylko dopingują mnie w mojej samodzielności, ale także zawsze służą radą i uczą mnie czegoś nowego. Mam przyjaciół, którzy wiedzą, że zamiast kwiatów na urodziny wolę butelkę whisky, że można mi pożyczyć samochód, bo rozróżniam kontrolki i że potrafię ściągnąć simloka z telefonu. Specjalnie wybieram przykłady, które w wielu głowach są domeną mężczyzn, ale dlatego oni są moimi przyjaciółmi, bo ich to nie onieśmiela. Przyjaźń między kobietą a mężczyzną jest możliwa. Bez podtekstów, bez oczekiwań, bez budowania gruntu na kiedyś.

Bliżej mi do czterdziestki, niż do trzydziestki i swoje w życiu przeszłam. Dla mnie relacja przyjaciel z bonusem na pewnych etapach mojego życia była dobrym rozwiązaniem. Lubię jasne zasady, a jeśli stawiam pewne granice, to nie po to, by je przekraczać. Ale jestem też kobietą, więc nie zawsze to, co wydawało mi się dobre na chwilę, było dla mnie dobre, dlatego teraz (mądrzejsza o doświadczenia) zawsze idę w jedną, albo w drugą stronę, mieszam jedynie wódkę z Red Bull’em.

Oczywiście zdarzają się sytuację, że ta jasna relacja wystawiana jest na próbę, gdzie trzeba obrać jeden kierunek, często słuszny, innym razem burzący dotychczasowe poczucie bezpieczeństwa. Teraz, nauczona doświadczeniem do tego nie dopuszczam, bo jeśli coś pójdzie nie tak w miłości, to traci się często przyjaciela…a to towar deficytowy, nie można nim szastać, bo już nigdy nie będzie tak samo. I choć związek z przyjacielem jest możliwy i często rokuje, to jednak stawiam na jasne relacje i nie gdybam “co by było gdyby…”. Po prostu na tym etapie życia, nie mam ochoty na kolejne zawirowania i rozczarowania. Może kiedyś…

Wracam do tematu, za sprawą fantastycznej powieści Przyjaciele bez bonusu.  To drugi tom cyklu pod tytułem Kółko Singielek Miejskich, pierwszą częścią była “Randka z homo sapiens”. Główna bohaterka, trzydziestoletnia Elizabeth okazała mi się bardzo bliska. Cierpi na syndrom niepohamowanego sarkazmu, zwłaszcza gdy ktoś wytrąci ją z równowagi. Twardo stąpa po ziemi. Jej życie ogranicza się do spędzania czasu na ciągłych dyżurach w szpitalu, prowadzeniu klinicznych badań oraz plotkowaniu we wtorkowe wieczory podczas spotkań z przyjaciółkami w trakcie dziergania. Liz to osoba samodzielna, sarkastyczna i uparta. Jest też niezwykle wrażliwa. Przepełnia ją ból, który tłumi gdzieś głęboko w sobie i nie pozwala mu przejąć kontroli nad swoim życiem. Kieruje się jedną zasadą – nigdy się nie zakochać. Jej zdaniem miłość zawsze kończy się utratą i cierpieniem.

Elizabeth uważa, że muzyka boysbandów jest niedoceniana przez społeczeństwo, “bonusy” w relacji z nudnymi przystojniakami są lepsze, gdy w grę nie wchodzi przyjaźń, a jej jedyna w życiu szansa na prawdziwą miłość przeminęła. Gdy jednak Elizabeth rozważa seks bez przyjaźni, szyki miesza jej irytująco charyzmatyczny i szowinistyczny Nico- popularny showman z poczuciem humoru, którego Liz wolała by nie spotkać na tym etapie życia. Elizabeth zrobi wszystko, by jej twarde serce nie drgnęło. Zakochać się? Nigdy w życiu! Rozpoczyna swoją wewnętrzną walkę, w otoczeniu Nico i bardzo ciekawego wątku kryminalnego.

 

 

W księgarni taniaksiazka.pl znajdziecie także inne ciekawe tytuły w dziale książki dla kobiet.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze