Wszystkożerne dziecko

Czyli pragnienie każdej matki.

Nie moje !!!

Pomijam fakt iż osobiście jestem przez niemowlę konsumowana kilkanaście razy dziennie.
Konsumuje mnie od rana.Kawałek po kawałku.
Nadgryzając ucho,pierś na której znalazł się jakiś okruch (tak jadam w łóżku,lubię kiedy kawałki chipsów wbijają mi się w plecy).Kąsa w palec swawolnie wystający spod kołdry (nie maluję już paznokci u stóp,chyba wyglądają wtedy jak cukierki,bo są oblegane przez niemowlę).
Gryzie w ręce,kolana,a i w tyłek by ugryzł gdyby sposobność była.

Już pisałam,że to moja wina.Moja wina,moja własna wina.
Kąsałam ja dziecko swe po stopach i fałdach skórnych,chichotał przy tym radośnie,wydając z siebie prze szczęśliwe “jejejeje” <znaczy jeszcze ,chyba>. No i mam za swoje bo i niemowlę Matce chciało radość zapewnić.No niestety,nie udało się.
Szczęki zaciska na wszystkim,co mniej lub bardziej zjadliwe.
Z siłą kilku ton. Z naciskiem krokodyla,pozostawiając tylko na ugryzionym ciele odcisk swoich sześciu z ośmiu zębów.

Konsumuje też przedmioty codziennego użytku.O pieniądzach już czytałyście.Biedna dycha,skonsumowana i wypluta.


Zabawki to banał.Pilot czy zdobyczny telefon to pikuś. Na linii ataku znalazły się min. kinekt,dywan czy matczyne książki.Niemowlę opanowało już także umiejętność ostrzenia kredek,bratu starszemu – zębami oczywiście.
Ponieważ pochowała już wszystko co cenne w domu,atakuje mnie.
Skutecznie działają tylko dwie rzeczy,by odwrócić uwagę niemowlęcia od pożarcia matki.
Pusta butelka po napoju ,koniecznie bez nakrętki.By niemowlę mogło w otwór język wkładać.
Oraz zapchanie mu gęby strawą.
O ile wyjście wydaje się proste,o tyle punkt pierwszy działa tylko przez chwilę.
Punkt drugi spędza matce sen z powiek.
Zasada Matki – karm dziecko swoje co trzy godziny,pięć razy dziennie.
Znaczy książkowo : śniadanie 8:00
                               II śniadanie 11:00
                               obiad 14 :00
                               podwieczorek 17:00
                               kolacja 19 :30
Żadnego podżerania w między czasie.Ewentualnie coś na ucho na spacerze.Po obiedzie dostają jakieś słodkości (znaczy się ciastka owsiane,chrupki kukurydziane itp.)
Problem w tym,że niemowlę mogło by jeść na okrągło i wszystko.
Widzę jak snuje się po mieszkaniu,zaglądając do wózka (bo przecież coś tam matka na spacer zawsze dla niego ma).Odliczam dni gdy niemowlę odkryje lodówkę.Przysięgam iż pod sufit ją podwieszę,bo zdolne jest w akcie desperacji zjadać surowe ziemniaki z najniższej  półki.
Niemowlę wagę ma idealną,zdrowe jest – a więc nie głoduje.

Ono cholera jasna chyba odziedziczyło gen,odpowiedzialny za chęć jedzenia wciąż.
Taki wysublimowany apetyt kulinarny.Po Matce.
Więc chyba dlatego Matka wiecznie coś je,a niemowlę liczy iż gryząc Matkę niczym przez pępowinę te smaki spożywać będzie.
Tak więc wszystkożerne dziecko posiadam.Cieszyć się czy płakać oto jest pytanie.

pozdrawiam L.

Komentarze

5 thoughts on “Wszystkożerne dziecko

Dodaj komentarz